id: bc9m9f

Clyde walczy o życie - pomóżmy mu wygrać z FIP!

Clyde walczy o życie - pomóżmy mu wygrać z FIP!

Nasi użytkownicy założyli 1 149 457 zrzutek i zebrali 1 195 872 178 zł

A ty na co dziś zbierasz?

Aktualności1


  • 0Komentarzy
     
    2500 znaków

    Nikt jeszcze nie dodał komentarza, możesz być pierwszy!

    Czytaj więcej
Ta zrzutka nie ma jeszcze aktualności.

Ta zrzutka nie ma jeszcze aktualności.

Opis zrzutki

Nasz półroczny kociak, połowa duetu Bonnie i Clyde, potrzebuje Waszej pomocy w leczeniu śmiertelnej i bardzo szybko postępującej choroby - FIP. Jego życie zostało wycenione na 10 000 złotych, to koszt 84-dniowej terapii bolesnymi zastrzykami z lekiem, którego dawka uzależniona jest od wagi kota i objawów choroby. Ale Clyde jest dzielny (zdecydowanie ma to po mnie) i wiem, że nie podda się, jeśli tylko damy mu szansę na leczenie!


DZISIAJ

"To tylko zwierzę" - tak może pomyśleć tylko ktoś, kto nigdy nie dotknął ciepłej łapki, nie zobaczył radości w oczach rozbrykanego futrzaka, nie zakochał się od pierwszego wejrzenia w spiczastych uszach. Nasze koty to żywe stworzenia, pełnoprawni członkowie naszego mieszanego stada. Jak można pogodzić się z wyrokiem śmierci? Wyrokiem, który poraził nas jak grom z jasnego nieba, bez prawa apelacji czy obrony...


CO TO JEST FIP?

FIP, czyli zakaźne zapalenie otrzewnej, to choroba wywołana przez mutację kociego koronawirusa FCoV. Postępuje bardzo szybko i agresywnie, wywołując szereg objawów, takich jak płyn zbierający się w jamie brzusznej, problemy okulistyczne i neurologiczne, oraz wysoką, niedającą się zbić lekami gorączkę. Kot na waszych oczach gaśnie...


NIE POKONASZ NAS!

Po rozpaczliwych poszukiwaniach pomocy okazało się, że FIP jednak jest uleczalny! Tak, jest lek, który podawać trzeba codziennie przez długie 84 dni w formie bolesnego zastrzyku. Mimo wszystko wyniki tego leczenia, chociaż obecnie nadal eksperymentalnego, są na prawdę optymistyczne!


Niestety, jak na jedyny sposób ratowania życia przystało - lek ten jest koszmarnie drogi. Wybór pomiędzy śmiercią przyjaciela, a długą i kosztowną walką o jego życie, to nie jest żaden wybór. Nie byliśmy przygotowani na to co nas czeka, pierwszy tydzień leków udało się zapewnić z naszych oszczędności, jednak te szybko się kurczą. Ze strachem o to, jak damy sobie radę, ale też z wiarą, że odzyskamy naszego dawnego Klajdzika, zakasamy rękawy i bierzemy się do pracy.


To oficjalne - podjęliśmy rękawicę i walczymy. Już jeden dzień po potwierdzeniu diagnozy zdobyliśmy pierwsze życiodajne fiolki i rozpoczęliśmy leczenie, żeby wykurzyć tego wirusa-mutanta z ciała Clyde'a jak najszybciej. Wszyscy, którzy w jakikolwiek sposób zechcą nas wesprzeć (chociażby udostępniając naszą zbiórkę) są naszymi przyjaciółmi. Nasze drzwi są dla Was zawsze otwarte, chętnie Z Clydem przybijemy Wam piątkę jeśli kiedykolwiek będziecie w okolicach Wejherowa. Każda pomoc jest na wagę złota i każde wielkie serducho zostanie docenione - to pewne, że nasze futro odwdzięczy się Wam po stokroć życiem pełnym radości i miłości.


Poniżej opisałam historię naszego ludzko-kociego stada, jeśli chcielibyście bliżej nas poznać!


GRUDZIEŃ 2020

Zimą zamieszkał z nami kilkumiesięczny rozbrykany koci duet - Bonnie i Clyde. Muszę przyznać, że ilość energii, którą codziennie wykorzystywały przy demolce mieszkania podczas kocich zabaw, była godna legendarnej pary noszącej te imiona. Ich ulubionym dźwiękiem było odsuwanie szuflady z zabawkami, oraz wstawiania czajnika na wodę, którą zalewaliśmy ich jedzenie (wiecie, ciepły sosik do karmy jest zawsze w cenie). Wieczorami ich mruczenie kołysało nas do snu, mrużąc oczy nawet przez chwilę nie przeszło nam przez myśl, że z dnia na dzień to wszystko może się zmienić, jak za pstryknięciem palcami ślepego losu.


