Witaj, jestem Jola. Jeszcze dwa lata temu myślałam, że jestem zdrową, spełnioną kobietą. Mam fantastycznego męża i niemniej fantastyczne córki. Późnym latem 2016r. dostałam wiadomość, która mną wstrząsneła - rak jelita grubego.

Mój świat pękł, nie widziałam żadnej przyszłości. Na początku października 2016r. miałam operację - lekarze twierdzili , że "jest dobrze, bardzo wczesne stadium -wszystko bedzie OK". Wróciłam do pracy, do mojego hobby - po prostu do życia.

Fajnie było 10 miesięcy. Kolejna kolonoskopia i znów ten sam koszmar - WZNOWA. Kolejna operacja odbyła się z początkiem sierpnia 2017r. Gdyby nie rodzina i wsparcie przyjaciół załamałabym się psychicznie.

Kolejne stadium leczenia - chemia. I znów rak podciął mi kolana - przerzuty do wątroby 12 sztuk. Katastrofa, ale znowu moje dziewczyny, mąż i cała rodzina stanęli na głowie żeby było dobrze. Tak "wzięłam" 10 cykli i ktoś podsunął mi pomysł. Istnieją przecież chirurdzy, którzy takimi rzeczami się zajmuja.

Niestety profesorowie przekazali mi kolejne druzgocące wieści. Zamiast 12 guzów jest 22. Operacja nie jest wskazana.

16.06.2018r. pojechaliśmy do kliniki znajdującej się w Heidelbergu i tam dopiero zobaczyliśmy światełko w tunelu. Można operować! Niestety koszty operacji i mojej aktualnej terapii przekraczają nasze możliwości.

Stąd moja prośba do Ciebie - Twoja złotówka jest na wagę mojego życia. Dziękuję.