Są takie momenty w życiu których nigdy byś się nie spodziewał. Takim momentem było spotkanie mojego brata który urodził się kilka tysięcy kilometrów ode mnie , a na dodatek jedenaście lat po mnie. Ale jeżeli bóg istnieje to chciał żebyśmy się spotkali i udowodnili że dla miłości i braterstwa nie istnieją żadne granice.

Pomimo tego, że nie płynęła w Nas ta sama krew, Kakha był dla mnie jak brat którego nigdy nie miałem. Kiedy się poznaliśmy podczas imprezy u Naszego wspólnego znajomego, On siedział w rogu stołu, cichy spokojny i małomówny. Patrzył spod byka obserwując czy jego bliskim nie dzieje się krzywda. Od razu poczułem, że coś mnie z tym człowiekiem łączy i tak zaczęła się nasza piękna lecz jak się okazało za krótka podróż.

Był człowiekiem ciepłym, małomównym otaczającym wokół Siebie aurę niedostępności dla osób których nie znał, ale za osoby bliskie był gotów zginąć i niestety tak też się stało. Był osobą bardzo silnie wierzącą. Wyjechał ze Swojego kraju w wieku 25 lat w celu utrzymania Swojej rodziny. Pracował legalnie od rana do wieczora, odmawiając sobie praktycznie wszystkiego. Po zrobieniu opłat zostawiał sobie totalne minimum na przeżycie. Resztę wysyłał rodzicom. Nie wyobrażał sobie, że może inaczej postąpić. Gdy pojechaliśmy do Gruzji na urlop nie chciał z nami nigdzie jeździć i zwiedzać bo pomagał rodzicom. Pomagał przy sadzeniu fasoli, kukurydzy. Pracował ciężko w polu zamiast odpoczywać i cieszyć się życiem. Remontował dom żeby rodzicom żyło się lepiej. Nigdy nie myślał o Sobie, zawsze myślał o bliskich.

Wczorajszej nocy został obudzony przez telefon od swojego kuzyna który został zaatakowany przez grupę pijanych mężczyzn. Bez zastanowienia ubrał spodenki, koszulkę i buty, zbiegł na dół, gdzie pobiegł do swojego kuzyna i zaczął biec z nim z powrotem do klatki. Niestety nie zdążyli. Kuzyn został odciągnięty i pobity. On nie miał tyle szczęścia. Został ugodzony nożem 6 razy w tym raz w to, co miał największe i najpiękniejsze… w serce.

Potrzebujemy pomocy. Muszę pomóc sprowadzić Jego ciało do Jego rodziny. Chcemy też wymierzyć sprawiedliwość i dopilnować aby osoba winna za jego śmierć została ukarana, a to również wiąże się z kosztami. Nie mogę tez pozwolić aby jego rodzina pozostała bez środków do życia. Obiecaliśmy sobie kiedyś, że jak coś się stanie któremukolwiek z Nas to drugi zaopiekuje się jego rodziną. Sądziłem, że to niestety on będzie obarczony tym ciężarem ze względu na ciężką chorobę która zatruwa mój umysł.

Błagam Was o pomoc.