Reaktywacja Hipisówki
Reaktywacja Hipisówki
Our users created 1 221 794 fundraisers and raised 1 336 291 123 zł
What will you fundraise for today?
Description
Cześć!
Jeśli tutaj trafiłeś, to zapewne mnie znasz. Mimo wszystko, przedstawię się i opowiem Ci historię domu, który mieści się pod numerem 17 w miejscowości Dołżyca, w Bieszczadach. A bardziej prawidłowym określeniem będzie „mieścił się”, bowiem ten dom spłonął.
9 października 2023 roku byłem w Dublinie, gdzie pojechałem odwiedzić moją Partnerkę i tego dnia około godziny 22 otrzymałem telefon od mojego przyjaciela, który przebywał w moim domu z wiadomością, że zapaliła się sadza w kominie. Straż pożarna została wezwana.
Czy się wystraszyłem? Oczywiście.
Na miejsce przyjechała jednostka OSP jak i PSP. Po około dwóch i pół godzinie akcja została zakończona, a ja zostałem uspokojony i poszedłem spać. Niestety nie było mi dane wyspanie się, bowiem 10 października o godzinie 6 obudził mnie telefon od pary, która jechała do pracy, a słowa: "Twój dom stoi w płomieniach" obudziły mnie natychmiastowo. Pierwszą i najważniejszą rzeczą było ustalenie, czy nikogo z moich przyjaciół nie ma w domu.
Następne kilka minut podczas, których próbowałem się do nich dodzwonić były jednym z najbardziej przerażających momentów w moim życiu. Na szczęście w końcu jeden z nich odebrał i powiedział mi, że są bezpieczni i spali tej nocy gdzie indziej. Ulga była niewiarygodna. Zacząłem się trząść i płakać.
Zaraz po tym przyszła refleksja, że dalej nie jest dobrze, bo mój dom płonie.
Na miejsce przyjechało osiem jednostek straży pożarnej, a akcja trwała blisko dziesięć godzin.
Niestety z domu nie pozostało wiele. Podobnie jak z moich rzeczy, które w dużej mierze były moimi prywatnymi.
W domu znajdowały się również rzeczy, które są mi niezbędne do prowadzenia mojej działalności (nagłośnienie sceniczne, oświetlenie sceniczne, ekspres ciśnieniowy oraz wszystkie akcesoria kawowe i barmańskie), o której za chwilę. Gdy wróciłem do Polski i pojechałem do „domu” nie dowierzałem widząc to, co zostało z dziesięciu lat mojej pracy. Serce pękło, a jedyne co mogłem zrobić to wziąć się w garść i zacząć myśleć co dalej. Niestety nie jest prosta sprawa. Ale do tego wrócimy... Teraz chciałbym Ci opowiedzieć o tym domu i znajdującej się obok niego stodole.
W 2013 roku, w wieku 21 lat, wyprowadziłem się od rodziców i zamieszkałem w tym domu, który znajdował się w opłakanym stanie. Włożyłem w niego całe swoje serducho, całe oszczędności, które wtedy miałem i przede wszystkim niemożliwą do zmierzenia ilość mojej ciężkiej pracy. Własnymi rękami zamieniłem zaniedbany dom i jego otoczenie w miejsce ciepłe, przyjemne i otwarte dla innych.
Wymieniłem instalacje elektryczną, instalację hydrauliczną, zdarłem tony starego śmierdzącego tynku i zastąpiłem go nowymi ścianami.Podobnie postąpiłem z sufitem i podłogą. Wykonałem wszystkie meble, wyposażyłem dom w niezbędne urządzenia gospodarstwa domowego. Mówiąc w skrócie - pozbyłem się wszystkiego co było i zrobiłem wszystko na nowo, czyli generalny remont.
Po trzech latach mieszkania w tym domu zabrałem się za remontowanie stodoły, w której otworzyłem lokal o nazwie Hipisówka. Początkowo był to mały lokal, który bardziej pełnił rolę sklepiku niż klubokawiarni, którą finalnie się stał. Przez siedem sezonów mojej działalności w tym miejscu zorganizowałem blisko 150 wydarzeń kulturalnych, a wśród nich m.in:
-koncerty muzyków z całej Polski oraz takich krajów jak Ukraina, Australia, Finlandia, Chiny, Czechy czy też USA, -spotkania autorskie,
-wystawy fotografii oraz malarstwa,
-przeróżne warsztaty,
-festiwale: Odmrożenia, Zlot Ludzi Nieśmiałych, EEJ Festiwal,
-turnieje Bieszczadzkiego Pingla,
-guest spoty tatuatorskie,
-Eliminacje do Mistrzostw Polski Aeropress,
-3 finały WOŚP,
oraz wiele innych mniejszych wydarzeń.
