Frycek - kocurek z hipoplazją móżdżku ma szansę oddychać normalnie
Frycek - kocurek z hipoplazją móżdżku ma szansę oddychać normalnie
Our users created 1 222 585 fundraisers and raised 1 338 865 190 zł
What will you fundraise for today?
Description
TL;DR
Zbieram na badania (rinoskopia, gastroskopia, USG u dr Marcińskiego) oraz zabieg (na razie wykonano balonikowanie nozdrzy, być może będzie też konieczność założenie stentów) u mojego kocurka Frycka, który ma kilka anomalii rozwojowych: hipoplazja móżdżku, niewykształcone nozdrza i niewykształcona krtań.
Przy wpłacie min. 35 zł wysyłamy razem z Pigwusią, moją drugą niewidomą koteczką i żoną Frycka, podziękowania w formie kartki pocztowej (na końcu wpisu instrukcja).
Poniżej możecie przeczytać całą historię od deski do deski!
Spis treści:
- Na co zbieram i jak do tego doszło
- Dlaczego powstała ta zrzutka? (czyli trochę się tłumaczę, a trochę chcę, by wszystko było transparentne)
- Historia Frycka
- Jak los nas połączył znowu po 2 latach
- Miłość Frycka i Pigwy + bonus od Pigwusi
🐱NA CO ZBIERAM I JAK DO TEGO DOSZŁO?
Znacie te poranki, kiedy odruch wymiotny kota budzi skuteczniej niż najgłośniejszy budzik? Tak właśnie było u mnie 26 października tego roku. Frycek zwrócił troszkę nocnego posiłku, a potem kichnął ze dwa razy. Pomyślałam jeszcze trochę śpiąca: "No wspaniale, kolejny chory kot w domu..." - bo już Laguna i Nala, dwie kotki tymczasowe, miały infekcję górnych dróg oddechowych. Sprzątnęłam i poszłam jeszcze spać. Kiedy znowu się obudziłam, już byłam pewna, że Frycek też jest chory, więc dołączył do ekipy przyjmującej leki. Bardzo dziwne jednak było to, jakie dźwięki się z niego wydobywały - inne niż zawsze. Przez cały dzień zmieniałam zdanie, czy to kichanie czy czkawka. Wieczorem już byłam pewna, że to nie jest zwykłe kichanie. Bo nie kicha się co kilka sekund. Uznałam to za czkawkę i totalnie nie wiedziałam, co robić. Pół nocy próbowałam robić różne rzeczy, by mu pomóc, a drugie pół przeczesywałam internety i analizowałam filmiki z czkawką u kotów.
Czekałam aż gabinety weterynaryjne będą otwarte i będę mogła zasięgnąć porady. Jednak okazało się, że jeśli to miałaby być czkawka, to dopiero po kilku dniach mam się niepokoić i pomyślimy, co z tym zrobić. Niestety to nie było możliwe, by czekać, bo zarówno ja, jak i Frycek byśmy oszaleli. On był totalnie bezradny i nie widział, co się dzieje - stracił apetyt i ciągle się chował pod łóżko, zmieniał miejsca i był niespokojny.
Udało mi się znaleźć wolny termin na wizytę w lecznicy tego samego dnia i Frycek doraźnie dostał pomoc z sugestią dalszej diagnostyki po kątem neurologicznym i jelitowo-żołądkowym.
Czkawka ustąpiła, a ja zdecydowałam, że najpierw muszę wyleczyć 4 koty (bo do tej trójki dołączyła Lucy) z infekcji górnych dróg oddechowych, potem zajmę się sanacją u mojej trójki, a potem ogarnę Frycka. Wiedziałam, że moje plany weterynaryjne będą kosztowne, ale dam radę, rozkładając je w czasie.
Niestety jak to często bywa - plany sobie, a życie sobie. Koty wyleczyły się z infekcji. Ja rozplanowałam badania kontrolne i umawianie sanacji ich pyszczków, ale 20 listopada znowu Frycek wylądował w lecznicy. Tym razem czkwako-odbijanie trwało dłużej i nie chciało ustąpić tak łatwo. Frycek tak cierpiał, schudł, nie mogłam na to patrzeć. Weszłam w tryb działania, czytania, ustalanie strategii z lekarką. Po 3 dniach zastrzyków i wdrożenia zaleceń wrócił mu apetyt i energia życiowa. Dzielnie przyjmował wszystkie suplementy, krople i leki. Ja pichciłam mu gotowanego BARFa, bo wszystko wskazywało na refluks.
Udało się szybko wykonać USG, które niestety nic nie wykazało w układzie pokarmowym - żadnych zgrubiałych ścian, wszystko pięknie.
Miałam kontynuować leczenie i umawiać Frycusia na gastroskopię. Byłam w coraz większym stresie, bo zbliżał się mój dawno zaplanowany wyjazd na 1,5 dnia (po 6 latach miałam pierwszy raz pojechać na zagranicę i wszystko miałam dawno opłacone bez możliwości zwrotu). Do czasu gastroskopii Frycek miał lepsze i gorsze dni. Ale już miałam sprawdzoną taktykę działania ustaloną z lekarką i nie musieliśmy chodzić do lecznicy.
