Jedna historia się kończy, druga zaczyna…

W sobotę 10 maja Wannes po długich miesiącach wreszcie pojechała do swojego wymarzonego domu. Myślałam, że to będzie moment oddechu – chwila, w której skupię się na dopięciu spraw, które czekały. Ale już następnego dnia, w niedzielę, los postawił na mojej drodze kolejnego kota…

Pojawił się w miejscu dokarmiania – nie uciekał, ale też nie podchodził. Po prostu czekał. Jakby wiedział, że ktoś w końcu się zatrzyma. Gdy podeszłam bliżej, serce mi zamarło – był w bardzo złym stanie. Wyciek z oczu, braki w sierści, osłabienie. To ten typ kota, którego nie da się „odzobaczyć” – którego widok zostaje pod powiekami i w sercu na długo.

Nie wiem jeszcze, co dokładnie będzie potrzebne. Na pewno rozszerzone badania krwi, testy FIV/FeLV, być może pobranie moczu przez cytocentezę. Może problemy są alergiczne, może skórne – a to oznacza konieczność specjalistycznej karmy, diagnostyki i ewentualne leków. Wiem jednak jedno: nie można go tak zostawić, bo nie przetrwa długo.

Każdy kot, który trafia pod moją opiekę, to nie tylko diagnostyka i leczenie – to też codzienna opieka, karma, żwirek, czas i emocje. I chociaż robię, co mogę, by pomagać, to bez Was to po prostu niemożliwe. Dlatego otwieram zrzutkę na potrzeby kotów 2025.

Dlatego zwracam się do Was z ogromną prośbą o wsparcie. Każda złotówka ma znaczenie. Wasza pomoc to realna szansa na zdrowie, komfort i przyszłość dla tego kota… i dla kolejnych, które będą łapane za zabiegi kastracji.

Dziękuję za każdą wpłatę i udostępnienie.

Za to, że jesteś częścią tej historii ❤️