I tak właściwie prawie co tydzień....rozpaczliwe prośby o uratowanie kolejnego maleństwa. Tym razem trafiła do mnie koteczka, maleńka, w środku nocy. Jest tak przeraźliwie chuda, że właściwie same kości. Masa pcheł,świerzb, chore oczy to na już. Po badaniach okazało sie że ma anemie,nadżerki i gardie. Rozpoczyna sie wzmacnianie jej i leczenie. Oczywiście nie je sama, wiec mleko, puszeczki recowalescenta strzykawka. Nie miała szans na przeżycie bez leczenia.... wiem,ze może ktoś powie selekcja naturalna, jestem tego świadoma,że tak jest,ale jak sie już ma na rękach takie maleństwo nie potrafię po prostu odejść i skazać na śmierć....

Dlatego ciągle proszę o pomoc, bez Was, nigdy nie dałabym radu udźwignąć tych kosztów , które są ciągle przy ratowaniu, zwłaszcza tak nagłym... gdzie trzeba natychmiast jechac do weterynarza.

Dziękuję. Koteczka nazywa sie Anulka.