W końcu przyszedł dzień umówionej gastroskopii - było deszczowo i zimno, miasto stało w korku, a Frycek spóźnił się na badanie, choć na gabapentynie był wyluzowany, ze mną było gorzej ;)
Rozmowa wstępna przed badaniem - opowiedziałam wszystko, łącznie z jego historią, stanem zdrowia, odchyłami od normy, które ma od małego (hipoplazja móżdżku, przewracanie się, smród z pyszczka, chrapanie, oddychanie pyszczkiem, czasem nadmierne wydzielanie śliny), pokazałam nagrania, jak mu się odbija. Wtedy lekarka powiedziała, że to wygląda kiepsko i może być przyczyną problemu, więc powinniśmy wykonać też rynoskopię, czyli badanie laryngologiczne.
Zostawiłam Frycka pod opieką lekarzy i poszłam coś zjeść, bo stres trochę puścił. Po 20 minutach odebrałam telefon z kliniki z prośbą o zgodę na wykonanie zabiegu udrażniania nozdrzy oraz z informacją, że raczej nie wykonają gastroskopii, bo muszą skupić się na układzie oddechowym.
Im dłużej słuchałam lekarki, tym bardziej byłam przerażona, bo niewiele rozumiałam. Średnio potrafiłam powtórzyć bliskim, o co chodzi. A nie lubię nie rozumieć, nie wiedzieć, więc znowu stres poszybował wysoko.
W końcu po 4 godzinach mogłam odebrać Frycka - personel tłumaczył mi 3 razy wszystko, a ja miałam wciąż z tyłu głowy, że muszę postudiować anatomię kota.
Frycek to koci kosmita. Ma anatomiczne wady układy oddechowego:
- sklepienie gardła łączy się bezpośrednio z podniebieniem miękkim w postaci trwałego zrostu z niewielkim otworem, nie tworząc klasycznej dla zmiany pozapalnych błony - jeśli oddychał nosem, to właśnie tą dziurką w zroście, ponieważ jego nozdrza też nie były prawidłowo wykształcone
- krtań niewykształcona, chrząstki nalewkowate jedynie fragmentarycznie wykształcone, nie tworzą fałdów nalewkowato-nagłośniowych - upośledzona możliwość zamknięcia krtani, niewystarczająca ilość chrząstek nalewkowatych - co w skrócie oznacza, że cały czas jedzenie może mu wpadać nie w tę dziurkę, co trzeba, bo jest ona cały czas otwarta
Frycek przeszedł zbieg balonikowania nozdrzy tylnych, czyli zrobiono mu dziurki, żeby mógł oddychać nosem.
Na zdjęciach: po lewej zrost, po prawej "zamknięta" krtań:
Praktycznie od razu nastąpiła poprawa, a ja przez kilka dni łapałam się na tym, że ciągle sprawdzam, czy on oddycha, bo nie słyszę. Tak się uwarunkowałam, że wiedziałam, że jest blisko, bo sobie pochrapuje, chrząka itp. Kocham tego kotka i żadne dźwięki czy zapachy nie zniechęcały mnie do niego, choć wiem, że jeśli ktoś nie czuje do niego miłości, może mieć mieszane uczucia ;)
Uprzedzono mnie, że ten zabieg może nie być wystarczający i na kontroli po 2 tygodniach od zabiegu lekarze ocenią, czy należy włożyć Fryckowi stenty. Na jego korzyść działa to, że ma cienkie tkanki, więc są szanse, że się nie zrosną. Jednak po tygodniu od zabiegu zdarzają się momenty, kiedy znowu Frycek oddycha, wydając dźwięki, więc może coś tam się znowu zrosło.
Podczas kontroli wykonana będzie też zaległa gastroskopia.
Badanie i zabieg kosztowało 1283 zł. Nie wiem, jakie koszty będą dalej.
🐱DLACZEGO POWSTAŁA ZRZUTKA?
Po prostu nie mam aż tyle oszczędności, a jednocześnie nie mogę pozwolić na obniżenie poziomu opieki nad pozostałymi moimi kotami - Pigwa i Lucy, ale Frycek też wymagają sanacji jamy ustnej, w tym Lucy raczej będzie miała usuwane zęby, bo stan zapalny nawraca szybko mimo częstego czyszczenia kamienia nazębnego. Lucy odczuwa ból, wylizuje sobie brzuszek, by zredukować napięcie, dlatego w jej przypadku nie mogę czekać :(
Chcę, żeby wszystko było transparentne, więc to nie jest tak, że nie mam co jeść, że koty nie mają czego jeść. Prowadzę własną działalność - ponoszę co miesiąc spore wydatki z tym związane. A wiemy, że małym przedsiębiorcom nie jest lekko. Kocham to, co robię. Dzięki tej pracy stać mnie na zapewnienie dobrego życia 3 kotom, dodatkowo mogę pozwolić sobie na luksus przyjmowania kotków tymczasowych. Teraz jest moment, kiedy jest ciężko.