Clyde nigdy nie był typem samca alfa. Młodszy o 2 miesiące od przyszywanej siostry, chuderlawy, z wiecznie cieknącym noskiem - robiliśmy wszystko, by nabrał prawdziwej kociej odporności (i masy 💪). Mimo łapania od czasu do czasu lekkich infekcji (szybko przyzwyczailiśmy się do kichania nam w twarz podczas porannej pobudki na jedzenie), kocie dziecko miało wyniki wszystkich badań jak młody bóg (a badaliśmy go ze wszystkich stron, dosłownie).


STYCZEŃ 2021

Pierwsza czerwona lampka zapaliła nam się, gdy na początku stycznia ni stąd, ni z owąd, Clyde obudził się z bolącym, czerwonym okiem. Szybka wizyta u weterynarza i diagnoza - zapalenie błony naczyniowej. Niesamowity widok - piękna kocia zielona tęczówka, powoli wypełniała się czerwonymi naczyniami. Po podaniu leków ból i zmiany w oku szybko ustały (w mniej niż tydzień!).


Nie mogliśmy jednak ustalić konkretnej przyczyny tego zapalenia. A mogło być ich na prawdę wiele, łącznie z tym, że podczas zabawy dostał od Bonnie lewy sierpowy prosto w twarz (co było możliwe). Wtedy pierwszy raz zrobiliśmy badania na najpoważniejsze choroby, które mogą tak nietypowo się objawić.


Na początku stycznia 2021, Clyde otrzymał UJEMNE wyniki na FeLV, FIV (kocia białaczka i HIV) i toksoplazmozę (to co ludzie łapią po wylizywaniu kocich kuwet). Zrobiliśmy mu również tak zwany "FIP screening", czyli dokładne badania krwi, które wykluczają śmiertelną i bardzo agresywnie postępującą chorobę. I wtedy... Wyniki nadal były idealne! Z tego obszernego zestawu badań, tylko jeden parametr był pozytywny - obecność kociego koronawirusa. Zostaliśmy jednak uspokojeni, ponieważ tego wirusa posiada tak na prawdę mnóstwo kotów (zwłaszcza takich bied jak nasze, adoptowanych z fundacji) i większość zarażonych radzi sobie z nim niemal bezobjawowo.


c8a223fe6dabafbc.jpegLUTY 2021

Już miesiąc później, Clyde z dnia na dzień stał się zupełnie innym kotem. Zamiast brykać z siostrą po całym domu, gryząc nas w stopy, gdy leżeliśmy wieczorami w łóżku, kociak stracił całą chęć do życia. To było jak cios przez żebra wprost w serce. Codziennie przyprawiał mnie o zawał serca, gdy znajdowałam go śpiącego na ziemi w pozycjach "mamo, odchodzę".


Wizyty u weterynarza utwierdzały nas w tym, że nie jest to chwilowe niedomaganie. Gorączka, która nie reagowała na żadne leki, dochodziła do ponad 43 stopni. Apetyt powoli zanikał, tak samo jak ta iskra kociego dziecka w jego oczach. Po takim widoku ma się ochotę tylko położyć na ziemi obok swojego futrzanego przyjaciela i wypłakiwać morze łez.


To wtedy postanowiliśmy zrobić, już po raz drugi, FIP screening. Telefon w dzień kota, 17 lutego, rozkruszył mi serce na miliardy tycich kawałeczków. To, czego absolutnie nikt nie chce usłyszeć, rozbrzmiewało mi w głowie po zakończeniu rozmowy jeszcze bardzo długo, wyciskając z moich oczu ile się dało. Clyde umiera. Na moich oczach. Leżąc na moim ramieniu. Mrucząc już tylko bardzo cichutko.

gd931de5a665ac4d.png

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Pierwsza na świecie karta do przyjmowania wpłat. Karta Wpłatnicza.
Pierwsza na świecie karta do przyjmowania wpłat. Karta Wpłatnicza.
Dowiedz się więcej

Jeszcze nikt nie założył skarbonki na tej zrzutce. Twoja może być pierwsza!

Wpłaty 66

 
Dane ukryte
2 zł
TK
Tomasz Kacprzak
20 zł
AP
Ania Przestrzelska
5 zł
 
Dane ukryte
20 zł
ZB
Zbigniew
20 zł
PL
Patrycja Logo
150 zł
KK
Magda Kocuniak
70 zł
WZ
Wiktoria Zielińska
15 zł
Zobacz więcej

Komentarze 6

 
2500 znaków