Choroba Chanel spadła na nas całkowicie niespodziewanie, jednego dnia myśleliśmy ze kotka po prostu wymaga odrobaczenia a kolejnego okazało się ze szanse na jej przeżycie niby są, ale za jaką cenę… 💔

Niedziela godzina 20 kotka słania się na nogach, ledwo chodzi, pędzimy do weterynarza który zgodził się nas przyjąć. Na miejscu usg i najgorsze słowa jakie mogłam usłyszeć - podejrzenie zakaźnego zapalenia otrzewnej ( a może jednak i nie najgorsze bo od niedawna na tą chorobę jest lek.. zawsze mogło się okazać ze szans nie ma żadnych.. )

Kolejny dzień - poniedziałek - kolejna wizyta - punkcja - pobranie płynu z jamy brzusznej - potwierdzenie że w płynie znajduje się białko. Zapłaciliśmy 140 zł po czym od razu szukaliśmy miejsca w klinice która wie jak postępować z kotami chorymi na tą chorobę.

Nadal poniedziałek godzina siedemnasta - przyjeżdżamy do kliniki gdzie Chanel od razu dostaje pomoc.. Usg - podanie sterydu w kroplówce - leku - próba pobrania krwi która niestety kończy się fiaskiem - wizyta 280 zł + lek który starczy na 4-5 dni kolejne 280 zł

Wtorek kolejna wizyta, kolejna kroplówka ze sterydem, kolejne podanie leku oraz kolejna nieudana próba pobrania krwi.. 💔 kolejne 40 zł, nie licząc kosztów paliwa..

Takich wycieczek do kliniki oddalonej o 63 km w jedna stronę szykuje nam się w najbliższym czasie kilka, a jeżeli nam pomożecie to nawet kilkadziesiąt 🙏🏽

Chanel ma szanse wyzdrowieć, ale żeby to się udało potrzebuje codziennego, trzy miesięcznego podawania leku.

🙏🏽 Nigdy wcześniej nie prosiłam o pomoc dla siebie czy swoich zwierząt. Większość z Was zapewne mnie zna i wiecie ze zazwyczaj to ja pomagam Wam i Waszym pupilom.. Jednak tym razem role się odwróciły, dzisiaj to ja przychodzę do Was z prośbą o wpłatę chociaż symbolicznej złotówki. 🙏🏽