id: n3bnav

POMOC PRAWNA 12-letniemu Olkowi Sulej i jego rodzinie.

POMOC PRAWNA 12-letniemu Olkowi Sulej i jego rodzinie.

Nasi użytkownicy założyli 1 226 343 zrzutki i zebrali 1 348 526 731 zł

A ty na co dziś zbierasz?

Aktualności2

  • 🔔 Sprawozdanie z działań Fundacji z dnia 20 grudnia 2023 roku.


    🆘️ Jesteśmy po kolejnej (czwartej już) interwencji w sprawie Aleksandra Suleja (Olek 25 listopada ukończył już 13 lat). Chwilę po 17:00 wraz z posłem Grzegorz Braun weszliśmy na teren Domy Dzieci w Pęcherach, gdzie nasza fundacja asystowała w ramach interwencji poselskiej - Pan Poseł chciał zapoznać się z aktualną dokumentacją dziecka oraz zobaczyć się z Olkiem. Pani dyrektor Katarzyna Holc przez pierwszą godzinę interwencji prowadziła obstrukcję wobec wizyty posła, ale po przybyciu patrolu policji do asysty posłowi, nagle okazało się, że prośby posła mogły być zrealizowane.


    🆘️ Przypomnijmy - Aleksander Sulej od stycznia 2022 roku, zgodnie z postanowienie Sądu Rejonowego w Piasecznie, wydanego przez sędzie Gabrielę Jasińską, jest więźniem w Domy Dzieci w Pęcherach (Centrum Administracyjne Placówek Opiekuńczo-Wychowawczych Pęchery, ul. Bolesława Chrobrego 85, 05-502 Piaseczno), bo o to zawnioskował ojciec, który zgodnie z zawiadomieniem do prokuratury pedagog szkolnej Olka, był sprawcą molestowania na swoim dziecku.


    👉 Z tej interwencji w Domy Dzieci w Pęcherach będzie udostępniony materiał wideo.


    #WalczyMY #WspieraMY


    ✅️ Delegacja trwała 19 godzin (od 5:30 do 00:30).

    ✅️ Oddelegowani: Adam Kania, Natalia Mehlich.


    💰 Koszty, które poniosła Fundacja w związku z realizacją tego zadania:

    ➡️ Kilometrówka (725km): 833,75 PLN;

    ➡️ Opłata za parkowanie (2 godziny): 9,00 PLN;

    ➡️ Delegacja (2x45,00 PLN): 90,00 PLN.


    💸 Suma: 932,75 PLN.


    🏷 Kod budżetu: PV/20220821/AS.


    ℹ️ To działanie finansowane jest ze zrzutki celowej. Wsparcie Fundacji Polskie Veto poprzez tę zrzutkę zasili właśnie to zadanie - link w komentarzu.

    zK8v0es5XLt5wRCQ.jpg

    0Komentarzy
     
    2500 znaków

    Nikt jeszcze nie dodał komentarza, możesz być pierwszy!

    Czytaj więcej
Dodawaj aktualności i informuj wspierających o postępach akcji.

Dodawaj aktualności i informuj wspierających o postępach akcji.
To zwiększy wiarygodność Twojej zrzutki i zaangażowanie darczyńców.

Opis zrzutki

"Chcę wrócić do mamy" - dramat niewinnego dziecka!


h851be3d7419139f.png


Dlaczego 11-latek, wykorzystywany seksualnie przez ojca, trafił na jego wniosek do domu dziecka?

