Bo króliki chorują stadnie - leczenie Kupka i Aisy
Bo króliki chorują stadnie - leczenie Kupka i Aisy
Our users created 1 226 309 fundraisers and raised 1 348 433 643 zł
What will you fundraise for today?
Description
Zbieram na opłacenie faktury za leczenie moich królików, w tym prawie dwutygodniowy pobyt w szpitalu, składanie łapki, RTG x 2, USG, leki, podawanie leków, korekcja zębów, badania krwi, w tym jedno rozszerzone, szczepienia, kontrole i... sianko. Niestety koszty przerosły moje możliwości i dlatego proszę o wsparcie choćby złotówką.
Kupek i Aisa to dwa z moich trzech królików.
Być może znacie je ze strony na fb "Kupek, Aisa & Miziu", która promuje prawidłową opiekę i adopcje królików lub z facebookowej grupy 'Króliki <3', gdzie staram się pomagać i promować prawidłową wiedzę o królikach (mam nadzieję, że mi to wychodzi) lub po prostu ze Stowarzyszenia ArbuZ, w którym jestem wolontariuszem i pośrednikiem adopcyjnym. :)
Króliki to zwierzęta stadne, wszystko robią razem - jedzą, myją się nawzajem, śpią, odpoczywają i biegają... w moim przypadku - także chorują.
Ogólnie rzecz biorąc zawsze starałam się być przygotowana na to, że coś może się wydarzyć, starałam się jak najwięcej nauczyć, także na temat króliczych dolegliwości i chorób, zaopatrzyłam króliczą apteczkę także o leki na receptę, a telefon o numer do specjalisty, który znajduje się w Bydgoszczy.
Niestety, tym razem dolegliwości moich królików przerosły moje najśmielsze oczekiwania, złamana łapa Aisy i problemy z perystaltyką u Kupka to tylko wierzchołek góry lodowej. Konieczny był pobyt na szpitalu... a to, łącznie z zabiegami, diagnostyką i aktualnym leczeniem musiało wiązać się z kosztami...
Trzeci "mój-nie-mój" królik to Miziu, królik poważnie chory, który znajduje się pod opieką Stowarzyszenia ArbuZ, a z Kupkami mieszka, bo właśnie ze względów zdrowotnych iść do adopcji nie może. On też chorował. Choruje dużo, długo i często, a Kupki akurat do niego dołączyły na szpitalu, więc tak jak mówiłam - króliki nawet chorują stadnie...
Aisa Kuternoga
Aisie zdarzył się wypadek, w wyniku którego jej łapka się złamała.
Zareagowałam ekspresowo i o dziwo bez paniki - najpierw obejrzałam łapkę, następnie zadzwoniłam na numer alarmowy do naszego lekarza, a potem do lekarza w Poznaniu, do którego pojechaliśmy od razu. Łapa została prześwietlona, a następnie opatrzona.
Niestety, okazało się, że to złamanie kości przedramienia z przemieszczeniem... i tak to się zaczęło...
Konieczne było szybkie przetransportowanie Aisy i Kupka do szpitala w Bydgoszczy, znaleźliśmy transport dwa dni później. Łapa została złożona, operacja ze śrubowaniem byłaby zbyt ryzykowna i mogła zakończyć w najgorszym wypadku jej śmiercią, lekarze w Poznaniu i w Bydgoszczy dobitnie mi to przekazali.
A ja nie chciałam, żeby Aisa miała prostą łapę.
Chciałam, żeby żyła.
Kupek Mikrobobek
Kupek to mój pierwszy królik, jest ze mną od 4,5 roku, bezustannie. To on sprawił, że stałam się lepszym człowiekiem, to on obudził we mnie pasję, jaką są króliki, to on sprawił, że mój świat stał się lepszy, a ja zachciałam się odwdzięczyć nie tylko jemu, stwarzając mu najlepsze możliwe warunki życiowe, ale i innym, poprzez wolontariat.
Prawie 2,5 roku temu Kupek zachorował. Dostał ataku Encephalitozoon Cuniculi i omalże nie umarł. Miał objawy neurologiczne, skręt szyi, całkowity brak równowagi, do tego plamkę w oku, oczopląs, obniżoną temperaturę ciała, nie jadł, nie pił i się nie załatwiał. Mogło dojść do niewydolności nerek lub jelit, a tego pewnie by nie przeżył.
W Poznaniu lekarz nam nie pomógł, nie chciał rozmawiać przez telefon ze specjalistą, stwierdził, że to zapalenie ucha i mam przyjść następnego dnia, po całych 24 godzinach... Gdybym się posłuchała, to pewnie nie miałabym już z kim przychodzić. Ja wiedziałam, że to EC, a nie zapalenie ucha.
