W naszych podróżach spotykamy wiele psów, które potrzebują pomocy. Żyją w skandalicznych warunkach, często bite i niedożywione. Tobi był dręczony przez dzieci z jednej afrykańskiej wioski. Gdy zatrzymaliśmy się aby zainterweniować, nie był w stanie stać o własnych siłach... To ten biały piesek ze zdjęć, pochodzi z Mauretanii. Mimo, że mieliśmy już własnego psa, zabraliśmy go ze sobą, bo nie mieliśmy serca go tam zostawić. Dwa miesiące później, gdy byliśmy w Senegalu, ktoś przyniósł nam bardzo chorego szczeniaczka. Mała Afri umierała, gdyż pod jej skórą rozwijały się żarłoczne larwy muchy mangowca, które żywią się tkanką swojego żywiciela, doprowadzając do jego powolnej śmierci. Usuwanie wszystkich larw zajęło 10 dni, a dzięki kroplówkom, szybko nabrała sił.

Dzięki ludziom dobrego serca udało nam się uzbierać pieniądze na opłacenie weterynarzy i wyrobienie dokumentów niezbędnych do podróży. Jeździmy teraz po świecie razem. Towarzyszy nam sznaucerka Bellą, która jest z nami od 2 lat. W planach mamy podróż do Indii, a następnie do Ameryki Południowej. Po drodze dokarmiamy bezdomne psy i zapewniamy im opiekęmedyczną jeśli jej potrzebują. Wszystkue czworonogi będą bardzo wdzięczne.