Operacja i hospitalizacja po skręcie żołądka Nancy
Operacja i hospitalizacja po skręcie żołądka Nancy
Our users created 1 226 317 fundraisers and raised 1 348 486 600 zł
What will you fundraise for today?
Description
18.01.2024 dzień który obrócił nasz życie całkowicie do góry nogami. Wieczór który miał skończyć się jak każdy inny. A skończył się walką o życie…. Koło godziny 21:00 w czwartkową noc w przeciągu zaledwie 10 minut moja Nancy zaczęła strasznie puchnąć i krztusić się wymiocinami których nawet nie było , bo jedyne co leciało z jej pyszczka to piana. Nancy w przeciągu tych 10 minut zaczęła walkę o życie. Po zobaczeniu jej stanu odrazu wiedziałam że w tym momencie liczy się czas, wiedziałam po części co nas czeka chociaż wypierałam tą myśl z głowy. W przeciągu kilku minut obdzwoniłam wszystkich weterynarz w okolicy każdy kolejny telefon mówił mi to samo „Trójmiasto” to była jedyna szansa na życie Nancy. Do klinki która odebrała i powiedziała mi że nas przyjmie i podejmie się tego ,dzieliło nas 80 km albo aż 80 km a tamtym momencie ważny był czas, Nancy podczas oczekiwania na transport wybiegła na dwór, po chwili upadając bezwładnie na śnieg.
Najgorszym momentem była ta bezradność cierpiącego psa i patrzenie na Nancy która leżała bezwładnie na śniegu z zamkniętymi oczami i nie była w stanie nawet się ruszyć ani wydać z siebie jakiego kolwiek dźwięku, ja leżąca obok niej błagając po przez krzyk i płacz o to żeby to nie był koniec i żeby moja Nancy ze mną została. Koło godzinny 23:00 byliśmy na miejscu, droga do klinki strasznie się dłużyła warunki pogodowe niestety tego dnia nam nie pomogły. Ale dojechaliśmy, po wejściu odrazu zabrano Nancy ma Rentgen gdzie potwierdzono w błyskawicznym tempie moje najgorsze przypuszczenia czyli SKRĘT ŻOŁĄDKA w tamtym momencie moje życie stanęło i nic do mnie nie dochodziło ponieważ byłam świadoma jakie szanse na przeżycie ma Nancy czyli bardzo znikome. Odrazu zapytano mnie o dezycję czy ratujemy Nancy i odrazu idzie na stół czy …. Nawet te słowa nie przejdą mi przez gardło, i nie będę nawet tego pisać bo przez ostatni czas za dużo te słowo mnie prześladowało. Ja mająca tylko jedno w głowie w tamtym momencie czyli jej życie, wiedziałam że Nancy musi żyć. Po zdjęciu jej z rentgenu Nancy odrazu została przeniesiona na sale przedoperacyjną w której po zaledwie 15 min od naszego wejścia została położona na stół i zaczęła walkę o życie. Jeden z lekarzy weterynarii w czasie przygotowywania Nancy do operacji przyniósł mi kartę do podpisania z której jasno wynikało że moja Nancy ma 50% że przeżyje albo nawet i mniej. Po podpisaniu i załatwieniu potrzebnych pieniędzy na tamten moment, powiedziano mi że mogę wracać do domu, i że będą do mnie dzwonić nawet w nocy żeby poinformować mnie o jej stanie. Ja przez następna godzinne zostałam w klinice i czekałam aż operacja się skończy ale koło godziny 01:00 przyjechała po mnie znajoma z Gdyni która nie dawno pożegnała swojego Berneńczyka i zabrała mnie do siebie tam razem czekałyśmy na telefon z klinki. O godzinie
01:26 dostałam telefon z kliniki w słuchawce usłyszałam dużo ale jedyne co w tamtym momencie do mnie doszło i do dziś zostało w moich uszach to te słowa „ Nancy żyje, właśnie ją wybudzamy” ta noc miała być jedną z najważniejszych nocy w jej życiu i zarówno moim, bo od właśnie tej jednej nocy zależało jak jej ogranizm to zniesie i czy nie dojdzie do obumarcia po operacji. Na szczęście wszystko na dzień dzisiejszy jest dobrze, od operacji minęła już trzecia doba. Pierwsza w domu bo dwie poprzednie spędziła w klinice. W sobotę 20.01 Odebrałam Nancy z klinki po dwu dniowym pobycie który uratował jej życie. Nancy jest aktualnie na lekach, antybiotyku i diecie lekkostrawnej do momentu całkowitej rekonwalescencji i hospitalizacji. W poniedziałek mamy wizytę kontrolną. Niestety koszta operacji i hospitalizacji są przeogromne i nie byłam ani nie jestem w stanie dać rady finansowo, musiałam pożyczyć w przeciągu paru godzin/ dni bardzo dużą ilość gotówki. Sama operacja to koszt 5500zł dodatkowo pobyty w klinice, lekki, wizyty weterynaryjne i specjalna karma. Oprócz Nancy mam jeszcze trzy Berneńczyki dla których przez obecną sytuacje nie stać mnie nawet na worek karmy…. Wychowuje mieszkam i dbam o nie sama. W ubiegłym roku skończyłam szkołę . Przez ostanie pare miesięcy miałam prace dorywczą z której przez obecny stan Nancy musiałam na jakiś czas zrezygnować. wraz z Nancy i resztą moich psów bardzo prosimy was o pomoc w tak trudnej i nie oczekiwanej sytuacji która nas spotkała. Każda wpłacona złotówka to dla nas bardzo dużo.
There is no description yet.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Dużo zdrówka Nancy trzymamy kciuki ♥️