Byłam wtedy nowa "w chorobach" króliczych, panikowałam, płakałam i się modliłam. Podałam zalecone przez specjalistę leki i dokarmiałam Kupka. Mieliśmy nadzieję, że jego stan się poprawi i nie będziemy musieli jechać do Bydgoszczy "na już". Stan się nie poprawiał, nie było nad czym rozmyślać - trzeba było jechać.
O 3 w nocy wsiadałam w pociąg do Bydgoszczy, o 5 rano dojechałam na miejsce, skąd odebrała mnie moja lek. wet., zabrała do lecznicy i uratowała Kupkowi życie.
Ten incydent miał ogromny wpływ na moje życie - prawie obcy mi człowiek, u którego nie leczyłam wcześniej królików poświęcił się dla mnie, nie spał mimo pracy do nocy, czuwał, uspokajał i doradzał, pojechał na dworzec w mieście, którego nie znałam, zabrał do przychodni pod Bydgoszczą i uratował mojego najdroższego, pierwszego, najważniejszego... Nie da się ukryć - doktor uratowała wtedy też mnie i zmieniła w jeszcze lepszego człowieka.
Od tego czasu borykaliśmy się z Kupkiem z kilkoma nawrotami, raz było lepiej, raz gorzej, ale dawaliśmy radę.
W zeszłym roku do jego "dolegliwości" doszedł paraliż pyszczka spowodowany niedrożnymi, zaropiałymi kanałami słuchowymi.
Ale i z tym sobie prawie poradziliśmy.
Prawie, bo płukanie i podawanie antybiotyku do uszu nie pomogło tak, jak tego oczekiwałam. Wciąż czeka nas operacja, ale kiedy to zrobić, skoro wciąż dochodzą nowe dolegliwości i koszty?
Nawroty u Kupka były różne, raz neurologiczne, raz objawiały się problemami na narządami, innym razem tylko z perystaltyką.
Mniej więcej od listopada- grudnia, zaczął robić bardzo malutkie, ciemne bobki i przestał tak chętnie jeść siano (myślałam, że chodzi o jego jakość). Diagnozowaliśmy, podawaliśmy leki - leki albo wcale nie pomagały, albo pomagały na chwilę. To było EC, jestem pewna, że to główny winowajca.
Niebawem do tych dolegliwości doszła utrata wagi, apetyt też jakby zmalał.
Na szpitalu okazało się, że poza EC, przerosły mu też zęby. Te same zęby, które regularnie kontrolujemy... A wyniki rozszerzonego badania krwi także nie były zadowalające, leki na wątrobę Kupo przyjmuje do dziś, a bobki są już normalne, waga także powoli wraca do normy.
FAKTURA DO OPŁACENIA
1726 zł to kwota "podstawowa", do tego faktura za kolejną kontrolę 240 zł
1726 + 240 = 1 966 zł
Kolejna kontrola Kupka i Aisy dopiero 23 czerwca - to oczywiście opłacę już sama. Być może uda się też wtedy wykonać operację wyszycia kanałów słuchowych Kupka (max. 600 zł), jeśli jego zdrowie na to pozwoli.
Może wyda Wam się to śmieszne, ale dla mnie ta trójka jest najważniejsza. Gdy chorują - choruję razem z nimi, gdy są szczęśliwe - ja także. Przy poważniejszych dolegliwościach, tak jak np. atak EC u Kupka modliłam się, żeby przeżył, nawet kosztem tego, że ja zachoruję (a może nawet Bóg mnie wysłuchał?).
To nie tylko króliki, to członkowie mojej własnej, małej rodziny. Moje całe życie.
Jeśli możesz mi pomóc - dziękuję z całego serca, odwdzięczę się, jeśli tylko będę mogła.
MASZ PYTANIA?
Napisz do mnie.
English below:
Opisz swoją zrzutkę najlepiej jak potrafisz. Pamiętaj, aby opis był wiarygodny, dokładny, ale przy tym rzeczowy i prosty. Warto, aby był przyjemny w odbiorze i skupiał uwagę. W ciekawy i miły sposób zachęć do wsparcia :)
There is no description yet.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Czekamy na wypłatę :) :)
Dużo zdrówka ????
Dziękuję <3
Zdrowia maluszki!
Dziękuję :)
Zdrówka dla uszaków☺
Dziękuję bardzo! :)
Frodzio i Samik trzymają pampuchy za Was :)
Dziękujemy! :)