id: 4g357w

HAKER – psi weteran walczy aby stanąć na 4 łapki po operacji kręgosłupa, wojsko odmówiło emerytury

HAKER – psi weteran walczy aby stanąć na 4 łapki po operacji kręgosłupa, wojsko odmówiło emerytury

Our users created 1 201 380 fundraisers and raised 1 274 448 753 zł

What will you fundraise for today?

Updates28

  • Posumowując wydatki związane z leczeniem i rehabilitacją Hakera:

    Na koniec (uwzglęniając maj) czerwca 13.360,67 zł

    Na koniec lipca kwota osiagnęła 15.720,96 zł

    Sierpień stan na dzień 24.08.2024 r zamyka się kwotą 20.068,62 zł.

    Zestawienie nie uwzględnia wydatków na paliwo i art. spożywcze.


    Wstępnie zarezerowany termin kolejnej operacji 09.09.2024, gdzie zostanie dokonana kastracja (mamy zapalenie prostaty) oraz usunięta zmiana na lewej powiece, która się powiększa i drażni oko.

    Udało się poprawić wynik tarczycy dzięki czemu możemy przeprowadzić zabieg.


    Bardzo dziękujemy za wsparcie wszystkim darczyńcom, którzy umożliwili tak intensywną rehabilitację dzięki czemu Haker może dzisiaj chodzić. Niestety stan tylnych łap jest jeszcze do przepracowania, wiek i służba zrobiły swoje. Obecnie podczas spacerów przemieszcza się na szelkach, które podtrzymują tylne łapy. Kontynułujemy laseroterapię oraz ćwiczenia. Do końca swojego życia będzie miał monitorowany guz na prawym nadnerczu, który obecnie wg opinii onkologa nie jest aktywny.


    Jeszcze raz bardzo dziękujemy, że możemy korzystać ze zrzutki i pomóc Hakerowi aby jego "emerytura" sprawiała mu radość.

    Zapraszamy do aktualności na profil FB Haker.psi.weteran.

    lOpdSDtU7WOOWGkP.jpg

    0Comments
     
    2500 characters

    No comments yet, be first to comment!

    Read more
There are no updates yet.

There are no updates yet.

Description

Haker – psi weteran walczy aby stanąć na 4 łapki po operacji kręgosłupa, wojsko odmówiło emerytury

 

 

Tekst będzie długi, ale chcę, aby każdy kto się pochyli nad zbiórką – wiedział dlaczego ona powstaje.

Cześć. Mam na imię Haker, takie imię otrzymałem gdy przyjęli mnie do wojska. Udało mi się przejść wszystkie testy i okazało się, że jestem idealnym „gryzakiem”, tak potocznie o takich jak ja mówią w armii. Ostatecznie uzyskałem specjalizację jako pies patrolowo-obronny. Mój przewodnik Darek wraz ze mną zdobył 1 miejsce w zawodach przewodników i psów służbowych (zdj.). Całą swoją młodość i zdrowie poświęciłem pracy dla Ojczyzny, aż nadszedł dzień, gdy wydano rozkaz, że odejdę na emeryturę. Kiedy kończyłem służbę miałem już wiele blizn, stoczonych walk, a w jednej straciłem część ogona, innym razem zyskałem 5 tytanowych śrub w kolanie. Byłem dzielny, odważny i nieustraszony.

Do cywila wyjechałem do Wrocławia w 2020 r., gdzie zamieszkałem z moją nową opiekunką - Eweliną. To na emeryturze nauczyłem się, że jednak łóżko też jest dla mnie i chyba zdobyłem nowe umiejętności, bo Ewelina mówi, że jestem największym przytulasem na świecie. Polubiłem emeryturę, codzienne spacery do lasu, na łąki lub nad Odrę oglądać zachody słońca.

Moja opiekunka w 2022 r., wystąpiła z wnioskiem o przyznanie mi oficjalnie emerytury na którą ciężko pracowałem, ale Armia mi odmówiła, bo zostałem wycofany ze służby przed 2021 r. i nie jestem na stanie jednostki (zdj.). Mój stan zdrowia zaczął się pogarszać, szczególnie mój kręgosłup i stawy zaczęły szwankować. Moja opiekunka zawsze dbała abym dostawał suplementy i regularnie był badany. Z czasem zacząłem dostawać Librele i byłem pod opieką prof. Kiełbowicza, który postawił mnie do pionu, gdy moje tylne łapki odmówiły mi posłuszeństwa. Jak to mówi Ewelina – miesiąc bez weterynarza, miesiącem straconym.

Było już całkiem dobrze, szykowałem się na kolejne lato i wygrzewanie na słoneczku moich kości bo w grudniu skończyłem 12 lat, a to już bardzo szacowny wiek. Jednak 27 maja 2024 r. nagle w trakcie spaceru położyłem się i nie mogłem już wstać. Ewelina szybko zawiozła mnie do prof. Kiełbowicza i zrobili mi badanie RTG oraz pobrali krew do badania. Okazało się, że mam spondylozę dobrzuszną stopnia III pomiędzy kręgami L7-S1, oraz spondylozy boczne i zwężenie przestrzeni międzykręgowych. Tak samo wyszło w odcinku L1-L4 i L2 oraz L3. Wykazano też, że mam umiarkowanie zaawansowaną chorobę stawu kolanowego prawego i lewego. Zalecono mi konsultację neurologiczną, mówili dużo mądrych słów, których nie rozumiałem, ale mój człowiek wszystkim się zajął. Niestety nie mogłem się ruszać, nawet próby przenoszenia sprawiały mi ból. Nie mogłem się opróżniać i musieli mi robić nie fajne lewatywy i opróżniać pęcherz. Ale byłem dzielny jak zawsze i wszystko znosiłem, bo mój człowiek mówił – że damy radę i będzie dobrze.

