Lucky to cudowny 4,5 letni kundelek z dominującą dozą genów terriera. Jest bardzo żywiołowy, uwielbia długie górskie wędrówki i aktywne spędzanie czasu. Kocha ludzi, jest bardzo towarzyską przylepą, która wdrapuje się przy byle okazji na kolana nawet nieznajomym :) Historia Luckiego nie jest Nam dokładnie znana. Znaleźliśmy Go jako 4-tygodniowego szczeniaka w opuszczonym pustostanie. Niestety praktycznie od początku Lucky jest częstym gościem w gabinecie weterynaryjnym z powodu problemów trawiennych. Początkowo były to co jakiś czas zaparcia lub naprzemienne biegunki i wymioty, a rok temu historia nabrała tempa. Lucky dostał silnego ataku bólu podczas, którego zwijał się, nie umiał chodzić itp. Po szybkiej interwencji lekarskiej i szeregu badań okazało się, że oprócz chorej tarczycy Lucky jest całkowicie zdrowy. Odetchnęliśmy z ulgą, niestety na krótko. Ataki bólowego w okolicach brzucha powtarzały się praktycznie co miesiąc, a Lucky, który jednego dnia rozbrajał energią, drugiego stawał się typowym kanapowcem, który nie miał na nic siły. Wprowadziliśmy odpowiednią dietę, dawkowaliśmy porcje karmy, zwracaliśmy uwagę na to co je i na chwilę sytuacja się poprawiła. W sierpniu br zrobiliśmy kompleksowe badania krwi. Tarczyca w porządku, jednak dr prowadzącego zaniepokoiła bardzo niska liczba płytek krwi. Znając Luckiego praktycznie od początku szybko zlecił badanie kału na krew utajoną. Okazało się, że słusznie, gdyż wynik brzmiał - obecna. Lucky zachowywał się normalnie, poza drobnym epizodem sprzed dwóch tygodni kiedy rano wstał z bulgotaniem w okolicy jelit i wstrętem do jedzenia - na codzień jest potwornym łakomczuchem - wiedzieliśmy, że jest coś nie tak. Po kolejnych konsultacjach dr poinformował, że w przypadku Luckiego najlepszą opcją do wyjaśnienia sytuacji będą genetyczne badania krwi. Ich koszt waha się w granicy 1000 zł. Jeśli nic nie wykażą będziemy musieli zrobić dodatkowo gastroskopię, ewentualnie kolonoskopię, USG ITP. Kochamy naszego psa nad życie, jest członkiem rodziny i chcemy dla Niego normalnego życia bez bólu i ciągłego strachu kiedy znowu wydarzy się sytuacja, że w środku nocy lądujemy na dyżurze. Nigdy nie chcieliśmy prosić o pomoc, bo to my zawsze pomagamy angażując się w różnego rodzaju akcje, ale z uwagi na ogrom wydatków, jakie ostatnio ponieśliśmy, zwracamy się w imieniu Luckiego o wsparcie. Serdecznie dziękujemy za każdą, nawet najmniejszą pomoc.