Po Olka przyszli 7 stycznia 2022 r. nad ranem. Jeszcze spał w swoim pokoju, zmęczony przeżyciami poprzedniego dnia, gdy wokół niego pojawiły się dwie ekipy policjantów kryminalnych. Pierwsi użyli strażackiego podnośnika, by dostać się z ulicy na balkon na drugim piętrze kamienicy przy ulicy Próżnej 10 w Warszawie. Wyważyli drzwi i wpadli do pokoju. Drudzy zaczęli wyważać drzwi mieszkania. Agnieszce – matce chłopca – wykręcili ręce, aby zadać jej ból; Agatę – jego 70-letnią babcię – popchnęli tak mocno, że uderzyła głową o róg stołu. Małego Olka (półtora miesiąca wcześniej skończył 11 lat), ubranego tylko w piżamę, rozbudzonego hukiem interwencji, przerażonego całą sytuacją, policjanci wyrwali prosto z łóżka, wykręcili mu ręce i siłą zaprowadzili do radiowozu, starając się nie dopuścić do tego, aby spojrzenia jego i matki przecięły się. Zapłakany, nierozumiejący niczego chłopiec trafił na posterunek policji i przesiedział tam kilka godzin, patrząc na złodziei, meneli i zwykłych bandytów, aby w końcu, około godz. 18, znaleźć się w domu dziecka w podwarszawskich Pęcherach. Wszystkim, którzy się nim zajęli, powtarzał tylko zapłakanym głosem: „Chcę do mamy”. To samo mówi do dziś wszystkim, z którymi ma kontakt. Nie potrafi zrozumieć, dlaczego nagle, nad ranem, wyrwano go przemocą z domu, od kochającej matki i babci, aby zabrać do zimnego, nieprzyjemnego domu dziecka. Agnieszkę podczas całej interwencji policjanci trzymali na podłodze tak mocno, że nie mogła nawet ruszyć ręką. Krzyczała wniebogłosy, ale to nic nie dało. Gdy w końcu ją puszczono, zobaczyła dokument, który stał się przyczyną całego dramatu. To postanowienie Sądu Rejonowego w Piasecznie (sygn. akt: III Nsm 756/21). W tym procesie, który dotyczył opieki nad dzieckiem i toczył się między skonfliktowanymi rodzicami Olka, sędzia Gabriela Jasińska zdecydowała się uwzględnić wniosek ojca dziecka – Piotra – i do czasu

zakończenia procesu „umieścić małoletniego w pieczy zastępczej” (tak w języku prawnym nazywa się dom dziecka). Ten sam dokument ograniczał Agnieszce prawa do spotkań z dzieckiem do dwóch razy w tygodniu po dwie godziny. To zaskakująca decyzja, bowiem sądy, nawet jeśli odbierają dzieci, to z zasady nie ograniczają matkom kontaktów z nimi. Zabezpieczenie wydane w sprawie Olka podlegało natychmiastowemu wykonaniu i dlatego nad ranem do mieszkania chłopca, jego matki i babci wpadli zamaskowani policjanci. Czy rzeczywiście ta sprawa wymagała użycia „kryminalnych”, których zadaniem jest wyłapywanie groźnych bandytów?

Pytam o to rzecznika stołecznej komendy. Nadkomisarz Sylwester Marczak nie przysyła mi w terminie odpowiedzi. Jakby warszawska policja chciała stworzyć wrażenie, że całej sprawy nigdy nie było. Czym piaseczyński sąd uzasadnił swoją decyzję? Zdaniem sądu pobyt w domu dziecka zapewni małoletniemu lepsze możliwości rozwoju niż pobyt z matką – czytamy w uzasadnieniu postanowienia. Dlaczego Agnieszka ma się widzieć z synem tylko dwa razy w tygodniu i tylko w reżimie dwugodzinnym, i tylko w obecności pracowników tego przybytku? Odpowiedzi na te pytania w feralnym dokumencie sądowym brakuje.


Rodzinny dramat.

