Leczenie mojego yorka Mauiego
Leczenie mojego yorka Mauiego
Our users created 1 226 072 fundraisers and raised 1 347 890 323 zł
What will you fundraise for today?
Description
Cześć 👋🏼
Mój kochany piesek Maui za 2 tygodnie skończy 10 lat, niestety zaczął poważnie chorować. Jakiś miesiąc temu miał wykonaną sanację jamy ustnej (czyszczenie zębów z kamienia pod narkozą). Przy tego typu zabiegach robione są zawsze podstawowe badania morfologii oraz moczu. Okazało się, że ma podwyższone parametry nerkowe a w moczu jest dużo białka. Przepraszam jeśli nie będę używał fachowych terminów oraz nazw ale ich wszystkich po prostu nie znam bądź nie pamiętam. Po wykonanym zabiegu wszystko było w porządku, kolejno York dostał antybiotyk do pobrania w tabletkach, razem z lekiem przeciwzapalnym. Medicamenty stosował gdzieś do 9 maja, a objawy jakie stwierdzono miały być na bierząco kontrolowane i w razie potrzeby miało zostać wdrożone leczenie. Zaraz po antybiotyku jeden z domowników zauważył, że Maui ma coś z tylnią nóżką, podnosi ją do góry i tak biega, maszeruje. Zawsze miał problemy ze wskakiwaniem na wyższe podesty ale w tym przypadku stopień do przeskoczenia był o wiele trudniejszy. Obserwowaliśmy go, próbując w międzyczasie pobrać u niego poranny mocz, co było praktycznie awykonalne. Te psiaki podnoszą nóżkę na sekundę, sikną i lecą dalej..
Minął tydzień, rozpoczął się drugi, z racji tego, że nie udało mi się z tym moczem zapisałem pupila do jego internisty. No i tego samego dnia zaczęło się robić dziwnie.. Od rana Maui był ospały, pół dnia spędził w łóżku nie wstając nawet na siku czy by coś zjeść. W końcu nastał wieczór, nie wspomniałem ale z powodu tej tylnej nóżki, piesek często prawdopodobnie z braku siły kładł się plackiem na ziemi i tak leżał. Pod wieczór Maui zrobił się niespokojny, taki dziwny.. ciężko oddychał i zaczął piszczeć.. nie wiedzieliśmy co się dzieje. Szybko zdecydowaliśmy się, że jedziemy do kliniki Legwet w Legionowie, która jest czynna 24h/dobę. Przy wjeździe na posesję placówki pies miał pierwszy poważny atak z ciężkim oddychaniem, mocno się ślinił i miał pogrubione więzadła w tchawicy. Udając się do środka otrzymaliśmy szybką pomoc od lekarza dyżurującego. Był przeprowadzony wywiad lekarski, otrzymał leki przeciwzapalne, antybiotyk i przeciwwymiotne. Został zbadany i wydawało się, że mimo osłabienia organizmu jest dobrze i można wracać do domu. Wcześniej normalnie wypił wodę i odrobinę zjadł. Po powrocie do domu także. Na następy dzień była umówiona wizyta u internisty, zresztą lekarz przyjmujący Mauiego dzień wcześniej zalecił obserwację oraz badanie przez lekarza „rodzinnego”. I tutaj też został przebadany, dostał te same leki i wydawało się, że powoli wraca do formy. Na kolejny dzień też była umówiona wizyta, na której otrzymał podskórnie leki a także do stosowania w tabletkach do domu, na kolejne dni.
