Kochani... Zawsze starałam się pomóc jak tylko mogłam... Zawsze wierzyłam, że dobro wraca... I zawsze, ale to zawsze odmawiałam jakiegokolwiek wsparcia finansowego... W ogromie długów, które się nawarstwiały od około października zeszłego roku, gdyż klient za remont mojemu mężowi nie wypłacił całej sumy ( chce żebyśmy do tego dochodzili drogą sądową, a nas na to po prostu nie stać)- oraz obecnego przestoju zleceń w branży budowlano - wykończeniowej i nieczynną ręką i dotychczasowym łataniem długów w postaci kredytów i zapewnieniem rodzinie, dzieciom jedzenia - mamy już obecnie jedno wezwanie przedsądowe... Tego już po prostu w chwili obecnej sami nie udźwigniemy... Szukam pracy, ale po paru latach zanim syn się dostał do przedszkola i późniejszej walce przeciw m.in segregacji sanitarnej- doszłam do tego momentu, że proszę Was o pomoc z pokorą i mimo wszystko z nadzieją jeszcze póki co ... Wasza Muszka