Rozalia terapeutka walczy o życie
Rozalia terapeutka walczy o życie
Our users created 1 226 309 fundraisers and raised 1 348 433 463 zł
What will you fundraise for today?
Updates1
-
W poniedziałek o 19:05 Rozalia zasnęła snem wiecznym 😔
No comments yet, be first to comment!
Add updates and keep supporters informed about the progress of the campaign.
This will increase the credibility of your fundraiser and donor engagement.
Description
Ona chce żyć.
Rozalia terapeutka kiedyś pomagała, teraz sama potrzebuje pomocy.
Liczy się każdy grosz, każda złotówka, każde udostepnienie. ❤️.
(Zbiórka na pomoc w pokryciu kosztów leczenia na kilka miesięcy)
Witam, mam na imię Marzena i jestem właścicielką Rozalii, czekoladowej suczki rasy Labrador Retriever urodzonej 21.09.2009 roku. Jest mi tak okropnie przykro, smutno i serce mi się łamie na miliony kawałeczków. Mój cały świat, moje życie, moje największe szczęście Rozalka została zaatakowana przez nowotwór. Aktualnie od miesiąca Rozalka jest pod opieką onkologa. Jej samopoczucie jest bardzo dobre, na powyższym filmie widać jak się czuje. Cieszy się każdą chwilą, ma pełno energii, biega, skacze i szaleje. Aż trudno uwierzyć, że jest tak bardzo chora. Nie pozwolę jej odejść. Niestety, żeby mogła żyć, żeby mogła cieszyć się życiem potrzebne są leki. Palladia i Previcox, te dwa leki Rozalka będzie musiała zażywać prawdopodobnie do końca swojego życia. Niestety koszt leczenia jest ogromny i nie udźwignę tak dużej sumy pieniężnej co miesiąc. Potrzebujemy Waszej pomocy. Dzień kuracji kosztuje 44 zł, co miesięcznie daje nam ok 1300 zł plus wizyty i badania kontrolne u onkologa, łącznie ok. 1700 zł na miesiąc. Nie jestem w stanie sama uzbierać takiej kwoty, dlatego bardzo proszę o pomoc wszystkich w uratowaniu Rozalki. Leki działają, potrzebne tylko fundusze.
Ma tylko 10 lat i tyle cierpienia w swoim życiu już przeszła, dlaczego znowu ona.
Dlaczego znowu? Oto nasza, jej historia:
Październik 2018, Rozalka nagle osłabła i z dnia na dzień przestała chodzić na tylne łapki. Rozjeżdżała się, nie potrafiła wstać, aż w końcu nie potrafiła ustać sama na tylnych nogach.
Telefon do naszego lekarza i wizyta. RTG, USG, wstępna diagnoza, niestety zła. Rozalia nie potrafiła już sama schodzić i wchodzić po schodach. Po ok. dwóch tygodniach diagnozowania, wnosząc Rozalię na 3 piętro, wyczułam twardą gulę pod ogonem. Kolejne badanie USG, tym razem głębokie w jamę miedniczną, biopsja cienkoigłowa i najgorsza informacja jaką mogliśmy otrzymać. Nowotwór. Przed moimi oczami ukazała się nasza spanielka Saba, którą w 2017 roku odebrał nam rak. Rozalia do końca ją wspierała. Diagnoza to był ogromny cios dla nas, płacz, krzyk, ból.
Tak bardzo cierpiała i przeżywała gdy zabrakło Sabci.
Guz Rozi był bardzo duży, lecz prawie niewidoczny z zewnątrz. Stan jej był ciężki, z dnia na dzień coraz gorzej, były trzy opcje:
- patrzeć jak w ciągu kilku dni odejdzie,
- podjąć się bardzo ryzykownej operacji i nie przeżyje,
- podjąć się ryzykownej operacji, przeżyje lecz do końca życia nie będzie trzymała kału i nie wiadomo czy będzie normalnie chodzić.
Wybraliśmy opcję 3. Po długiej operacji nie było zbyt dobrych informacji. Rozalka miała guza wielkości dwóch wielkich pięści mężczyzny i wyglądał na złośliwy. Nowotwór przyczepił się do jelit oraz zajął gruczoły okołoodbytowe i mięsień zwieracz. Z jelit zostały ściągnięte dwie warstwy mięśni (została tylko jedna, bardzo cienka, która mogła pęknąć w każdej chwili), połowa zwieracza została wycięta i okoliczne tkanki, Rozi miała już zawsze nie trzymać kału. Lecz stał się cud i połowa mięśnia zwieracza jest w stanie utrzymać treści jelitowe, swoje potrzeby załatwia normalnie na dworze. Co więcej, już po przebudzeniu zaczęła normalnie chodzić ❤️. Rozalka jest silna, walczy bardzo mocno z każdymi przeciwnosciami. Widok Rozalki łamał serce, cierpiała bardzo, miała dużą ranę na pupie i dreny. Serce mi się krajało, ale dzięki mnie, dzięki codziennemu dbaniu i przemywaniu rany, bardzo szybko się zagoiła.