Dzień 20 maja był bardzo upalnym dniem, widać, że psiakowi było gorąco bo dyszał trochę bardziej niż zwykle ale stabilnie. Jeśli chodzi o wodę czy pokarm to z tym nie było problemu. Jeszcze wracając do tej wizyty w klinice Legwet, okazało się, że po sprawdzeniu przez lekarza tylnych łapek, Pani doktor stwierdziła, że w kończynie miednicznej lewej, rzepka wyskakuje z bloczka i wraca na swoje miejsce i jest dosyć spora krepitacja w obrębie stawu kolanowego prawego, co sugeruje na podejrzenie zwichnięcia rzepki i wymagana jest konsultacja ortopedyczna. Wspomniałem o tym, ponieważ ostatnie dni wyglądały tak, że Maui owszem poruszał się ale szybko potem kładł się i tak leżał dopóki ktoś go nie wziął, nie pomógł wejść czy zejść. Noc z piątku na sobotę była niespokojna. Mamy w domu dwa psiaki Mauiego i Odiego, dwaj przyrodni bracia, którzy zawsze śpią z moją mamą. Okazało się, że ten pierwszy był bardzo niespokojny, ruszał się, nie mógł sobie znaleźć miejsca a co za tym idzie, nie mógł zasnąć. Dopiero interwencja mojej rodzicielki, masowanie brzuszka, podanie wody i ogólne utulenie, spowodowało, że Maui usnął. Do rana.. rano KOSZMAR. Piesek zszedł z łóżka, a właściwie z niego zleciał i się zaczęło.. Mama rzuciła się do pomocy, zerwała się.. wzięła go na ręce i poleciała mnie obudzić, krzycząc, że on nie może oddychać i chyba złamał kręgosłup. Jego pozycja ciała się wykrzywiła, cały język wywalił na zewnątrz, próbując nabrać powietrza, dostał oczopląsu a jego małe serduszko pracowało tak mocno, że wyglądało tak jakby zaraz miał zejść.. Dalej wyginał mi się na rękach, nie wiedziałem już jak go trzymać.. cierpiał i potrzebował pomocy, jego oczka to mówiły całym sobą. Odłożyłem go na moment na podłogę by w pośpiechu narzucić na siebie jakieś ubranie. Jak zauważyłem w międzyczasie oddał pod siebie mocz. Szybko wsiedliśmy w samochód i w długą do całodobowej kliniki. Po drodze nie wyczuwałem już bicia serca, było słabe.. sytuacja się z lekka uspokoiła bo wróciło unormowane oddychanie, widziałem po oczkach i po wysuwaniu języka, że dalej jest świadomy i nadal jest z Nami (oprócz tej wykrzywionej postury ciała). Wleciałem do placówki, mówiąc na głos, że potrzebuje pomocy bo mam psa w agonalnym stanie. Chwile potrwało zanim nas przyjęli ale i tak trwało to dosyć szybko. Lekarz prowadzący podał leki uspakające, tlen oraz postarał się unormować w miarę możliwości jego stan. Okazało się, że ma niedowład we wszystkich kończynach. Musieliśmy go zostawić na hospitalizacji. Tutaj zacznę mówić już o kosztach, które podyktowane są tym, że zdecydowałem się założyć tę zrzutkę. Doba za pobyt w zwierzęcym szpitalu to 400 zł, do tego dochodzą koszty wszelkich badań a nie są to małe pieniądze (wszystko jest wykonywane prywatnie).
Po zostawieniu Mauiego w klinice, od godziny 9:00 rozpoczęły się badania przez zespół lekarzy z dnia następnego. Jesteśmy cały czas w kontakcie z lekarzem. Jego stan zmienia się za każdym razem, cały czas jest wysokie zagrożenie jego życia. Raz było lepiej, a raz znowu dostał ataku takiego jaki zastaliśmy w domu. Potem znowu się polepszyło, bo był świadomy i nawet merdał ogonkiem by potem znowu się pogorszyło. Jeśli chodzi o pozycję ciała niestety nie ustąpiła i nadal piesek jest wykrzywiony. Lekarze do końca jeszcze nie wiedzą co mu jest. Jest podejrzenie zapalenia kory mózgowej, czy obrzęku, który powoduje te a nie inne ataki, ma podwyższone parametry niewydolności wątroby, za wysoką grupę czerwonych krwinek we krwi. Lekarze sugerują też, że może być to nowotwór, guz mózgu ale tak naprawdę jeszcze nie wskazali końcowej diagnozy. Otrzymuje leki, sterdyty, które mają pokazać w kolejnej dobie czy coś ustępuje i czy jest lepiej czy nie. Jeśli okaże się, że nie to będzie potrzebne do zrobienia dosyć kosztowne badanie, a mianowicie rezonans magnetyczny, który pozwoli bardziej przyjrzeć się temu przypadkowi i być może stwierdzić coś więcej by móc mu pomóc i wdrożyć dalsze leczenie. Koszt rezonansu to nawet 1500 zł + pozostałe koszty. Stąd pomysł na zrobienie tej zrzutki. Czasy mamy takie jakie mamy i jest bardzo ciężko a Nas najzwyczajniej nie będzie stać na to by chociaż spróbować uratować naszego kochanego przyjaciela. Nie wyobrażamy sobie życia bez niego, ma jeszcze tyle lat do przeżycia, mimo swojego wieku. Pragniemy go ratować. Gdybyś chciał/a Nas w tym wspomóc finansowo to będziemy ogromnie wdzięczni! Wierzymy w cuda i w ludzkie serce ❤️
There is no description yet.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.