Historia muszkieterka jest tragiczna,

We wrześniu z uwagi na zepsute auto znajoma zawiozła nam kociaki na adopcje. Pamiętam jak mówiła, że ma nadzieję, że przyniesie szczęście.

Dom wydawał się fajny, adopcja w dwupaku marzenie. Co prawda przeciągana, bo Pan miał plany wakacyjne ale czekam. (Nie chodzi o narzekanie, chodzi o to że pobyt kotów u weterynarza też kosztuje, każda doba)

Po tygodniu od adopcji telefon, syn ma.alerfie musimy zwrócić koty. (Zdziwiona bo wcześniej koty mieli, ale podobno i jawy były zbyt ostre ,sby ryzykować) Powiedziałam, że nie da się ocenić adaptacji do alergenu po tygodniu, jednak no co zrobić ważne żeby kot nie wylądował na ulicy.

Z uwagi na zepsute urlo poprosiłam aby Państwo przywieźli nam je z powrotem do Częstochowy.

Telefon: kontenerek się otworzył...uciekły.

Czy kontenerek musiał być źle zamknięty oczywiści. Kilka tysiecy na ylutrzymanie kociąt w gabinecie....leczenie, pobyt, stanie, łapanie

Kontenerek się po prostu otworzył....

Jednak to nie pora na wkurzenie, kiedy ktoś też słychać że przeżywa.

Błagam, proszę, tłumacze, jak złapać na klatkę łapke 3 dni urlopu zmarnowane, telefon udało się! Złapane. Jutro podjedziemy do gabinetu.

Za 3 dni dzwonię do mojej Pani weterynarz " przyjechał tylko jeden"

Pisze do ludzi czemu, tylko jeden?

" A bo drugi jednak z nami zostanie, wybrał nas sobie i nie mamy serca zwracać...."

Dziwne wydało mi się że alergia przeszła, ale ważne że.jwden dom dom. Od października drugi muszkieterek siedzi w kociarni.

Niestety nie jest kolankowy, bardziej lękowy i zwykły z niego burek.

Tydzień temu wiadomość....

Pani Agnieszki, jakby mało kociak przeszedł właśnie go badam, płyn w podbrzuszu, testy,

Fip.....

To jest ciężki rok dla Muszkieterka.

I dla mnie. I znów muszę Was prosić o pomoc