id: pfs6sf

Walka Krzysia o powrót do życia

Walka Krzysia o powrót do życia

Our users created 1 215 804 fundraisers and raised 1 317 384 172 zł

What will you fundraise for today?

Updates5

  • ❤️Kochani od 2 tygodni jesteśmy w Donum Corde pod Rzeszowem. Mają tutaj nowoczesny sprzęt do fizjoterapii.

    XDkOyGJAGnJB0SEq.jpg


    Krzysiu walczy dzielnie i robi postępy. Bardzo potrzebujemy Waszego wsparcia, koszty pobytu i rehabilitacji Krzysia są ogromne. Jest to około 40 tyś miesięcznie. Bez Was nie damy rady.

    H3YPnlrQRIXD2kmc.jpgZapraszamy na naszą stronę, gdzie znajdziecie najnowsze wieści:

    https://walkaozycie.pl/zmiana-miejsca-na-donum-corde/

    0Comments
     
    2500 characters

    No comments yet, be first to comment!

    Read more
Add updates and keep supporters informed about the progress of the campaign.

Add updates and keep supporters informed about the progress of the campaign.
This will increase the credibility of your fundraiser and donor engagement.

Description

Nie doceniamy tego co mamy i tego co możemy. Wydaje nam się, że coś po prostu jest i już zawsze będzie.

Niestety całe życie może się zmienić w ciągu jednej chwili.


Piękna, słoneczna, ciepła sobota. Postanawiamy spędzić ją na ogródku. Nagle Krzysiu źle się poczuł. Powiedział, że boli go w klatce piersiowej, ale pewnie zaraz przejdzie, powiedział że mam się nie martwić. Po chwili siada na łóżku w altance i kiedy chce wstać osuwa się na ziemię. Zawał.

Biorę go w ramiona ,ostatnie spojrzenie w oczy i Krzysiu przestaje się poruszać, nie reaguje, nie oddycha, nie wykazuje żadnych funkcji życiowych. Kładę go na podłodze, krzyczę żeby ktoś zadzwonił po pogotowie i zaczyna reanimację...zaczynam walkę o jego życie.


Nagle czas zwalnia, jakby się zatrzymał. 8 minut do przyjazdu karetki trwa całą wieczność. Wreszcie są, ratownicy, helikopter, policja. Zaczyna się zamieszanie, wszyscy coś krzyczą, biegają, zadają pytania.

12:48 ratownicy zaczynają reanimację w małej altance, gdzie temperatura jest wysoka i nie ma czym oddychać. Siedzę na zewnątrz, ściskam obrączkę z całych sił i modlę się. W otwartych drzwiach altanki widzę tylko nogi Krzysia, które za każdym razem gdy ratownik używa defibrylatora unoszą się do góry i uderzają o ziemię. Jacyś ludzie do mnie podchodzą, coś mówią, a ja nie słyszę nic tylko ładowanie defibrylatora i uderzenie nóg Krzysia o ziemię. Cała ekipa walczy o niego w pocie czoła, a po każdej defibrylacji i podaniu mu adrenaliny widzę jak jeden z sanitariuszy kiwa głową że nie ma reakcji, że nic się nie dzieje, nie przywrócono funkcji życiowych. Akcja trwa ponad godzinę.


Karetka jedzie do Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu, a my za nią. Izba przyjęć, papiery, Krzysiu trafia na badania. Czekamy...i czekamy. Siostra Krzysia przynosi mi ze szpitalnego kiosku kawę. Podnoszę plastikową przykrywkę, żeby ją wywalić, bo nie lubię przez nie pić i widzę dwa serca. Pomyślałam, to nie może być przypadek, musi być dobrze! To "wiadomość" od Krzysia.


ahixVm9jhUxEew2U.jpg


Po dłuższym czasie podchodzi do mnie lekarka i mówi, że wiozą Krzysia na salę operacyjną, że mamy się przygotować na najgorsze. Miał bardzo silny zawał serca, ma połamane żebra, mostek, jest niewydolny krążeniowo, jest bardzo słaby. W skutek tak długiej reanimacji doszło do niedotlenienia mózgu i obrzęku. Stan jest bardzo ciężki zagrażający życiu...mówiła coś jeszcze, ale jej głos już do mnie do docierał, byłam myślami już zupełnie gdzieś indziej z Krzysiem. Usłyszałam tylko na sam koniec jak powiedziała "Mąż może nie przeżyć operacji."

Operacja trwała kilka godzin. 19:40 wreszcie jest, wywożą go z sali operacyjnej. Mogę go zobaczyć przez tą chwilę jak jadą z nim do windy i na oddział intensywnej terapii. Tam kolejne minuty, godziny czekania pod drzwiami na jakąkolwiek informację.

