Ratuję króliczkę trójłapkę Kundzię i Pchłę po usunięciu oka
Ratuję króliczkę trójłapkę Kundzię i Pchłę po usunięciu oka
Our users created 1 269 770 fundraisers and raised 1 470 247 993 zł
What will you fundraise for today?
Updates3
-
Witajcie! Dziękujemy wszystkim za dotychczasowe wsparcie! ❤️❤️❤️
Dziś dostałam złe wieści z lecznicy - martwica u Pchełka niestety postępuje, ale walczymy dalej!
Poniżej wklejam zestawienie kosztów leczenia za samą Kundzię, ale tylko w okresie do 15 kwietnia bieżącego roku. Brakuje tu zestawienia z lecznicy w Świeciu, ale jest to udokumentowane we wcześniej wklejonych paragonach - tam doszło coś około 400 złotych.
Do dziś rachunek sporo urósł, a leczenie Pchełka pochłonęło kolejne ogromne zasoby środków finansowych.
Następne zestawienia dołączymy, kiedy tylko leczenie zostanie rozliczone, ponieważ Pchełek został na hospitalizacji, a Kundzia będzie miała swoją wizytę około 15 czerwca tego roku.
Koszta nie uwzględniają oczywiście dojazdów, zakupów suplementów i leków z apteki.
No comments yet, be first to comment!

Add updates and keep supporters informed about the progress of the campaign.
This will increase the credibility of your fundraiser and donor engagement.
Description
Hej hej! 👋🏼☺️
Moja (prawdopodobnie) 4-letnia króliczka Kundzia, którą adoptowałam z fundacji "psio-kociej" spod Oleśnicy, choruje już ponad 5 miesięcy. W zasadzie od razu po tym, jak do mnie trafiła - w październiku 2024 r. (a dokładnie po tygodniu), pojawiły się objawy, które sugerowały, że z Kundzikiem jest coś nie tak. Zaczęło się naprawdę banalnie, wyglądało to na błahą rzecz - Kundzia po prostu zaczęła lekko kuleć. Myślałam, że to jakieś zwichnięcie albo inny, niegroźny uraz. Niestety, jak się później okazało, potwornie się myliłam :(.
Tutaj zaczęło się nasze pasmo ciężkiej i uporczywej walki o zdrowie, a w zasadzie - o życie Kundzi. Kundzia jest obecnie króliczką trójłapką, ponieważ konieczna była amputacja lewej kończyny piersiowej. Nie to jednak jest jej największym problemem. Kundzia ma bowiem EC i niewydolność nerek. Wyniki badań są po prostu beznadziejne, ale Kundzia żyje wbrew wszystkiemu.
Przyznam, że jest to dla mnie ciężki czas, ale staram się wytrwale walczyć o jej zdrowie i dojście do względnej sprawności. Kocham tego małego gałganka i nie wyobrażam sobie, by nie zrobić wszystkiego co w mojej mocy, aby zapewnić jej dobre i szczęśliwe życie.
Obecnie najbardziej frustruje mnie moja sytuacja finansowa, ponieważ na leczenie Kundzi wydałam do tej pory sporo ponad 8.000 zł (po przekroczeniu 7.000 zł przestałam dokładnie liczyć). Lwia część z tego, to i tak pieniądze pożyczone, które muszę oddać. A końca leczenia na razie nie widać :(.
Wiele rzeczy udało się zrobić, jednak musimy kontynuować żmudne leczenie i diagnostykę, bo sytuacja zdrowotna Kundzi mocno się pokomplikowała. Za każdym razem, kiedy wydawało się, że już wychodzimy na prostą, jak królik z kapelusza wyskakiwało coś nowego.
Jestem naprawdę zmęczona, zarówno fizycznie, jak i psychicznie, w tym czasie byłam już 5 razy chora (w tym covid), nasiliły się przez to również moje choroby przewlekłe. Zmęczenie było przepotworne. Dopiero jakiś czas temu trochę odpoczęłam i odespałam, po dłuższym czasie mieliśmy bowiem 2 tygodnie przerwy między wizytami.
W międzyczasie mój drugi gałgan - Pcheł zatkał się tak pechowo, że trwało to ponad miesiąc, a i u niego po drodze wyszła konieczność wykonania dalszej, kosztownej diagnostyki. Okazało się, że Pcheł ma problem stomatologiczny, pojawiło się też podejrzenie jaskry. Umówiliśmy się na konsultację okulistyczną i badania w Toruniu, ale okazało się, że oczka są zdrowe, a powodem wytrzeszczu gałki nie jest jej powiększenie, a wypchnięcie. Nic na to nie wskazywało, wykonana bowiem została wcześniej pełna diagnostyka, ale zmiana za okiem urosła w międzyczasie, a ponadto - mimo powtórzenia badań - nadal wygląda ona bardzo niespecyficznie, zarówno w obrazie USG, jak i CBCT.
Moje choroby również są w fazie zaostrzenia i niestety nie jestem w stanie teraz w 100% normalnie funkcjonować, ponieważ towarzyszy mi szereg dokuczliwych objawów i silne bóle. Zaczęłam się diagnozować, ale - szczerze powiedziawszy - nie mam nawet czasu kompleksowo zająć się swoim zdrowiem, ponieważ priorytetem są moje uszate dzieciaki. Dodam, że w chwili obecnej nie pracuję zarobkowo na cały etat (jedynie dorabiam).
Dlatego proszę Was, ludziki nieobojętne na los zwierzaków, o pomoc. Każda złotówka jest teraz dla nas na wagę złota.
Całą, szczegółową historię leczenia Kundzi załączam w postaci dokumentacji medycznej poniżej. Dołączam również paragony.
Nie zostały tu uwzględnione koszty dojazdów, które każdorazowo (jedna wizyta w lecznicy) wynoszą mnie 39-46 zł, w zależności od środka transportu. Dojeżdżamy zarówno autobusami, jak i pociągami. Sporo wyjazdów było też "prywatnych", np. w dniach świątecznych i w niedziele lub były to wyjazdy awaryjne, "na cito". Za nie płaciłam więcej. Nie wliczam też leków, suplementów i materiałów dokupowanych oddzielnie w aptece. Biletów nie zbierałam, ale wklejam przykładowe, wyłącznie po to, żeby zobrazować koszta i uwiarygodnić opis.
Jeżeli mi się uda, na dniach zostanie zorganizowany również bazarek. Wpłaty za wylicytowane fanty będą zasilały tą zrzutkę.
Link do bazarku wkleję w opisie zrzutki.
Za każdą najmniejszą pomoc będę dozgonnie wdzięczna!
Pozdrawiam wszystkich ciepło i serdecznie,
Ala z Kundzikiem :).

There is no description yet.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser. Find out more.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser. Find out more.
Jestes bardzo dzielna, zadbaj o swoje pociechy i o siebie (to też jest bardzo ważne). Życzę Wam dużo zdrowia
Dziękujemy za słowa pełne otuchy! ❤️