Kombinator to kociak, który brykał szczęśliwie w domu tymczasowym, a każdy, kto tylko go poznał, od razu się zakochiwał. Niestety – do czasu. Mały jest poważnie chory, ale póki można go leczyć: nie chcemy się poddać. Jedyna terapia, która może mu pomóc, to lek eksperymentalny, który sprowadzamy na własną rękę.

Kombinator, dlaczego?!

Kombi to kot idealny. Trafił do nas na dom tymczasowy. Kocha człowieka, dużo się przytula, mruczy jak największy traktor. Żaden kot nie zasługuje na taką chorobę, ale Kombi w szczególności. Mały, no wykombinuj coś…

W brzuchu Kombinatorka zebrał się płyn. Wygląda jakby połknął balon. Jest też osłabiony, karmimy go strzykawkami, jest pod kroplówką. Załatwia się pod siebie, nie ma już siły wstać, spada mu temperatura ciała. Czy to już czas, by pozwolić kotu odejść? Zastanawialiśmy się. Ale gdy już rozwiązywaliśmy swoje etyczne zagadki i podejmowaliśmy powoli decyzję o uśpieniu, Kombinator wykazał wolę życia. Wzrosła mu temperatura, spróbował zawalczyć.

Jeśli on chce – i my musimy dać radę.

By miał profesjonalną opiekę, która utrzyma go przy życiu i spróbuje postawić na łapy, maluch został w szpitalu dla zwierząt, gdzie spędziłyśmy pół nocy, płacząc i trzymając go na rękach.

Nagłe pojawienie się płynu (w niedzielę) i osłabienie kociaka totalnie nas załamało. Gdy zdiagnozowaliśmy FIP, byliśmy w kropce. Weterynarz mówił, że tego się nie leczy, więc radził uśpić kota. Ale gdy wyczytałyśmy, że jest szansa na wyleczenie go, pojawiła się nowa nadzieja. Kombi czuł się jeszcze w miarę okej i wiedziałyśmy, że możemy sobie na to pozwolić etycznie.

Terapia eksperymentalna

FIP, czyli zakaźne zapalenie otrzewnej, jest uznawana za chorobę nieuleczalną. Nie ma na nią leku uznanego przez lekarzy. Trwają jednak badania nad terapią eksperymentalną GS. Nie jesteśmy idealistkami, nie uwierzyłybyśmy w leki warte kilka tysięcy złotych, które trzeba sprowadzać, gdyby nie to, że to naprawdę leczy koty chore na FIP. Znamy przypadki w Polsce kotów, które po kilku dawkach leku zaczęły się czuć o wiele lepiej. Płyn zszedł, kot zaczynał samodzielnie jeść, pić, po prostu normalnie żyć. Te koty żyją, choć weterynaria postawiła na nich krzyżyk.

Jeśli jest szansa, że tak samo będzie z Kombinatorem, że pokaże wszystkim figę z makiem i mimo takiej tragicznej choroby i tragicznego stanu obecnie przeżyje, to będziemy bardziej niż szczęśliwe. Bardzo nam na nim zależy, kochamy tego kociaka.

Spuszczamy płyn z brzucha, by trochę mu ulżyło i mógł łatwiej oddychać. Kombinator podczas nocy w szpitalu dostał profesjonalną opiekę, podawano mu tlen, płyny, leki.

Na co pieniądze?

Gdy Kombinator poważnie zachorował, wypłaciłyśmy wszystkie swoje oszczędności. Pożyczyłyśmy na leczenie.

Terapia lekami z Chin kosztuje mnóstwo. Do tego wszystkie badania, które powtarzamy codziennie, wizyty u weterynarzy, noce w szpitalach dla zwierząt. Powyższa kwota jest bardzo duża, wiemy to, same to czujemy, wydając codziennie kolejne setki złotych.

Ale jeśli jest cień szansy, że to pozwoli żyć Kombiemu dalej, nie mamy innej możliwości, tylko zrobić wszystko, by się udało.