Hipisówka dzięki temu stała się dla wielu turystów z całej Polski obowiązkowym punktem do odwiedzenia w trakcie sezonu turystycznego, a ja wraz z moimi współpracownikami przykładaliśmy największą uwagę do tego, żeby zapewniać naszym gościom jak najbardziej profesjonalną obsługę, dbać o nich i sprawiać, że czas spędzony w tym miejscu był dla nich wyjątkowy. W tym wszystkim niesamowicie ważną rolę stanowił ów dom, który spłonął. Poza tym, że był moim miejscem zamieszkania, był również swoistym zapleczem oraz miejscem gdzie wszyscy ludzie współtworzący te wyjątkowe wydarzenia znajdowali nocleg. Kuchnia i salon stanowiły miejsce niezliczonych rozmów i bezpieczną przestrzeń, gdzie mogli odpocząć i przygotować się do swoich „występów”. Przez wszystkie te lata przyjmowałem wielu gości, o których wspomniałem wyżej, ale gościłem również wielu ludzi, których dopiero co poznałem, a nie mieli się gdzie podziać. Przyjmowałem pod swój dach turystów, których dopadła ulewa, gości którzy trafiali do mnie za pośrednictwem portalu couchsurfing, przyjmowałem znajomych moich znajomych, a poza tym wielokrotnie przyjmowałem pod dach artystów, którzy przyjeżdżali na swoiste obozy twórcze.
Od nikogo z tych ludzi nie brałem pieniędzy za nocleg wierząc, że to co robię przykłada się do tworzenia miejsca wyjątkowego, pełnego sztuki i dobrej atmosfery.
Myślę, że przez te 10 lat, które spędziłem w tym domu przenocowałem spokojnie kilkaset osób, jeśli nie więcej.
Ten dom był mój, był domem dla tych wszystkich osób...I tutaj niestety dochodzimy do sedna sprawy. Ten dom nie był mój na papierze. Ja byłem tylko jego dzierżawcą i mimo chęci kupna z mojej strony, właściciele nie chcieli mi go sprzedać. Co w obecnej sytuacji bardzo komplikuje sprawę.
Po tym, jak napisałem zarówno na własnym profilu jak i na profilu Hipisówki o tym co się stało, dostałem dziesiątki jeśli nie ponad setkę wiadomości i komentarzy na temat tego, żebym zorganizował zbiórkę na odbudowę domu. Każdy komentarz i każda taka wiadomość sprawiały, że zalewałem się łzami ze wzruszenia. Muszę przyznać, że od zawsze miałem problem z proszeniem o pomoc. Dopiero moi bliscy przekonali mnie, że pożar domu w takiej skali jest jak najbardziej sytuacją, w której można prosić o pomoc, a ja jestem osobą, która ma do tego prawo. Przełamałem się i teraz Was o to proszę.
Ale uczciwie, bo tylko tak potrafię, piszę jak wygląda sytuacja.
Nie odbuduję „tego” domu i nie zostanę dłużej pod adresem Dołżyca 17. Nie zostanę tam ani ja, ani Hipisówka, która najprawdopodniej zaliczy roczną przerwę z powodów logistycznych. Po prostu nie da się tego wszystkiego odtworzyć przez zimę, nie mając jeszcze zarówno swojego miejsca jak i gotowego planu, bo ta sytuacja zaskoczyła mnie w momencie, kiedy zakładałem jeszcze co najmniej dwa sezony pod tym adresem.
Ze swojej strony mogę się przyznać, że całym sobą kocham tę przestrzeń, którą nazwałem Hipisówką i swoją pracę. Wiem też, że Hipisówka to nie te kilka ścian, a jesteśmy tym My. My, czyli Wy jako moi regularni goście, muzycy, artyści pojawiający się na hipisówkowej scenie oraz ekipa barmańska ze mną na czele. Hipisówka to tysiące przegadanych godzin przy barze, nowe przyjaźnie, znajomości, związki które kiełkowały w zaciszu tarasu i bzu, czasami przekształcone w małżeństwa i setki historii, które wydarzyły się w tym miejscu. To wszystko pozostaje w mojej i Waszej pamięci, a ja chcę to kontynuować i chcę tego więcej. Co prawda muszę zmienić miejsce, znaleźć je, kupić, wyremontować bądź też postawić od podstaw i zacząć poniekąd od nowa. Obiecuję Wam, że zrobię to prędzej niż poźniej, bo nie wyobrażam sobie życia bez tego. To miejsce stało się moim życiem, a Wy jako moi goście staliście się moimi znajomymi, przyjaciółmi, a nawet i w niektórych przypadkach rodziną z wyboru.
Zatem, jeśli chcecie mnie wesprzeć w tym działaniu i choć trochę ułatwić mi to zadanie, to możecie się dorzucić do tej zbiórki, a jeśli nie możecie sobie na to pozwolić, to udostępnijcie ją prisze dalej. Gdy już ponownie wywieszę nad jakimiś drzwiami szyld o nazwie Hipisówka, możecie po prostu przyjść na kawę, drinka bądź koncert.
Z góry Wam dziękuję, Tomek
There is no description yet.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.