Agnieszka wyszła za mąż za Piotra w 2003 roku. Młoda, skromna dziewczyna z przeciętnej rodziny uległa czarowi mężczyzny starszego od niej o kilkanaście lat. Imponował jej tym, co opowiadał o swoich biznesowych sukcesach, podróżach, koneksjach w świecie wielkich pieniędzy. Dopiero potem miało się okazać, że przechwalał się bezpodstawnie; tworzył świat, który nie istniał, aby

zaimponować młodej kobiecie. Nadzieja na długie i szczęśliwe życie szybko pękła jak bańka mydlana. Zaczęła się przemoc psychiczna, wyzwiska, w końcu bicie. W mieszkaniu Agnieszki i Piotra często pojawiali się policjanci. W aktach sprawy rozwodowej są wstrząsające notatki z interwencji rodzinnych. Wynika z nich, że Piotr znęcał się nad Agnieszką fizycznie i psychicznie. Bił ją, jakby była workiem treningowym. Sąd był wstrząśnięty. W 2020 roku orzekł rozwód. Ale zanim to się stało, na świecie pojawił się Olek. Był 25 listopada 2010 r. Dla Agnieszki synek stał się całym życiem. To dla niego znosiła ciągłą przemoc, upokorzenia i bicie ze strony męża. Liczyła, że Piotr się zmieni, a jej najukochańszy Olek będzie dorastał w pełnej, kochającej się rodzinie. Nie wiedziała, jak wielki błąd popełnia.


„Zabawy” z tatusiem.

W 2015 r. przedszkolanka zajmująca się Olkiem zwraca uwagę, że chłopiec dziwnie się zachowuje; jest smutny, zestresowany, izoluje się od rówieśników, płacze. Zaskoczona, zaczyna delikatnie wypytywać, co się dzieje. I wtedy maluch „pęka”. Opowiada wychowawczyni o „zabawach” z tatusiem. W skrócie: Piotr ma się permanentnie, od wielu miesięcy dopuszczać czynów lubieżnych na szkodę Olka. Chłopiec płacze, gdy wszystko opisuje w najdrobniejszych szczegółach. Psycholog, wezwana do tej sprawy, nie ma wątpliwości: dziecko nie kłamie. Jest wstrząśnięta drastyczną relacją. Zawiadamia policję i prokuraturę. Sprawa (sygn. akt: 1 Ds. 248/2020) trafia do Prokuratury Rejonowej Warszawa Śródmieście. Toczy się opieszale i kończy decyzją o umorzeniu. Prokurator nie widzi nawet potrzeby przesłuchania Olka przez biegłego sądowego zajmującego się dziećmi. Sprawę umarza. Agnieszka, gdy się o wszystkim dowiaduje, wpada w szok. Wynajmuje prawnika. Ten pisze zażalenie. Sąd Rejonowy dla m.st. Warszawy uznaje jego racje i uchyla decyzję o umorzeniu śledztwa. Nakazuje też przeprowadzić oczywiste czynności, takie jak przesłuchanie Olka według specjalnej procedury przesłuchiwania dzieci – ofiar przestępstw seksualnych. Uzasadnienie decyzji jest dla prokuratury miażdżące. Sprawa wraca, ale przeciąga się. Mijają miesiące, a w śledztwie nie dzieje się nic. Jakby ktoś chciał, aby Piotr uniknął

odpowiedzialności karnej.


Zemsta na dziecku.

Piotr w tym roku skończył 59 lat. Oficjalnie pracownik firmy handlowej zarejestrowanej w podwarszawskim Raszynie. Wcześniej pracował jako kierownik. Dobrze sytuowany, majętny. Tak przynajmniej wynika z dokumentów, które przedkłada w sądzie. Przyjmuje stanowisko, że padł ofiarą rodzinnej intrygi. Według niego była żona buntuje syna przeciwko niemu, sama nie jest w stanie