Operacja się udała, 99% nowotworu usunięte, Rozinka szybko się zagoiła, aż nie do wiary i wróciła do pełni zdrowia. Wysłaliśmy wycinek guza do badań aż do Niemiec.
Niestety guz złośliwy, dokładnie: gruczolakorak złośliwy nabłonka gruczołowego.
Co miesiąc wielkie oględziny czy nie czuć nawrotu. Rozalia miała się bardzo dobrze, lecz dawali jej kilka miesięcy zanim nowotwór wroci. Rozalia wciąż zaskakuje, dopiero po ponad roku guz wrócił.
26 grudnia 2019 roku wyczułam zgrubienie. Ponownie pod ogonem. Konsultacja z naszym lekarzem. Podjęcie decyzji o konsultacji z onkologiem. Dwa tygodnie czekania i 13.01.2020r. wyruszyłyśmy z Rozalią na spotkanie z doktorem Wojciechem Hildebrandem (onkolog we Wrocławiu). Niestety okazało się, że guz wewnątrz Rozalki bardzo się rozrósł (nie widać od zewnątrz, wszystko dzieje się w środku). Guz jest na tyle duży, że nie jest możliwa operacja, jest zbyt zaawansowany na chemioterapię oraz zbyt rozsiany na radioterapię. Jedyna pomoc dla niej to podawanie drogich leków, które mogą zatrzymać i zmniejszyć nowotwór oraz wspomagać ją lekiem przeciwbólowym, przeciwzapalnym, aby poprawić jej komfort życia. Niestety koszt tej kuracji jest ogromny.
Palladia tabletki, które hamują rozwój nowotworu 37zł sztuka - co 2 dzień 2 tabletki
Previcox tabletki uśmierzające ból i poprawiające komfort życia 7 zł sztuka - codziennie 1 tabletka
Cerenia w razie wymiotów 16 zł sztuka przez 2 dni
Dzienny koszt terapii wynosi 44 zł (bez tabletek przeciwwymiotnych), jest to kolosalna dla nas cena, nie jestem w stanie jej zapewnić sama pomocy. Z całego serca proszę i błagam Was o pomoc. Nie pozwolę jej cierpieć i zrobię wszystko, żeby jej pomóc. Jest całym moim światem, wiele jej zawdzięczam. W swoim życiu zbyt wiele cierpienia przeszła, życie jej nie oszczędza. Każdy grosz który posiadam oddaję Rozalce, aby jej pomóc.
Koszt pierwszej wizyty u onkologa wyniósł nas 918 zł, wszystko co miałam to tylko 300 zł. Doktor pozwolił dopłacić przelewem, lecz nie posiadłam takiej kwoty. Dostaliśmy wstępne leki na 2 tygodnie, aby zobaczyć reakcję Rozalki. Jeśli będzie dobrze, będzie brała leki dożywotnio. Leki działają, nie było również wymiotów. Rozalka musiała zostać również dalej przebadana i diagnozowana, musieliśmy zrobić RTG płuc, czy są przeżuty oraz USG jamy brzusznej i miednicznej w celu określenia wielkości nowotworu.
Koszt drugiej wizyty wyniósł nas 941 zł. Zostało zrobione RTG płuc, co pokazało nam, że płuca są czyste, bez zmian. Następnie USG jamy brzusznej. Narządy bardzo ładne bez zmian. Niestety wyszedł przerzut do węzłów chłonnych oraz do jelit. Dalej po wynikach nie robiliśmy USG jamy miednicznej, żeby jej dalej nie męczyć i nie golić. Kontrolne badania krwi pokazały, że krew się pogorszyła. Dostaliśmy zlecenie zrobienia tydzień później kontrolnych badań krwi.
Kontrolne badania krwi 6 lutego pokazały znaczną poprawę i wyniki mamy dobre. Rozalka jest silna, walczy tak dzielnie. Dlatego jeszcze raz proszę Was o pomoc. Ona chce żyć, cieszy się każdą chwilą, nie zamierza odchodzić. Biega, szaleje, skacze, cieszy się. Jeśli jest jakaś szansa, wykorzystamy ją tylko potrzebujemy Waszej pomocy. Tyle wycierpiała już.
