Pokrycie kosztów operacji zmian nowotworowych Bezy oraz leczenia Zespołu Cushinga i cukrzycy Barrego
Pokrycie kosztów operacji zmian nowotworowych Bezy oraz leczenia Zespołu Cushinga i cukrzycy Barrego
Opis zrzutki
Historia Bezy i Barrego
We wrześniu zeszłego roku życie naszej trójki odwróciło się do góry nogami. Nasze, czyli Barrego, Bezy i moje. Zaczęło się od tego, że na przełomie lipca i sierpnia zauważyłam, że Barry, psiak reaktywny, uparty i szybki jak strzała (mieszaniec prawdopodobnie niemieckiego teriera myśliwskiego) stał się podejrzanie spokojny, a przy tym przybrał na wadze w dość krótkim czasie. Wtedy jeszcze pomyślałam, cóż, mój psiak starzeje się. Ma już około 11 lat, trudną i smutną przeszłość. Urodzony na wsi, bezpański, przeganiany, kopany i bity (prawdopodobnie dlatego też w przeszłości stracił jedno oko). Potem kilka lat za schroniskowymi kratami. Te wszystkie wydarzenia nie mogły pozostać bez wpływu na obecny stan jego zdrowia. Jednak myliłam się. Doszły kolejne objawy: zwiększone pragnienie, zwiększona ilość oddawania moczu, kompulsywne pochłanianie jedzenia. I wtedy zaczęła się walka o życie mojego najdzielniejszego pieska. Pierwsza diagnoza to Zespół Cushinga. Włączyliśmy leczenie kosztownym lekiem vetorylem. Po kilku dniach okazało się, że Zespół Cushinga to nie jedyny problem zdrowotny Barrego. Kolejna diagnoza: cukrzyca. Barry był już w bardzo kiepskim stanie. Przestał jeść, był tak osłabiony, że nie potrafił utrzymać się na łapkach, które rozjeżdżały mu się, a ja musiałam nosić go na rękach. Kiedy Barry odzyskał apetyt do leczenia została włączona insulina, którą wstrzykiwałam mu co 12 godzin, choć strach przed hipoglikemią pozostał. I tak powoli zaczęliśmy oswajać się z diagnozą i zmianą trybu życia spowodowaną jego chorobami. Codzienne podawanie insuliny, vetorylu, suplementów diety, dieta dla diabetyków, umiarkowany, regularny ruch o określonych porach. A także sprawdzanie poziomu glukozy glukometrem z ucha Barrego, które graniczyło z cudem ponieważ jego żyły były prawie niewidoczne. Najbardziej obciążające psychicznie i fizycznie zarówno dla mnie, jak i Barrego było sprawdzanie krzywej cukrowej, czyli mierzenie poziomu glukozy co 2 godziny przez 12 godzin mniej więcej co 10 dni. W końcu na początku stycznia udało się dopasować dawkę insuliny i vetorylu tak, że Barry odzyskał dawną energię. Znowu stał się tym nadpobudliwym pieskiem sprzed choroby. Byliśmy tacy szczęśliwi, że najgorsze za nami. Jednak nie trwało to długo. Nagle z dnia na dzień Barry znowu przestał jeść, w związku z czym nie mógł przyjmować insuliny. Natychmiast zostały przeprowadzone badania, w tym USG jamy brzusznej i okazało się, że dodatkowo w woreczku żółciowym pojawiły się kamienie. Przez kolejne 5 dni jeździliśmy do kliniki. Barry otrzymywał kroplówki, zastrzyki, leki, był pod stałą opieką weterynarzy. Jednak jego stan się nie poprawiał. W sobotę rano pojechaliśmy przyjąć kolejne kroplówki. Niestety wieczorem serce Barrusia przestało bić, a moje serce rozpadło się na kawałki. Nie potrafię jeszcze się z tym pogodzić. Wszystko stało się tak nagle, a przecież było już tak dobrze.
Tak więc zostałyśmy we dwie, Beza i ja. W tym czasie, kiedy u Barrego wprowadzaliśmy leczenie cukrzycy i Zespołu Cushinga, u staruszki Bezy wyczułam guza przy tylnej lewej łapce, który szybko zmieniał wielkość. Pojechałyśmy do lecznicy i podczas dodatkowego badania USG, oprócz guza przy nodze, wykryto zmianę w jelicie grubym. Beza została zakwalifikowana do operacji. Pod koniec listopada przeszła zabieg usunięcia guza z lewego fałdu kolanowego oraz fragmentu jelita wraz z guzem. Koszt operacji wyniósł 2.000 zł. Otrzymałam wynik badań histopatologicznych i teraz czekamy na wizytę w sprawie ustalenia, czy będzie potrzebna Bezie chemioterapia.
Choroby tak skomplikowane, które zostały u moich psiaków zdiagnozowane prawie w tym samym czasie, wymagające natychmiastowej interwencji, wiązały się z wysokimi kosztami zabiegów, operacji, usg, pobycie w klinice, częstych wizyt weterynaryjnych (na początku diagnozy praktycznie każdego dnia byliśmy w gabinecie, potem co drugi dzień, następnie 2 razy w tygodniu), przyjmowaniu kroplówek, kosztownych leków (sam vetoryl jedno opakowanie wystarczające na miesiąc to koszt 300 zł., insulina ok. 150 zł. miesięczna kuracja), suplementów. W ciągu 4 miesięcy wydałam około 8.000 zł. To wszystko niestety zadziało się w trudnym finansowo dla mnie okresie i przerosło moje możliwości finansowe. Pozostały długi do spłacenia. A przed nami dalsza diagnostyka Bezy u onkologa i kardiologa, być może jeszcze będzie potrzebna chemioterapia. Beza mimo swojego sędziwego wieku jest bardzo dzielna i pełna życia. Dlatego też proszę o wsparcie. Będę ogromnie wdzięczna, jeżeli ktoś z Państwa będzie mógł nas wspomóc.
Gosia i Beza
Poniżej załączam dokumentację i rachunki.
Barruś, takiego go zapamiętam
Ostatnie próby ratowania Barrego
Beza przed operacją
Beza odpoczywająca po operacji
Na ściągnięciu szwów
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!

Wpłacający 44
Komentarze 6
Nasi użytkownicy założyli
853 977 zrzutek
i zebrali
Od Psawuowej ekipy
Jesteście niezastąpieni 💛
Dużo zdrówka dla psiaka!
Dziękuję bardzo.
Zdrowia dla pieseła.
Dziękuję bardzo.