Drodzy Grzałkowicze!

Poprzedni lockdown przetrwaliśmy wyłącznie dzięki waszej pomocy. Kiedy po przerwie otworzyliśmy się ponownie wydawało się, że już niedługo będzie normalnie. Powoli odbijaliśmy się od dna. Z czasem znów zaczęliśmy się cieszyć pełnym lokalem. Wydawało się, że pandemia jest w odwrocie. Wszyscy przywykliśmy do nowych warunków. Maseczek i obostrzeń. Uczyliśmy się funkcjonować w tej dziwnej rzeczywistości jaką przyniósł nam 2020 rok. Kiedy już prawie mieliśmy pewność, że wszystko w swoim tempie wraca do normy, rząd wylał na nasze głowy kubeł zimnej wody. Obecny czas to trudny moment dla każdego. Może nawet jest ciężej niż wcześniej, bo zbyt szybko uwierzyliśmy, że za rogiem czeka ta tak pożądana obecnie zwyczajność. Jeszcze nie tak dawno nie przyszłoby nam do głowy, że znów będziemy musieli prosić was o pomoc. 

Ale z każdym tygodniem słyszymy o kolejnych upadających lokalach, które przez ostatnie lata tworzyły w Łodzi niesamowity klimat. Zgodnie z przewidywaniami są to te miejsca za którymi nie stoją korporacje, tabelki i wysokobudżetowy marketing. To te puby, bary i restauracje, stworzone z myślą, że potrzebujemy alternatywy dla komercji. Których celem było budowanie własnej małej społeczności doceniającej ich rodzinną, przyjazną atmosferę. Grzałka 55 przez te parę lat działalności stała się miejscem, gdzie możemy na chwilę zapomnieć o podziałach, poznać ludzi, którzy choć pozornie różnią się od nas pod każdym względem, ale w gruncie rzeczy, kiedy wyjdziemy ze swojej bańki okazuje się, że wiele nas łączy. Gdzie nie istnieje słowo "dyskryminacja". W którym przy dźwiękach dobrej muzyki, szotach i drinkach tworzonych przez barmana Mikołaja pomagaliśmy Wam zapominać o problemach i przez chwilę odciąć się od trudności, szczególnie w tym ostatnim pokręconym okresie. Tutaj zawiązywały się przyjaźnie, a nawet rodziły się związki. Rozwoju niektórych relacji mogliby nam pozazdrościć twórcy Tindera. Większość stałych bywalców to ludzie, którzy wpadli na kilka piw, a zostawali na dłużej. To Wy tworzyliście ten klimat i mamy nadzieję, będziecie to robić nadal, a my nie dołączymy się do listy pożegnań na którą patrzy się coraz smutniej. 

Naprawdę trudno znów prosić o wsparcie finansowe, ale to dla nas jedyne wyjście, żeby to co tu wszyscy razem stworzyliśmy nie stało się wyłącznie historią. Poprzednim razem obiecaliśmy, że szybko się odwdzięczymy, ale musicie dać nam czas, a jeśli się uda przetrwać to z pewnością coś wymyślimy. Ważna jest dla nas teraz każda złotówka. Mimo trudnej sytuacji wciąż wierzymy, że jest tylko jeden Jarosław, który może zdecydować, że Grzałka na zawsze zniknie z mapy Łodzi. I nie jest to smutny starszy pan z kotem.