Trafiliśmy na konsultację neurologiczną, gdzie okazało się, że mam dodatkowy problem w odcinku szyjnym kręgosłupa i to on powoduje paraliż. Zrobili mi TK, a ponieważ jestem już w szacownym wieku, musiałem mieć asystę anestezjologa dodatkowo płatną. Ewelina postanowiła, że jak już mam być usypiany do badania to zwiększymy zakres o część klatki piersiowej oraz brzuch. I znowu mówili takie mądre słowa, że mam discospondlitis, liczne KMK i kręgi piersiowe oraz piersiowo-lędźwiowe z cechami zapalnymi. Z badania wyszło też, że mam Koprostazę, guz nadnercza o średnicy 10 mm, powiększoną prostatę – prawdopodobnie łagodnie (zdj.).  Tego dnia 04.06.2024 r. zostałem zoperowany przez prof. Wrzoska i usunięto mi wypuklinę dyskową na PMK C5-6 i zrobiono dekompresję chirurgiczną oraz odbarczenie kompresji rdzenia kręgowego metodą korpektomii brzusznej (zdj.). To była bardzo droga operacja, a przed nami jeszcze pojawiło się kilka problemów, z którymi musieliśmy się zmierzyć. Bo ja i Ewelina wszystko robimy razem, więc do tej wojny też ruszyliśmy razem tj. ona się ruszała, a ja leżałem i wspierałem ją emocjonalnie. Nie mam emerytury więc nie mogłem pomóc finansowo, to chociaż w inny sposób zacząłem pomagać. Ze względu na guz oraz moje śruby w kolanie, nie mogłem przejść rehabilitacji w postaci magnetoterapii i elektrostymulacji. Zacząłem w domku ćwiczyć kinezyterapię, stymulowanie mięśni i chodzę na laseroterapię. Byłem bardzo cierpliwy i ciężko pracowałem ćwicząc choć czasami było bardzo trudno, ale po 10 dniach od operacji, mogłem już sam mostkować, samodzielnie pić (wcześniej podawano mi w strzykawce) i samodzielnie jeść. W trakcie rehabilitacji musieliśmy stoczyć walkę z puchnącymi „klejnotami rodowymi”, dostałem Ypozane i wróciły do normy, ale pojawił się problem z pęcherzem i zacząłem kolejne leczenie, okazało się, że jak tylko zwalczymy jedną bakterię to antybiogram pokazuje kolejną i ostatecznie biorę już 4 antybiotyk i ciągle mi pobierają krew i każą robić siusiu do kubeczka. Ale ja jestem dzielnym wojownikiem i się nie poddaję. Po USG okazało się, że mam powiększoną prostatę.

W między czasie dostałem wielkie łóżko fizjoterapeutyczne, na którym mogłem swobodnie spać i ćwiczyć, a teraz już sam siadam i zmieniam pozycję, bo szkoda mi było ciągle budzić wszystkich co 2 – 3 godziny, żeby mnie obracali, a musieli obracać, żeby nie było odleżyn. Potem jak już zacząłem sam się podnosić na przednich łapkach, to jeszcze trzeba było dopracować tylne i dostałem takie śmieszne szelki, myślałem, że pomylili mi przód z tyłem, ale mówili że tak właśnie ma być. Dziwne to bo mi każą tak chodzić, ale w sumie to tak jest lepiej bo się nie wywracam. Żeby mnie lato nie ominęło to dostałem od Eweliny taki wózek (zdj.) w którym mogę być wożony na spacery.

Każdego dnia robię postępy, prawie 7 tyg. temu przeszedłem poważną operację kręgosłupa. Ale jak przystało na wojownika nie poddaję się i przy wsparciu mojego człowieka robię wszystko aby znowu stanąć na 4 łapach.

Jednak skończyły się oszczędności, a ja nadal muszę chodzić na rehabilitację (laseroterapia), chcę też po wyleczeniu pęcherza spróbować swoich sił na bieżni wodnej, bo muszę odbudować mięśnie. Czeka mnie jeszcze leczenie prostaty, guza na nadnerczu i leczenie śledziony. Choć oboje z Eweliną robimy co w naszej mocy, nie poddajemy się zmęczeniu czy nie przespanym nocom, to jednak wszystko opiera się o finanse. Chcemy was prosić o wsparcie, tak abyśmy mogli działać dalej bez obawy, że zabraknie nam na dalsze leczenie. Do tej pory koszty wizyt u weterynarzy, badania, leki i akcesoria pomagające w rehabilitacji wyniosły około 13.000,00 zł i za wszystko płaci mój człowiek bo bardzo mnie kocha i nie chce stracić. Ja też kocham swoje życie dlatego jestem dzielnym wojownikiem, proszę pomóż mi.

 

 

There is no description yet.

There is no description yet.

Location

The world's first Payment Card. Your mini-terminal.
The world's first Payment Card. Your mini-terminal.
Find out more

Moneyboxes

Add moneybox

Nobody created moneybox for this fundraiser yet. Your moneybox may be the first!

Donations 408

preloader

Comments 13

 
2500 characters