Czy EKOSTRAŻ będzie kolejną ofiarą pandemii? Pomóż nam przetrwać!
Czy EKOSTRAŻ będzie kolejną ofiarą pandemii? Pomóż nam przetrwać!
Our users created 1 224 738 fundraisers and raised 1 344 726 241 zł
What will you fundraise for today?
Description
Jeszcze w marcu świętowaliśmy nasze 10-lecie, z głowami pełnymi planów i sercami kipiącymi wprost nadzieją na przyszłość. Dumni z historii i działań EKOSTRAŻY postanowiliśmy jeszcze pełniej zaangażować się w pomaganie wszystkim zwierzętom i rozpoczęliśmy proces rejestracji ośrodka rehabilitacji zwierząt. Powoli, acz skutecznie, pracą wielu rąk nieocenionych wolontariuszy, wyprowadzaliśmy nasz azyl z ruiny - wyremontowaliśmy pomieszczenia, zbudowaliśmy woliery dla dzikich zwierząt. Zaczęliśmy myśleć nad uczczeniem okrągłej rocznicy oraz jak co roku planować akcje edukacyjne i udział w prozwierzęcych eventach. Czuliśmy nadchodzącą wiosnę, dobrą energię… I nagle wszystko zaczęło się walić.
.
Pandemia, co obezwładnia
Słyszeliśmy dochodzące z Chin informacje, ale chyba nikt, poza ekspertami w tej dziedzinie, nie spodziewał się, że przyjdzie nam żyć w czasie pandemii, która niemal z dnia na dzień postawiła nas nad przepaścią. I wcale nie dramatyzujemy. Przez te dziesięć lat wielokrotnie zaglądał nam w oczy strach, jednak jeszcze nigdy nie był on tak paniczny i obezwładniający jak teraz - bo jeszcze nigdy nie było tak źle.
Wiemy, że wszystkim jest teraz bardzo ciężko – ludzie chorują, tracą pracę i grunt pod nogami dokładnie tak, jak my sami. Odwołane eventy, wycofane oferty pomocy od firm, które same jej teraz potrzebują - to wszystko owocuje coraz większą stertą nieopłaconych faktur. Jeśli nie uda nam się pozyskać środków na ich spłatę i dalsze funkcjonowanie azylu, to ta wielka wieża papieru przygniecie nas na dobre i nie pozwoli pomagać nie tylko kolejnym zwierzętom, ale też tym, które pozostają wciąż pod naszą opieką…
Zwierzęta wcale nie cierpią mniej tylko dlatego, że nasz świat opanował wirus. Najszczersze chęci nie pomogą, jeśli nie będzie nas stać na jedzenie dla nich. Sercem, które każdy z nas bez zastanowienia wydarłby sobie, żeby tylko im było lepiej, nie opłacimy niezbędnych leków. Już teraz nie powinniśmy przyjmować kolejnych zwierząt, bo ostatnie grosze, które nam zostały, ledwie pokrywają potrzeby naszych podopiecznych.
Tylko jak mamy nie pojechać do potrąconego jeża, konającego w męczarniach na poboczu, któremu nikt inny nie chce pomóc? Jak zignorować ranną wiewiórkę, zjadanego żywcem przez robactwo kota czy suczkę, która oszczeniła się w dziurze na polu? Jeśli choć raz mogliście spojrzeć w oczy matki, zobaczyć w nich przerażenie i głód, a poniżej wystające żebra, bo poświęca dla swoich dzieci własne życie – to nigdy nie będziecie potrafili odmówić wezwaniu na pomoc. Nie potrafilibyśmy spojrzeć na siebie w lustrze, wiedząc, że skazaliśmy ją i jej szczeniaki na śmierć. Bo nie jadąc, nie zabierając do weterynarza, nie dając jedzenia, leków i schronienia, nie tylko nie pomagamy – po prostu pozwalamy, by umierały…
Skrzywdzone przez człowieka. Zapomniane przez swoich, pożal się Boże, opiekunów. Porzucone, skatowane, zaniedbane. Kto ma je uratować, naprawić to, co zepsuł inny człowiek? Jesteśmy za nie odpowiedzialni.
