Wszystko zaczęło się w niedzielne popołudnie... nasza Bunia jak zwykle przechadzała się po ogrodzie, węszyła - i jak to nasz psiak, co jakiś czas zaszczeka, lecz tego dnia usłyszeliśmy coś znacznie innego, gorszego - niesamowite jęki i przerażające wycie.  

Wybiegliśmy przed dom i zobaczyliśmy pieska leżącego na kostce, bardzo cierpiał, wył z bólu. Od razu spostrzegliśmy, że coś jest nie tak z jego tylną nóżką. Bez zastanowienia, pędem udaliśmy się z Bunią do psiej kliniki, a tam, po kilkugodzinnym oczekiwaniu na przyjęcie, weterynarz po wykonanym RTG postawił diagnozę - złamana kość piszczelowa z przemieszczeniem. 

Weterynarz ortopeda zaproponował operację, zapytaliśmy o koszty, możliwe komplikacje oraz o to jak poważny zabieg czeka naszą Bunię. 

Niestety... Tu pojawił się kolejny problem! 

Sama operacja + leki to koszt 5700 zł, dodatkowo diagnoza RTG 460 zł... nie mieliśmy i nie mamy takich pieniędzy.... 

Oczywiście, obdzwoniliśmy naszych znajomych, rodzinę, prosiliśmy o pożyczkę jakiejkolwiek kwoty, aby pomóc naszej Buni. Kwestia zabiegu nie była czymś nad czym się zastanawialiśmy, zrobimy wszystko, aby jej pomóc i ją ratować. Czas leciał na naszą niekorzyść, w każdej chwili mogło dojść do uszkodzenia nerwu lub uszkodzenia ukrwienie jej nóżki. 

Udaliśmy się więc do domu czekając w nerwach na informacje o przebiegu operacji. Już około 22 dostaliśmy telefon z informacją, że nogę Buni udało się poskładać i nie wystąpiły żadne komplikacje. Została skręcona na śruby, jednak już wtedy poinformowano nas o dalszym leczeniu i konieczności wykonania kolejnych dwóch zabiegów oraz wizyt kontrolnych. Na dalsze leczenie nie mamy już pieniędzy... Być może tutaj znajdziemy szansę na pomoc. Jeśli się uda - będziemy bardzo wdzięczni...

Nie liczymy na zebranie całej kwoty, tak naprawdę każda będzie pomocą.