22:15 wychodzi lekarz i mówi co i jak...pozwalają mi do niego wejść na chwilę. Dezynfekcja, fartuch, maska, rękawiczki, wchodzę. Na pierwszym planie łóżko z mnóstwem sprzętu, każdy wydaje jakiś inny mniej lub bardziej przeraźliwy dźwięk. Wszystko pika, mruga, piszczy, pełno rurek i pomiędzy nimi leży Krzysiu.

Podeszłam do niego, położyłam moją dłoń na jego i powiedziałam "Chłopaku nie rób mi tego, nie znam bardziej upartej i zawziętej osoby niż Ty, musisz dać radę!"

Na OIT w Zabrze byliśmy w sumie prawie 7 tygodni. Przez ten czas bardzo dużo się działo. Te dobre informacje, przeplatały się z tymi złymi. Huśtawka emocji, płacz, radość, frustracja, wszystko na raz. Krzysiu nie reagował na leki, usłyszałam 2 czy 3 razy, że mam przygotować się na najgorsze, że on umrze. On jednak pokazał, swoją upartość i za każdym razem walczył.

Spędziliśmy tam naszą 12 rocznicę ślubu i 43 urodziny Krzysia.


QZhBGVMkdQ2Ez3GG.jpg


Teraz przebywamy w Górnośląskim Centrum Rehabilitacji w Tarnowskich Górach na oddziale rehabilitacji leczniczej dla osób dorosłych w śpiączce.


HIK4hUkjtLFOciF5.jpg


Krzysiu ma tutaj świetną opiekę lekarską, ma rehabilitację, psychologa, logopedę, gdzie każda z tych osób jest aniołem. Walczymy o każdy dzień, cieszymy się każdą chwilą. Krzysiu ma głębokie uszkodzenie mózgu i cały czas od dnia wypadku przebywa w śpiączce. Największą dla mnie radością w ciągu ostatnich tygodni, była informacja od pani fizjoterapeutki, że Krzysiu może na wózku pojechać na spacer. Pierwszy wspólny, kilkuminutowy spacer po ponad 2 miesiącach przebywania w salach szpitalnych. Poryczałam się ze szczęścia i radości.


yBQrDNKT2e98XkzN.jpg


Pobyt w ośrodku i opieka są refundowane przez NFZ. Jest jednak długa lista rzeczy dodatkowych, które kupujemy i załatwiamy we własnym zakresie i płacimy za to prywatnie. Począwszy od środków do higieny, suplementów diety, witamin, tabletek pobudzających pracę mózgu (same one kosztują 7 tyś za kurację 90 dniową ) odzieży, kołdry przeciwodleżynowej, kołdry do rehabilitacji, taśmy do tapingu, itd (lista jest długa i co chwilę dochodzi coś nowego) Są to kwoty rzędu kilku tysięcy miesięcznie.

Dodatkowo czas jaki możemy być na oddziale śpiączkowym jest ograniczony przepisami ( jest to w sumie maksymalnie 12-cie miesięcy, chyba że Krzysiu wybudzi się wcześniej) i bez względu na to w jakim stanie będzie, to będziemy musieli opuścić oddział. Co potem???? Później są tzw. ZOL-e, czyli Zakłady Opiekuńczo Lecznicze, dofinansowywane z NFZ-tu. Rozmawiam z różnymi osobami, które miały, bądź aktualnie mają styczność z tego typu placówkami i w wielu z tych miejsc opieka pozostawia wiele do życzenia. Miejsce w takiej placówce też nie jest od ręki, co wiąże się z tym, że trzeba taką osobą zabrać do domu, gdzie musisz jej zapewnić odpowiedni sprzęt i opiekę, a to są gigantyczne koszty.


Pobyt w prywatnym, specjalistycznym ośrodku wraz z opieką medyczną, rehabilitacją, lekami itd. do którego chcemy trafić nazywa się Votum i mieści się pod Krakowem. Koszt takiego pobytu to około 30 tysięcy miesięcznie.

Jest to miejsce w którym dzieją się cuda. Znam osobiście osoby, które tam były i wiem w jakim stanie tam trafiły. Niestety nie dam rady sama, uciągnąć tego wszystkiego finansowo, dlatego potrzebuję Waszej pomocy.


Dziękujmy, ściskamy M i K.

OKzbcNIyQlqBQOa4.png

There is no description yet.

There is no description yet.

The world's first Payment Card. Your mini-terminal.
The world's first Payment Card. Your mini-terminal.
Find out more

Donations 1713

preloader

Comments 60

 
2500 characters
  • LI
    Lidia Hovland

    Duzy torcik❤️

    50 zł
  • LI
    Lidia i Terje Hovland

    Duzo Zdrowka Krzysiu❤️❤️❤️

    200 zł
  • IS
    Izabela Sowa Żyłka

    Wpłata za wygraną licytacje

    65 zł
  • IS
    Izabela Sowa Żyłka

    Wpłata za wygraną licytacje

    30 zł
  • IS
    Izabela Sowa Żyłka

    Wygrana licytacja

    35 zł