zapewnić mu bezpieczeństwa i dobrego rozwoju. Byli małżonkowie nie mogą się dogadać, konflikt między nimi eskaluje, dlatego sprawa o opiekę nad Olkiem trafia do sądu. Piotr składa wniosek, aby 11-latka zabrać od matki i umieścić w domu dziecka do czasu zakończenia sprawy i wydania wyroku. Domaga się również odebrania Agnieszce praw rodzicielskich do syna. Na poparcie swoich słów przywołuje pismo, które otrzymał od Rzecznika Praw Dziecka. Czytamy w nim: Rzecznik Praw Dziecka popiera stanowisko wnioskodawcy (tj. Piotra – przyp. L. Sz.) w zakresie opieki nad małoletnim i podziela opinię, że pobyt z matką negatywnie wpływa

na jego rozwój. Wcześniej nikt z biura rzecznika nie spotkał się ani z Agnieszką, ani z Olkiem, nikt też nie przeczytał dokumentów dotyczących stosowania przemocy, w ogóle nikt nie zapoznawał się z tą sprawą. O śledztwie w sprawie przestępstw pedofilskich na szkodę Olka biuro rzecznika w ogóle nie wie. Inaczej mówiąc: Piotr, aby upokorzyć Agnieszkę, składa do sądu wniosek, żeby Olka zabrać do domu dziecka. To, że taki wniosek składa rodzic wobec własnego dziecka, szokuje. Jeszcze bardziej zastanawia, że sąd w Piasecznie w ogóle się w tej intrydze nie połapał. Sąd przychyla się do obu wniosków Piotra. Pozbawia Agnieszkę praw rodzicielskich i wydaje decyzję o tym, że do czasu zakończenia sprawy sądowej Olek ma trafić do domu dziecka w od warszawskich Pęcherach. Agnieszka nie wie, że postanowienie ma klauzulę natychmiastowej wykonalności. Wydaje ostatnie pieniądze na adwokata, aby odwołać się od decyzji sądu. Aby to zrobić, trzeba poznać pisemne uzasadnienie decyzji. Sąd jeszcze go nie sporządził, a policja już zabiera Olka do domu dziecka. Mijają miesiące. Decyzji sądu nie można zaskarżyć, bo nie ma uzasadnienia.


Drugi życiorys.

Dlaczego prokuratura tak opieszale prowadzi sprawę? Dlaczego w ogóle nie robi na niej wrażenia to, że biegła psycholog, uczestnicząca w przesłuchaniu Olka, nie ma wątpliwości, że chłopiec mówi prawdę, że był wykorzystywany seksualnie? Dlaczego Rzecznik Praw Dziecka popiera stanowisko ojca, a sąd rozpatruje wszystkie wnioski na jego korzyść? Dzwonię do Piotra. Ale on nie jest zainteresowany rozmową z dziennikarzem. – Nie będę z panem rozmawiał, to są moje prywatne sprawy – mówi stanowczo, po czym rzuca słuchawkę. Późniejsze próby nawiązania kontaktu okazują się bezskuteczne. Kolega z Centralnego Biura Śledczego sprawdza postać Piotra w policyjnych materiałach. Wie więcej: W 2002 roku Piotr został pozyskany jako tajne, policyjne źródło informacji do śledztwa w sprawie szajki pedofilskiej na Dworcu Centralnym. W zamian za współpracę z policją coś mu umorzono, za coś nie stanął przed sądem. Ostatecznie pozostał informatorem policji. Czyżby policja dała mu nieformalny parasol ochronny? Oficjalnie, oczywiście, nikt tego nie potwierdzi.


Jak w więzieniu.

W domu dziecka w podwarszawskich Pęcherach świat Olka wywraca się do góry nogami. Chłopiec, wyrwany z bezpiecznego mieszkania matki, zaczyna się izolować. Nie nawiązuje kontaktów z rówieśnikami, nie uczestniczy w ich grach, pogrąża się w książkach. Pilnowany, nie może opuścić domu dziecka, w którym czuje się jak w więzieniu. Pragnie tylko kontaktów z matką, ale dostaje prawo do jednego telefonu dziennie, tylko o godzinie 17. Przy pracowniku domu dziecka albo psychologu, który pisze