Nie tylko psy i koty
A jest tych potrzebujących bardzo dużo. Tylko w marcu tego roku na naszą pomoc liczyło i otrzymało ją 75 zwierząt, w kwietniu już 125, a w ciągu 10 lat istnienia azylu – ponad 9 tysięcy! Szanujemy każde życie, bez względu na przynależność gatunkową i godzinę, o której potrzebuje naszej uwagi. Dlatego przez całą dobę przyjmujemy i jeździmy nie tylko do zwierząt domowych, ale i dzikich, wolnobytujących a czasem również gospodarskich. Pod naszą stałą opieką znajduje się obecnie kilkadziesiąt psów i kotów (w tym 66 w domach tymczasowych), ponad setka jeży oraz wiele innych gatunków dzikusków: ptaków, zajęcy, wiewiórek, kun, jenotów, lisów, nietoperzy… Bezpieczny azyl znalazły u nas także trzy przepiękne lisy uratowane z futrzarskiej fermy.
Niewiele osób potrafi i chce pomagać zwierzętom dzikim, które są bardzo trudnymi podopiecznymi, a przez to wykluczonymi i pozostawianymi często samym sobie. Umierają na poboczach dróg i w rowach melioracyjnych, omijane i ignorowane przez ludzi, chociaż to oni zgotowali im ten los. A będzie ich coraz więcej, w końcu mamy wiosnę, a to oznacza młode – nieporadne dzieci wielu gatunków, pozbawione mamy, która zginęła pod kołami samochodu, lub bezsensownie zabrane z bezpiecznego miejsca, w którym je pozostawiła. Wiosna to czas osesków – jeży, kociąt, piskląt czy szczeniąt – które wymagają całodobowej opieki, karmienia co dwie-trzy godziny drogimi, specjalistycznymi preparatami, masowania brzuszków, sprzątania, czasem mycia i kąpania. Dla nas oznacza to ogromną ilość pracy, nieprzespane noce, strach, że jeśli zamkniemy oczy na minutę dłużej, niż powinniśmy, obudzimy się z martwym ciałkiem w ręce…
Kto im pomoże, kiedy nas nie będzie…?
Szczególne miejsce w naszych sercach zajmują kolczaste kuleczki miłości - jeże. Są małe, ale niezwykle dzielne! Co z tego jednak, skoro w starciu z człowiekiem nie mają absolutnie żadnych szans… Giną pod kołami samochodów, rozszarpywane ostrzami kosiarek czy płonąc żywcem, bo człowiek postanowił wypalać trawy i spalić ich dom - razem z nimi. Te, które uda się uratować, zwykle muszą zostać z nami długie miesiące, zanim będą ponownie zdolne do samodzielnego życia. Dlatego też na tę chwilę mamy pod opieką ponad setkę takich biedactw, które miesięcznie przejadają 10 000 złotych. O leczeniu już nawet nie wspominamy…
Ratowanie zwierząt to cały nasz świat
Działamy też poza naszym azylem – broniąc praw zwierząt w sądach, interweniując w wypadkach znęcania się nad nimi, nie dopuszczając do zmian w legislacji, które mogłyby je skrzywdzić. Edukujemy w szkołach i na eventach, bo z całego serca wierzymy, że szersza wiedza to pierwszy krok do lepszego pomagania. Tuż po wybuchu pandemii uruchomiliśmy akcję WIDZIALNA ŁAPA - organizując i koordynując pomoc dla osób w kwarantannie oraz tych, które z innego powodu nie mogą zajmować się swoimi pupilami.
