Złapany w Toruniu kocurek pojechał na zabieg kastracji. W gabinecie pobrano krew na badanie, otrzymał profilaktykę i czip, nacięto uszko. Po wszystkim Rudolf został odwieziony w miejsce, z którego przyjechał. Nie będę nikogo oszukiwał, że w takich sytuacjach osoby, które złapią kocurka najczęściej dzwonią do schroniska lub organizacji, dopiero po odmowach lub braku reakcji dzwonią do mnie. Niestety bardzo kumuluje to koszty moich działań. I dziwne dla mnie jest, że instytucje, które od wielu lat zajmują się kastracjami nie są wstanie pozyskać od miasta na ten cel odpowiednich środków i robią bardzo niewiele w celu ich pozyskania.

Też chciałbym mieć na start zagwarantowane opłacenie kilkudziesięciu kastracji. Niestety nie mam i muszę na ten cel prosić o pomoc na bieżąco.

Bardzo proszę o pomoc w opłaceniu faktury, której termin płatności minął 4 września.