Rehabilitacja po operacji i sprzęt
Rehabilitacja po operacji i sprzęt
Our users created 1 231 364 fundraisers and raised 1 363 629 720 zł
What will you fundraise for today?
Description
Witam nazywam się Monika, większość mnie zna a cześć może pozna .Moja przygoda z kolanem jak można to nazwać zaczęła się w wieku 16 lat .W 2014.04.27 trafiłam pierwszy raz od tamtej operacji na łękotkę z blokadą kolana. Było w takim stanie, że nie pomagały zastrzyki na rozluźnienie i przeciw blokady. Natychmiast trafiłam na stół okazało się ,że kolano jest tak wyniszczone przez ten okres 16 lat że było brak mazi kolanowej, kości kolana były pościerane góra dół. Przy okazji znaleźli cześć łękotki z tamtych czasów która nie była usunięta i ona niszczyła kolano od środka. W czasie operacji zrobili mikro złamania kości kolana aby się samo odbudowało. Szczerze mało to pomogło a między czasie już w 2015.02.03 zerwał mi się ACL i kolejna operacja przeszczepu z łydki przy okazji uszkadzając mi nerw czuciowy w przedniej części łydki. Po tym wszystkim zaczęłam tak kuleć, że bardzo było to uciążliwe i ograniczało możliwości w pracy ale jakoś jeszcze dawałam radę. Potem pojawiło się światełko w tunelu, że mogę normalnie chodzić ale musze podjąć się decyzji endoprotezy kolana 9.05.2017 poszłam na operacje założenia endoprotezy kolana . Po wyjściu czułam się źle i ciężko szła rehabilitacja. Dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Odmówiono mi rehabilitacji sanatoryjnej z powodu ciąży. Szpital ,w którym byłam operowana był w ciężkim szoku i tym bardziej, że wyszło, że zanim poszłam w maju na operacje już byłam w ciąży i nie powinno być zabiegu, ale twierdzili , że badania krwi nic nie wykazały. Rehabilitacja była tragedią noga nie zginała się, lekarz twierdził, że z jego strony jest ok. W ciągu nie całego miesiąca trafiłam z powrotem do szpitala 18.06.2017.Trafilam z zakażeniem spowodowanym wewnętrzną protezą stawu. Trzymali mnie tydzień zanim przeprowadzili operacje, bo czekali na wynik jak rodzaj bakterii jest u mnie. Ból i cierpienie nie do wytrzymani ,nic przy sobie nie mogłam zrobić. Jeszcze w tamtym okresie miałam partnera ,który wszystko robił przy mnie bo ja ogólnie czułam się jak roślina. Wyszło, że mam zapalenie w płytce endoprotezy i jest do wymiany. Do operacji byłam na najmniejszych dawkach przeciwbólowych, które tak na prawdę nawet na ból zęba nie pomagają. W drugiej części operacji już zaczynałam czuć znowu kolejny potworny ból którego nie życzę nawet najgorszemu wrogowi. Po praktycznie 3 tygodniach pobytu wyszłam ze szpitala. Na ile były nasze możliwości materialne przechodziłam rehabilitację domową, bo o punktach i szpitalach rehabilitacyjnych mogłam zapomnieć ze względu na ciążę. Nic nie pomagało kolano dalej było sztywne mimo bólu i wysiłku, który wkładałam w rehabilitację. Tak dotrwałam do końca ciąży ze sztywna nogą w której nawet nie ma 10 % zgięcia. Dzięki Bogu córka jest zdrowa ale tyle co nabrała się ze mną leków i antybiotyków w ciąży Praktycznie do 8 miesiąca to tylko cud i zwycięstwo w jednym dlatego ma na imię WIKTORIA. Rok po urodzeniu Wiki trafiłam znowu do szpitala tylko w Otwocku ,bo między czasie szukałam kogoś kto może mi pomóc wrócić do normalnego życia. Chodzenie ze sztywna nogą nie należy do przyjemnych, każde wzniesienie na chodniku i nie uwaga kończą się potwornym bólem całej nogi, gdzie czy tak czy tak mam go od czasu włożenie endoprotezy. Tam w szpitalu początki były obiecujące, nawet stanęłam na komisji przy wszystkich lekarzach aby stwierdzić czy da się coś zrobić. Pan doktor... stwierdził ,że podejmą się operacji naprawy kolana bo prawdopodobnie jest dużo zrostów i pewnie coś żle endoproteza pracuje. I jak moje nieszczęście ciągnie się tak i wtedy przyszedł Pan