Witam 

Nigdy nie lubiłam prosić o pomoc, a jak tylko mialam możliwość, to sama pomagałam wszystkim, którzy o nią prosili. Zawsze wolałam dawać niż brać. Życie jednak bywa przewrotne . 

14 lat mojej choroby dawało mi w kość nigdy nikogo nie prosiłam o pomoc. Zawsze staraliśmy się z mężem radzić sobie sami. Mimo że czasami bywało bardzo ciężko i wydatki przekraczały nasze dochody 5- krotnie. 

Mam na imię Justyna i od 14 lat walczę z endometriozą, która od środka wyniszcza moje ciało. Daję się poznać jako wesołą, uśmiechniętą osobę, która sama stara się radzić sobie z wszystkimi przeciwnościami. Uśmiechem zakrywam swój ból i problemy.

Dziś jednak, nie zważając na przekonania, chciałabym prosić Was o pomoc w zebraniu pieniędzy na moje leczenie , dojazdy do lekarzy , prywatne wizyty, rehabilitację, masaże.

Choroba rozwija się po cichu i tak robi to tym razem. Narazie ból jest do zniesienia ale jestem świadoma, że może się nasilić a ja musze pracowac i nie zwalniać tempa, ponieważ mamy ogromny kredyt za ostatnie leczenia ....

Moj organizm jest słaby po 6 operacjach .

W 2016roku lekarze walczyli o moje życie w Bielefeld. Jestem im wdzięczna po 16 dniach pobytu w szpitalu wyszlam. Wydawałoby się już że jest dobrze ....

Styczeń 2021kolejna operacja....

10.08 tego roku mialam wypadek autem 😭 podczas zwykłych kontroli nie dało mojemu lekarzowi coś spokoju i wysłał mnie na kolejne badania po czym okazało się, że znów organizm nie pracuje tak jak powinnien....

Endo wróciło......

Rachunki przekraczają nasz budżet domowy ...

Dziekuje wszystkim chcącym mi pomóc w walce z tą chorobą. Rodzinie i wszystkim znajomym znającym moja sytuację za wsparcie każdego dnia.

Dobro wraca , dziękuję.