14 Lipiec 2016 zerwała więzadło krzyżowe w kolanie. 2 sierpnia operacja w Opolu. Kilka godzin później nastąpiły powikłania. Noga krwawiła, obrzękła i nastąpił wielki wylew obejmujący nogę, brzuch, pupę i grzbiet. Przestała jeść, pić, nasz lekarz, który operował mówił, że wszystko dobrze, tak może być. 10 dni po operacji pies nie chodzi. Pojechaliśmy do Wrocławia do kliniki uniwersyteckiej do ponoć dobrego ortopedy. Pies nie pije, nie chce jeść. Ortopeda odesłał nas z niczym, stwierdził, że wszystko jest dobrze. Noga musi się zabliźnić i zrosnąć, on idzie na urlop, mamy wrócić za 2 tygodnie. 3 dni później trafiła do kliniki w Czechach w stanie krytycznym. Dr Martin Novak opisał Rozalię (a raczej jej nogę) jako obrzydliwe bagno jakiego jeszcze nie widział. Po badaniach okazało się, że noga była cała pod ropą i została zakażona gronkowcem, organizm ma potężny stan zapalny, zakażenie, sepsa. Została tydzień w klinice, udało się wyciągnąć ją z krytycznego stanu. Wróciła do domu z Czeskimi lekami i w kilka tygodni udało nam się pozbyć gronkowca. Okazało się, że operacja została źle przeprowadzona, złą metodą. Przestała chodzić na nogę (lewą).
Dopiero 5 października 2016 noga mogła zostać ponownie zoperowana. Dla doktora to była rutynowa operacja, mimo, że bardzo trudna. W kolano został wsadzony implant oraz 6 śrub. Już 7h po operacji Rozalka zaczęła używać nogę, którą nie używała przez kilka miesięcy.
Niestety druga noga przez te miesiące niewytrzymała obciążenia i zerwało się drugie więzadło krzyżowe tym razem w prawej nodze. Druga noga została zoperowana w Warszawie przez Dr Mariusza Mikowa. Niestety 10 dni później kość się złamała, ale na szczęście zrosła i tak po 8 miesiącach leczenia Rozalka zaczęła normalnie chodzić i biegać. Nadrabiała jak wariat miesiące bez chodzenia. Niestety wiązały się z tym koszta. Tak się stało, że dostała później ostre zapalenie całych jelit, załatwiała się samą krwią. Koszt ratowania nóg i jelit nas przerósł. Łącznie uratowanie jej życia pochłonęło ok 14 tysięcy złotych. Zastosowane metody leczenia zerwanego więzadła to TTA Rapid.
TTA Rapid Czechy:
TTA Rapid Warszawa:
Oddam dla niej wszystko, każdy grosz, ale niestety nie wystarczy to, żeby jej teraz pomóc. Rozalia kiedyś pomagała, teraz sama potrzebuje pomocy. Certyfikowany pies kynoterapeutyczny o specjalizacji edukacja i terapia. Praca z dziećmi i osobami dorosłymi, to w życiu robiła Rozalka. Pomagała, wspierała, leczyła, zabawiała i uczyła. Chore, zdrowe, nie ważne, Rozalia każde dziecko, każdego człowieka traktuje tak samo. Niestety wypadek z nogami zakończył jej karierę i pracę jako terapeuta. A teraz jeszcze nowotwór.
Najcudowniejsza <3 Kocham ją ponad wszystko
There is no description yet.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Sama zbierałam na tym portalu na operację dla pieska więc wiem, że każda złotówka się liczy. Cieszyłam się jak dziecko z każdej wpłaty, mam nadzieję, że się uda!
Przedłuż tą zrzutkę o kilka dni❤
Przedłużona <3
Marzena Kata działam ❤
Po przeczytaniu Waszej historii pękło mi serce. Wierzę, że będzie dobrze. Trzymajcie się!
Dziękujemy z całego serca. Walczymy cały czas. Kolejna wizyta za miesiąc. Udostępnię aktuaności, nie wiedziałam, że można :)
Rozalko, nazywan sie Faro i tez jestem labradorem. Tez urodzonym w 2009r. Ja i moj brat Duke zyczymy Ci duzo zdrowia i trzymamy wszystkie lapki zebys czula sie dobrze. Twoja Mama to bohaterka. Zyczymy Wam wiele nadziei i wiary.
Zdrówka ????