o Olku: Wykazuje skłonności socjopatyczne, trudno nawiązuje kontakty z innymi dziećmi, wykazuje skłonności do alienacji. Dokument trafia do sądu, nie do końca wiadomo po co. Agnieszka tłumaczy w sądzie: To efekt tego, że został zabrany przemocą z domu. Świat Agnieszki wywraca się. Teraz głównym punktem dnia jest rozmowa telefoniczna z dzieckiem. I wizyty u niego dwa razy w tygodniu. Dwie godziny i ani sekundy dłużej. Dyrektor domu dziecka i jej zastępczyni skrupulatnie pilnują czasu. Agnieszka zwalnia się z pracy, aby o godz. 16 być u chłopca. Pracuje jako sekretarka w szpitalu. Na szczęście przełożona jest wyrozumiała. Pozwala Agnieszce, aby wcześniej zwalniała się z pracy, ale kobieta musi to odpracować w wolne dni. Olkowi pozostaje ukochana babcia.

Agata codziennie jeździ więc z Warszawy do Pęcher, aby spędzić czas z wnukiem. Olek czeka na nią zawsze z utęsknieniem. Ukochana babcia to jedyne, co łączy go ze światem, z którego wyrwano go przemocą. Płacze, gdy starsza pani musi wyjeżdżać. Któregoś dnia kierowniczka domu dziecka urzędowo przerywa jednak i te kontakty. Zakazuje Agacie odwiedzać wnuka. Bo takie ma widzimisię. Starsza pani dowiaduje się, że jeśli jeszcze raz przyjedzie, zostanie wezwana policja. Pytana przeze mnie o tę szokującą decyzję pani dyrektor tłumaczy, że babcia chłopca była niegrzeczna, awanturowała się i obrażała pracowników domu

dziecka. Jej wizyty zagrażały bezpieczeństwu i porządkowi w placówce – tłumaczy mi wymijająco. I przywołuje ostatnią, niezapowiedzianą wizytę babci, po której wydała jej zakaz wstępu. Nie wie, że Agata z ukrycia nagrywała przebieg wizyty. Z nagrania wynika, że to dyrektorka i jej zastępczyni zachowały się niekulturalnie. Agata zwróciła im tylko uwagę, że jest osobą starszą i powinny zwracać się do niej z szacunkiem. Nie ma tam śladu agresji ze strony babci Olka, a jej uwaga jest reakcją na brak kultury pracownicy domu dziecka. Trudno oprzeć się wrażeniu, że zakaz wstępu miał na celu to, aby dokuczyć starszej pani i odizolować ją od wnuka. Od wnuka, który całymi dniami stał przy oknie, wypatrując, kiedy przyjedzie i dla którego stała się w tym czasie najbliższą mu osobą.


Zaszczuty.

Olek dzwoni codziennie na komórkę Agnieszki. Punktualnie o 17. Dla nich obojga to najważniejszy moment dnia. Potem jednak, znowu na wniosek Piotra, sąd ogranicza i te kontakty do jednego telefonu w tygodniu. W poniedziałek Agnieszka i Olek mogą rozmawiać przez trzydzieści minut, we wtorki i soboty są oficjalne spotkania po dwie godziny. Ale nagle okazuje się, że chłopiec ma nieplanowane wcześniej „zajęcia dodatkowe”. Wypadają akurat wtedy, kiedy czeka na niego matka. W pozostałe dni kontakt jest niemożliwy. Chłopiec próbuje zdobyć telefon i dzwonić na komórkę babci. Pracownicy domu dziecka szybko to uniemożliwiają.