Niestety, finansowo nie dajemy już rady…
Nie mamy oszczędności, bo nie mamy z czego ich robić, każdy grosz przeznaczamy na ratowanie życia. Zamiast bezpiecznej poduszki finansowej mamy gigantyczną górę faktur do opłacenia. Nie byliśmy gotowi na tę pandemię, ale czy ktokolwiek był? Czy w ogóle można być gotowym na to, że cały nasz świat wywróci się do góry nogami, niemal z dnia na dzień, pozostawiając nas w tak dramatycznej sytuacji?
Utrzymujemy się przede wszystkim z datków i Waszego 1%. Nie czekamy jednak z założonymi rękami, aż pieniądze wpłyną na konto – robimy eventy i bierzemy udział w tych organizowanych przez innych, zarazem mocno stawiając na edukację, prowadzimy bazarki, dzwonimy i piszemy do firm, proponując współpracę, składamy wnioski o dofinansowania i nie omijamy żadnego konkursu, w którym można dostać choć puszkę karmy. Tylko że w pandemii nikt nie organizował eventów i konkursów, dofinansowania (które i tak praktycznie nie istnieją) zostały pozawieszane, a firmy muszą przede wszystkim zadbać o swoich pracowników – nie mogą więc nas wspierać w takim zakresie, jak zawsze.
Jedyne co nam więc pozostało, to błagać Was o pomoc. Żeby przetrwać, potrzebujemy 150.000 złotych. To koszt utrzymania azylu, opieka weterynaryjna i karma dla naszych podopiecznych, paliwo do samochodów, które często wymagają również naprawy.
A jeśli się nie uda?
Codziennie odbieramy nawet kilkadziesiąt telefonów i wiadomości, działamy w dzień i w nocy, bo to nasza misja i pasja, bo ból i śmierć nie poczekają do ósmej, żebyśmy się wyspali, albo do następnego miesiąca, kiedy pojawią się pieniądze. Interweniujemy, pielęgnujemy, karmimy, sprzątamy, dbamy – przez całą dobę, często bez chwili wytchnienia. Bo nie ma nic piękniejszego niż widok dzikiego zwierzęcia wracającego do natury, gdzie jego miejsce, czy znalezienie domu kotu, psu lub fretce, które już zwątpiły w człowieka, ale na nowo uczą się, że potrafimy je kochać. Odmieniamy życie zwierząt, poświęcając własne, byle tylko było im lepiej.
Jeśli nie uda nam się zebrać tej kwoty, setki zwierząt nigdy nie doczekają się pomocy, a dziesiątki Waszych próśb o interwencję czy wsparcie pozostaną bez odpowiedzi.
Błagamy Was o pomoc!
Mamy chęci, wiedzę, zapał, wspaniałych wolontariuszy i serca do pracy. Potrzebujemy jeszcze środków i to właśnie o nie błagamy w imieniu zwierząt, które już są pod naszą opieką oraz tych, które dopiero pod nią trafią. Bez Was po prostu znikniemy…
Każda złotówka i udostępnienie ma dla nas ogromne znaczenie! Pomóżcie nam wysłać ten apel w świat i zostańcie bohaterami zwierząt, obrońcami tych najmniejszych i najsłabszych!
There is no description yet.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
[ ] Mydlany Box od Artur, Asia, Dawid,Patsy,Łukasz, Sylwia ,Adam ❤
Z podziękowaniem od Lisa Leszka z Osobowic (już bez świerzbu!) :)
Dziękuję, że jesteście. Robicie mnóstwo dobrego
Witam. Zbieram środki na naprawę dachu pracuje, ale z wynagrodzenia za prace nie jestem w stanie pokryć tak wysokich kosztów utrzymuje się sama, a dach dosłownie opadł mi nieoczekiwanie link do zbiorki to: https://zrzutka.PL/6zr39h zbiórkę można również znaleźć wchodząc na stronę zrzutka.PL wpisując w wyszukiwarce sam nr ID: 6zr39h. Z góry dziękuje za wsparcie :)
Powodzenia !!