A gdyby tak nagle stracić dom? Gdyby w ciągu jednej nocy spłonęło łóżko, stół, ulubione kubki dzieci z dinozaurami, ciepła kurtka, okno, przez które wyglądasz do ogrodu, wyczekując wiosny, drzwi, przez które wychodzisz z dziećmi do przedszkola, archiwum zdjęć gdzie widać pierwsze kroki dziewczynek i synka malującego kosmos. Znika szuflada z dokumentami, narzędzia będące warsztatem pracy, …? Nie ma ścian, podłogi… Znika wszystko…

Jaki byłby kolejny poranek, gdy gryzący dym opadnie?

To się wydarzyło naprawdę wczoraj w Stawigudzie. Doszczętnie spłonął Dom Adama Bali, w którym mieszkał z trójką swoich dzieci – Grzesiem (8 lat), Hanią (4) i Zosią (6).

Sprawmy razem, aby znów mieli gdzie mieszkać i cieszyć się wspólnym życiem.

Każda wpłacona kwota ma znaczenie.

Na co zbieramy?

Na odbudowę. Na materiały i fachową pomoc, bo wszystkiego samemu się zrobić nie da.

Czym jest ten dom?

Jednocześnie schronieniem dla rodziny i miejscem gdzie spotykali się ludzie - Otuliną. Tak nazwaliśmy to miejsce, bo jednocześnie mieszkając uczestniczymy w życiu lokalnym. Odbyło się już kilka spotkań, na przykład warsztaty z budowy budek lęgowych, warsztaty ogrodnicze, koncerty na naturalnych instrumentach, w tym pierwszy koncert gongów na świeżym powietrzu. Były pomysły na udostępnianie sali do ćwiczeń, prezentacje filmów edukacyjnych, spotkań, warsztaty kulinarne, zajęcia dla spodziewających się potomstwa ojców chcących zbudować kołyskę - to przykłady - a w zasadzie worek jest wciąż pełen pomysłów. W zasadzie już rozpocząłem lokalną wymianę produktów spożywczych z nadzieją stworzenia miejsca na jej wymianę rolnicy/producenci/klienci na zasadzie np. ekotargu lokalnego, czy też kooperatywy spożywczej. Było tego wiele, przez chwilę przygasło i znowu się odnawia dzięki ludziom wokół - tej magicznej społeczności, która niby uśpiona pojawiła się podając pomocną dłoń.

Jestem wdzięczny za każde zaangażowanie w naszą Otulinę.

Do zobaczenia!

Adam