Olek coraz częściej się skarży. Że nie pozwalają mu wyjść poza teren domu dziecka i ciągle go inwigilują. Że ojciec przychodzi często, a on się boi i nie chce go widzieć, zwłaszcza że próbuje na siłę wchodzić do pokoju Olka. – Zdradziłem jego tajemnice i boję się jego zemsty – mówi pracownicom domu dziecka, nawiązując do zeznań, które złożył o „zabawach” z ojcem. Z każdym

tygodniem jest coraz gorzej. Olek płacze, że pracownice domu dziecka stosują wobec niego szantaż psychiczny: – Mówią mi, że jak nie będę grzeczny, to mnie w szpitalu psychiatrycznym zamkną – płacze do słuchawki Agnieszce. Kobieta stara się to przetrzymać.

Błaga szefową domu dziecka, by nie wyrządzać Olkowi krzywdy. Ale kierowniczka domu dziecka nie ma sobie nic do zarzucenia. – My tylko wykonujemy prawomocne orzeczenia sądu – tłumaczy mi.


Od drzwi do drzwi.

Zdesperowana Agnieszka porusza niebo i ziemię, aby odzyskać syna. Ale Rzecznik Praw Dziecka odmawia jej spotkania. Kobieta otrzymuje lakoniczne pismo: Na tym etapie Rzecznik Praw Dziecka nie widzi konieczności spotykania się z Panią. Pismo kończy się

zapewnieniem o tym, że sprawa będzie pod nadzorem jego biura. Prezes sądu w Piasecznie również odmawia przyjęcia. Tłumaczy to tym, że nie może ingerować w treść postanowienia, które jest elementem sędziowskiej niezawisłości. Szef prokuratury, która prowadzi sprawę wykorzystywania seksualnego Olka, również nie znajduje dla niej czasu. Nowe śledztwo w sprawie (sygn. akt:

4 Ds. 45/2022) toczy się opieszale, jakby wielokrotne czyny pedofilskie nie robiły wrażenia na prokuraturze. Ze wszystkich

innych instytucji państwowych przychodzą wymijające odpowiedzi. Coraz bardziej zdesperowana kobieta zderza się z murem systemu. W końcu Agnieszka trafia do posła na Sejm RP – Grzegorza Brauna. – Od kiedy sam jestem ojcem, stałem się

szczególnie wrażliwy na krzywdę dzieci – tłumaczy Braun. 2 czerwca, tuż po dniu dziecka, były reżyser, a dziś poseł

decyduje się na oficjalną interwencję. Zjawia się z niezapowiedzianą wizytą w Pęcherach i w trybie interwencji poselskiej żąda wglądu w akta pobytu Olka i rozmowy z nim samym. Z Braunem jedzie do domu dziecka Agata. Oficjalnie jako jego asystent społeczny. Ten kruczek prawny umożliwia babci spotkanie z Olkiem po raz pierwszy od trzech miesięcy. Olek przytula się do starszej pani i wybucha płaczem. Jego rozmowa z posłem jest nagrywana. Poseł Braun zostaje z Olkiem sam na sam. Rozmawiają kilkanaście minut, Olek prosi, aby pomóc mu wrócić do mamy. Podczas rozmowy prosi Brauna o kartkę i długopis. Pisze na niej to, co przed chwilą usłyszał od opiekunki: – Jak nie przestaniesz marudzić, to wywiozą cię tak daleko, że mamusię może zobaczysz raz w miesiącu. Jak będziesz niegrzeczny, to napiszę o tym do sądu i jak myślisz, komu sąd uwierzy: nauczycielom domu dziecka czy mamusi? A jak mamusia nie będzie grzeczna i nie będzie współpracować, to będzie jedno widzenie albo zero widzeń. Zapłakany Olek opowiada posłowi, co przeżywa w domu dziecka. Ta relacja wystawia personelowi domu dziecka jak najgorsze świadectwo. Parlamentarzysta jest wstrząśnięty. – Czułem się, jakbym przyszedł do obozu koncentracyjnego – mówi. – Bogu ducha

winne dziecko cierpi, bo zostało odseparowane od matki decyzją sądu, która nie ma żadnego sensu. Gdy Braun jedzie do domu dziecka, nie wie, że sąd powołał biegłego, który ma przebadać chłopca. Wynik: Małoletni czuje bardzo silną więź z matką.


