Witajcie, zwracam się z prośbą do wszystkich ludzi dobrej woli, którzy są w stanie mi pomóc. Jestem studentem pedagogiki resocjalizacyjnej drugiego stopnia w Katowicach, w przyszłości chcę pomagać innym ludziom, lecz obecnie sam tej pomocy potrzebuję. Jestem w trudnej dla mnie sytuacji. Ze względu na moją orientację seksualną, kilka lat temu moi rodzice pozbyli się mnie z domu. Doszło załamanie, depresja, oddział dzienny, leczenie, terapia, leki. W trakcie doszły problemy z układem pokarmowym, wrzody na żołądku :( leczenie na które nie było pieniędzy, musiałem szukać finansów... wpadłem w pętle zadłużeń z którymi teraz się borykam. Jeżeli ktoś może pomóc, bardzo proszę o wsparcie. Każdemu z góry ogromne podziękowania.

Studia i utrzymanie

Na studiach utrzymuję się sam, ciężko mi nawiązać koniec z końcem.

W sytuacjach kryzysowych muszę pokonywać swój wstyd i zgłaszać się po pomoc do MOPS, ale ileż można? :(

Ze względu na ilość materiałów na studiach nie jestem w stanie nawet na pół etatu iść do pracy, mimo iż w Katowicach jest pełno miejsc dla osób z moim wykształceniem z tytułem licencjata. Boję się, że gdy pójdę do pracy, zawale studia, a chciałbym je ukończyć z dobrymi wynikami, by móc uzyskać dobrą pracę.

Różnice programowe

Kolejna sprawa, dla której tu piszę to różnice programowe na studiach.

Licencjat studiowałem w Częstochowie, magisterka obecnie w Katowicach.

Mam kilka przedmiotów, (około 10 jak wyliczyłem), które są realizowane na moim kierunku podczas studiów pierwszego stopnia w Katowicach, ale nie było ich na pierwszym stopniu studiów w Częstochowie. Jeden przedmiot do nadrobienia kosztuje 95 zł.

Bez nadrobienia różnic programowych na studiach, mimo iż uzyskam dyplom z tytułem magistra konkretnego kierunku jakim w moim przypadku jest resocjalizacja, to w dołączonym do dyplomu suplemencie będzie zapis o braku uprawnień do wykonywania zawodu.

Stąd to jest kolejny powód, dla którego tutaj piszę o pomoc.

Skradzione pieniądze

Do tego wszystkiego zostałem okradziony...

W wakacje pracowałem na koloniach. Pieniądze otrzymywałem do ręki. Chciałem przekazać właścicielce te pieniądze za wynajem osobiście. Powiedziała, że na początku września przyjedzie po nie. Minął tydzień, dwa i właścicielki nie było, nie odbierała telefonu. Stwierdziłem, że idę wpłacić do banku na konto właścicielki, bo ile można czekać?

Niestety, w drodze ktoś mnie okradł z tych pieniędzy (2 000 zł)... :( Nie wiem gdzie kradzież miała miejsce :( albo na pasach czekając na zielone światło, albo w tramwaju, w którym jak na złość nie było monitoringu.

Właścicielka teraz dręczy mnie o te pieniądze i grozi sądem a ja ich po prostu nie mam.