12letni labrador Labi walczy z nowotworem
12letni labrador Labi walczy z nowotworem
Our users created 1 226 538 fundraisers and raised 1 349 034 093 zł
What will you fundraise for today?
Updates6
-
Dzisiaj (4.04) o godzinie 13.30 Labi odszedł za Tęczowy Most. Podjęliśmy tę decyzję, bo nie chcieliśmy by dalej cierpiał. Jest teraz w lepszym miejscu. 30 maja minęłoby równe 8 lat odkąd byłby z nami. Dziękujemy za waszą hojność i wsparcie, którym nas szczodrze obdarowywaliście w trakcie całej walki (z nowotworem), ale także życia Labiego.
No comments yet, be first to comment!
Add updates and keep supporters informed about the progress of the campaign.
This will increase the credibility of your fundraiser and donor engagement.
Description
Cześć. Na imię mam Labi. 29 października tego roku miałem skończyć 12 lat. Niestety ten rok zaczął się dla mnie na prawdę źle. W połowie stycznia b.r. zaczęła mnie boleć prawa łapka. Moja rodzina bardzo się tym przejęła. Od razu zabrali mnie do weterynarza. Weterynarz wykonał mi zdjęcie od połowy łapki w dół i powiedział, że to tylko zapalenie stawu, że jestem w świetnej formie i pożyje jeszcze wiele lat. Niestety pogarszało mi się. Z dnia na dzień było tylko gorzej. Łapa zaczęła mnie mocno boleć, była mocno opuchnięta, a na moim barku urosła spora narośl. Rodzina zabrała mnie do drugiego weterynarza. Ten stwierdził, że to zapalenie stawu barkowego i wypisał mi bardzo drogie niesmaczne tabletki. Niestety... dalej nie było mi lepiej. W końcu musiałem zostać uśpiony by w klinice mogły mi zostać wykonane dokładne zdjęcia. No i wyszło... Nowotwór. Prawie cała moja prawa łapka na zdjęciu była czarna. Pobrano mi krew, pobrano też płyn z guza by mogła zostać wykonana biopsja. Próbki pojechały aż do laboratorium w Berlinie, teraz czekamy na wyniki. Mój wujek z kliniki powiedział, że jest szansa, że wyniki będą sprzyjające i w najlepszym wypadku po prostu amputują mi łapkę. Trochę się boję, ale wiem, że poradziłbym sobie na trzech. Po za tym rodzinka na pewno kupiłaby mi jakiś super wózek. Martwię się tylko, bo okazało się, że moje zdrowie sporo kosztuje. Wiem, że nawet najmniejsza kwota pozwoli mojej rodzince pomóc mi wrócić do zdrowia, dlatego nie proszę o wiele. Proszę o 1000zł, za który będą mogli opłacić wizyty u Wujka i Cioć z kliniki, kupią mi też za to lekarstwa oraz opłacą kolejne badania, które trzeba będzie wykonać. Potrzebowałem jeszcze noszy weterynaryjnych, bo ciężko mi wchodzić i schodzić po schodach. Na szczęście moja rodzinka wpadła na pomysł, który okazał się mniej kosztowny. Zamówili mi nosze wojskowe, którym doszyją pasy, żeby mogli mnie bezpiecznie zapiąć. Będę się nosił jak król!
Może i mam prawie 12 lat, ale po za tym wstrętnym raczyskiem jestem zdrów jak ryba! Mam piękne płuca, wątrobę, nerki (mówię serio, badania nie kłamią!). Chciałbym spędzić z moją rodziną jeszcze kilka lat. Bardzo ich kocham. To oni adoptowali mnie z Fundacji Głosem Zwierząt w 2013r. gdy miałem 4 lata. Ależ ja byłem wtedy asior! Dobrze, że na starość zmądrzałem.
Rok temu moja rodzina musiała pożegnać moją koleżankę, którą adoptowali z Poznańskiego Schroniska dla Zwierząt. Kola chorowała dokładnie na to samo co ja, tylko, że miała trochę trudniej - nie mogła jeść i oddychać. Miała raka płuc, krtani etc. Rodzinka walczyła o nią do ostatniej chwili, (stąd wiem, że jestem w dobrych rękach). Bardzo było mi jej szkoda. Nie chciałbym żeby moja starość wyglądała tak samo. Jeśli możecie, pomóżcie mi proszę!
There is no description yet.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Walcz kochany, walcz❤
Labi bądź silny ❤️
Bardzo dziękujemy! <3