profesor..... praktycznie 10 min przed wejściem na sale operacyjną i oznajmił, że jednak nie da rady tego zrobić i mam się przyzwyczaić do takiego chodzenia już do końca życia. Mam zwyrodnienie praktycznie wszystkich stawów i podobno nie powinnam mieć w ogóle endoprotezy. Kolejny powrót do domu z niczym ;( . Po kolejnych wizytach u lekarzy Poznań , Katowice dostawałam cień szansy, że powinnam walczyć o swoja nogę bo ona podobno jest do zrobienia tylko musi być odważny kto się tego podejmie na NFZ. A tam gdzie byłam to były kliniki prywatne więc nie stać by mnie było na operację ok 60 tysięcy. Po kolejnych wizytach u lekarza który zrobił mi takie kolano w końcu wymusiłam na nim , że ma je poprawić bo ewidentnie jest żle zrobione . Przyjął mnie na oddział 19.08.2020r. i miało być otwarcie kolana i sprawdzenie całej endoprotezy czy wszystko jest ok z usunięciem zrostów. Co się potem okazało po paru godzinach po operacji powiedzieli że idę do domu już 24.08 .Pan doktor.... .oprócz usunięcia zrostów endoskopowo nie zrobił nic twierdząc, że endoproteza jest osadzona dobrze i nie było potrzeby otwierania kolana, gdzie nasza rozmowa wyglądała troszkę inaczej przed pójściem na salę operacyjną .Zmienił decyzję w czasie operacji. Nawet na wypisie mam w rozpoznaniu "powikłania protez" , więc sam sobie zaprzeczył i twierdził ,że to tylko od mojej rehabilitacji zależy czy zegnę kolano. Zostałam sama sobie ,gdzie kolano dalej się nie zgięło i jest odczucie jakby ktoś Ci włożył deskę miedzy kości, która przeszkadza w zgięciu tego kolana. Na chwile obecna mam praktyczny zanik głównego ACL bo kolano nie pracuje i mięśnie też nie pracują więc jest bardzo bardzo żle . Znalazłam lekarza po tylu latach, który chce się podjąć operacji w Starachowicach . Termin mam na 20.09.2021 mam nadzieję, że nic mi w tym już nie przeszkodzi, w dzisiejszych czasach, bo to już jest 4 raz przedkładana operacja u tego lekarza z powodu pandemii. Robiąc ostatnie badania na to kolano ewidentnie widać na zdjęciach, że górna część endoprotezy jest za bardzo wysunięta do przodu i nie ważne na ile ZUS mnie wyśle jeszcze rehabilitacji to nic nie da bo ona się nie zegnie ale widocznie oczekują cudu. Lekarz który mnie będzie operował że on zegnie kolano ale najważniejszy jest pierwszy miesiąc po operacji tzn rehabilitacja bardzo ciężka rehabilitacja i sprzęt do tego także (szyna- każdy dzień to 100 zł za wypożyczenie).Do czasu kiedy dostane sanatorium bo po takich operacjach jest bardzo wskazane, musze ćwiczyć w domu z rehabilitantem, ale to właśnie tez wiąże się z dużymi kosztami. Praktycznie musi być u mnie codziennie aby noga dostała konkretna dawkę ćwiczeń a przy moich zanikach mięśni to będzie duża dawka płaczu i bólu. Od lipca praktycznie nie mam już nic. Pensji nie dostaje bo czekałam na decyzje ZUSU czy dostane na jakiś czas rentę lecz odmówili mi ,podobno pan lekarz twierdzi, że świetnie poradzę sobie w każdej pracy i nie potrzebuje renty . Mam dwójkę dzieci na utrzymaniu ,wynajęte mieszkanie, i na chwile obecna bez pracy i bez partnera, bo to dla niego za dużo jak to stwierdził .Po za tym chyba nie bardzo mu się marzy na przyszłość inwalidka. Opowiedziałam wam z grubsza o sobie .Bardzo proszę pomóżcie nawet najmniesza złotówka pomału coś może cokolwiek uzbieram .Pomóżcie mi wrócić do sprawności o jakiej marzę dla siebie i swoich dzieci ,o tym abym mogła wybrać się z nimi na wycięczkę rowerami. Abym mogła kiedyś ich zabrać i pokazać im nasze piękne góry,gdzie na chwile obecna nie mam na to szansy. Chciałabym wrócić do pracy być między ludzmi bo kocham pracować a zostało mi to odebrane bo podobno sie nie nadaję do pracy fizycznej a to robię najlepiej.
There is no description yet.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.