Prawne przepychanki.

To jest, panie redaktorze, pierwszy raz, kiedy w stu procentach identyfikuję się ze stroną, którą reprezentuję w procesie – adwokat Katarzyna Stopińska, nowa pełnomocnik Agnieszki, nie kryje współczucia. – Jako prawnik powinnam być chłodna, nie ulegać emocjom, ale na tę sprawę nie da się patrzeć bez empatii. Młoda, wyjątkowo atrakcyjna, elegancka kobieta, kiedyś obiecująca modelka, ostatecznie wybrała karierę prawniczą. Lubi trudne i skomplikowane sprawy kryminalne. Ma opinię prawniczego

bulteriera. Teraz gotowa jest poruszyć niebo i ziemię, aby pomóc Agnieszce. – W tej sprawie zawinił system – Stopińska nie ma wątpliwości. – Ale to nie zmienia faktu, że za błędem systemu kryje się niewyobrażalny dramat niewinnego dziecka. Przed Stopińską trudne zadanie: musi przekonać sąd, aby przywrócił Agnieszce prawa rodzicielskie i pozwolił Olkowi wrócić do matki. Poszły razem na przesłuchanie Olka, prowadzone z udziałem biegłego, na okoliczność czynów lubieżnych. Olek zeznaje ze szczegółami. Protokół jest wstrząsający. Po zeznaniach nie może nawet przytulić się do mamy. Agnieszka płacze, mecenas Stopińska stara się nie

okazywać emocji. Ale i ona pęka, gdy po przesłuchaniu zapłakany Olek patrzy na nią swoimi dobrymi, dziecięcymi oczami i z nadzieją pyta: Pomoże mi pani wrócić do mamy? Kasia wraca i zamyka się w swojej kancelarii. Nikogo już tego dnia nie przyjmuje. Olka odwożą z powrotem do domu dziecka. Tam pyta, kiedy pozwolą mu wrócić do mamy. Chce też zadzwonić do Agnieszki, ale tego akurat dnia mu nie wolno. Do Pęcher pojechałaby Agata, gdyby nie to, że ciągle jej zakazują. Pracownicy domu dziecka

zachęcają Olka, aby bawił się z rówieśnikami, którzy również tam trafili. Ale chłopiec nie chce. Izoluje się coraz bardziej. Powtarza jak mantrę: – Ja chcę do mamy.


Powyższy artykuł jest autorstwa dziennikarza śledczego Leszka Szymowskiego. Wydrukowany w ANGORA nr 28 (10 VII 2022).


Zobacz rozmowę z babcią Olka, Panią Agatą:

https://fb.watch/fia05nPWwz/

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Pierwsza na świecie karta do przyjmowania wpłat. Karta Wpłatnicza.
Pierwsza na świecie karta do przyjmowania wpłat. Karta Wpłatnicza.
Dowiedz się więcej

Wpłaty 143

preloader

Komentarze 12

 
2500 znaków
  •  
    Użytkownik anonimowy

    Powodzenia w szybkim i pozytywnym zakończeniu sprawy.

    100 zł
  •  
    Użytkownik anonimowy

    Stop niesprawiedliwości wobec dzieci i prześladowania dzieci przez urzędników!

    30 zł
  •  
    Użytkownik anonimowy

    Odbijcie to dziecko.

    50 zł
  • JKC

    Stop bezprawiu w prawie. Stop bezkarności i braku odpowiedzialności urzędników za niewłaściwe decyzje i bycie debilem.

    100 zł
  •  
    Użytkownik anonimowy

    Kresem cierpienia jest moment w którym nie życzysz tego największemu wrogowi, nawet oprawcy.
    Czuję że to się dobrze skończy, niech dobro i miłość będzie z Wami .

    20 zł