Kiedy zdecydowałam się na adopcję Frycka, obiecałam sobie, że jeśli będzie sytuacja wymagająca większych nakładów finansowych, przełknę dumę i wstyd, i poszukam wsparcia. Sama zawsze zachęcam osoby prywatne, by szukały pomocy, bo wtedy możemy zrobić więcej.
Przyznaję, że na koty bezdomne, koty tymczasowe łatwiej mi prosić. Teraz mam lekkie uczucie, że zawodzę, ale to nieracjonalne - jak zawodzę, szukając rozwiązań?
🐱HISTORIA FRYCKA
Frycek trafił do Fundacji JOKOT jako 6-tygodniowy szkrab. Miał trójkę rodzeństwa: Frodo, Fionę i Fiolkę. Maluszki zostały rozdzielone na 2 domy tymczasowe. Frycek i Fiolka zamieszkały razem, ale po jakimś czasie ich opiekunka musiała wyjechać i maluchy trafiły do mojego domu tymczasowego. Fiolka szybko znalazła domek, a Frycek musiał poczekać dłużej. Kiedy mieszkał ze mną, mimo niepełnosprawności, zdobywał szczyty i wdrapywał się na drapaki. Szukałam już wtedy przyczyn jego smrodku z pyszczka i chrapania, chrząkania, ale stanęło na tym, że to efekt kociego kataru i zrostów w nosie.
Frycek w moim DT zaprzyjaźnił się z inną kotką, Szeptanką, i razem z nią po kilku miesiącach znalazł w końcu upragniony domek! Miałam w sobie dużo radości i niepokoju, bo o koty niepełnosprawne martwię jeszcze bardziej niż inne.
Z perspektywy czasu wiem, że ten niepokój był intuicją, ale to nie ma teraz znaczenia.
🐱JAK LOS NAS POŁĄCZYŁ ZNOWU PO 2 LATACH
Po dwóch latach z powodów osobistych osoby, która kotki adoptowała, Frycek i Szeptanka musiały wrócić z adopcji. Zabrałam je do siebie. Szeptanka szybko znalazła nową rodzinę i jest tam dziś szczęśliwa, a dużym burym kocurkiem z niepełnosprawnością nikt się nie interesował.
Ja miałam limit kotów stałych, który sama sobie nałożyłam, właśnie ze względów finansowych. Choć powrót Frycka z adopcji kosztował mnie tyle emocji, że nie wyobrażałam sobie, abym drugi raz miała się z nim rozstać. Mijały tygodnie, ja się rozczulałam, patrząc, jak ten kitek niewiele się zmienił, od kiedy mieszkał ze mną jako maluch. Poza tym, że niebotycznie urósł i jest z niego kawał kota :) W tamtym czasie pewne okoliczności sprawiły, że odważyłam się ogłosić adopcję Frycka i pomyślałam, że jeśli nie będę mogła dać rady, to poproszę o pomoc. Właśnie po prawie 2 latach mam okazję zrealizować tę obietnicę.
🐱MIŁOŚĆ FRYCKA I PIGWY + bonus od Pigwusi
Decyzję o adopcji Frycka wzmocniła też więź, jaka nawiązała się między Fryckiem a Pigwą, która jest niewidoma. Naprawdę coś pięknego móc obserwować, jak te dwa inaczej sprawne kotki się kochają, tulą, ganiają i bawią. Czasem aż im zazdroszczę tej relacji ;) Żartuję sobie z nich, mówiąc, że Frycek zawsze chodzi pijany, a Pigwa udaje, że tego nie widzi :)
Z Pigwusią przygotowałyśmy bonus dla osób, które wpłacą na zrzutkę dla jej męża Frycka 35 zł lub więcej - kartka świąteczna z podobizną Pigwy jako podziękowanie za wpłatę.
Dane do wysyłki wraz z potwierdzeniem wpłaty można przesłać na adres mailowy: [email protected]
Wysyłka tylko na terenie Polski.
Ewentualne fundusze, które zostałyby niewykorzystane, przeznaczę na karmę dla kotów tymczasowych lub bezdomnych które dokarmiam na osiedlu.
Dla zainteresowanych: opis badania
There is no description yet.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Zdrowia i powodzenia niestety nie stać mnie na więcej 🥺
na znaczek
🐱💛
Dziękujemy za wsparcie!
Uwielbiam Twój profil na IG oglądać, tyle rad jakich udzielasz i to Twoje wielkie serduszko, które masz dla Kitków. PS: Pigwusia moja ulubienica♥️
Jejku, bardzo dziękuję za takie miłe słowa! Pozdrawiamy z kotkami i dziękujemy za wsparcie :)
Frycusiu - trzymaj się chłopaku!
Baaardzo dziękujemy za wsparcie :*