Kochani - kultowy Defender, który od 13 lat zabierał nas na wyprawy przyrodnicze po Biebrzy ma bardzo poważną usterkę. Pękł przedni most. Przez ostatnie 2 tygodnie wypierałam ten problem z głowy ale muszę się z tym zmierzyć.

Koszt naprawy (szacowany na 75-80 tysięcy: most, zawieszenie, komplet opon, prostowanie ramy, robocizna) mnie przeraża. Ubezpieczyciel się wypiął. Orzekł szkodę całkowitą. Znalazł potencjalnego nabywcę części Defka za 49 tys i stwierdził, że czy mu to sprzedam czy nie to moja sprawa. Jesteście moją ostatnią nadzieją.

Kiedy podejmowałam decyzję o zakupie Defendera nie wiedziałam jeszcze jak bardzo nasze losy się splotą. Nie podejrzewałam, że tak bardzo się od Defka uzależnię. Był moim podstawowym narzędziem pracy.

W ciągu 13 lat swego życia stał się „karmicielem wielkiej NatuRajowej rodziny” – nas ludzi i całej czeredy zwierzaków – tych dzikich i tych udomowionych. Wyprawy Defenderem 4x4 pokochało wiele osób. Włóczyliśmy się razem z Wami po drogach i bezdrożach Biebrzy, używaliśmy go jako mobilnej platformy obserwacyjnej i jako czatowni na kółkach. Znały go już i akceptowały biebrzańskie zwierzęta.  Na jego pokładzie odnajdowali się ludzie, zawiązywały się przyjaźnie, snuły opowieści i toczyły zażarte przyrodnicze dyskusje. Był świadkiem wielu fascynujących spotkań z przyrodą Biebrzy. Był z nami na świtach, zmierzchach i wyprawach nocnych. Wyciągał wiele innych aut z piaszczystych i błotnych tarapatów.

Teraz czuję się jak bez rąk – jakbym straciła przynajmniej połowę firmy… i przyjaciela, niemego świadka wszystkich przyrodniczych fascynacji ostatnich lat.

Nie dopuszczam do siebie myśli, że to koniec.

Nie chcę by to ostatnie zdjęcie pracującego jeszcze Defka wróżyło jego zmierzch.

Pozostaję w ogromnej nadziei, że jeszcze kiedyś wy, ja i defender będziemy mogli wspólnie wyruszać na przyrodnicze eskapady.