Dyzio to koci staruszek (ma ponad 18 lat), który prawie całe życie spędził na ulicy, walcząc o przetrwanie. Żył w miejscu nieprzyjaznym dla kotów, nie ma przedniej łapki, którą prawdopodobnie stracił we wnykach. Przez wiele lat był kotem dzikim – widywałam go tylko z daleka, jak przyjeżdżałam karmić stadko kotów wolnożyjących, potem podchodził coraz bliżej, pozwolił się nawet pogłaskać.

Kilka lat temu zaczął chorować, aż skończyło się kilkutygodniowym pobytem w szpitalu, gdzie trafił z ciężkim zapaleniem płuc. Wtedy też okazało się , niestety, że jest kotem białaczkowym. Na ulicę więc wrócić nie mógł, zamieszkał w starym domu pod Lublinem. Kuracja interferonem dała dobry rezultat, przez 4 lata było dobrze, problemy zaczęły się w 2024 r., przestał jeść, schudł. Okazało się, że w pyszczku jest dramat, pomimo wieku – przeżył narkozę i sanację prawie wszystkich zębów, jednakże w badaniach wyszły początki problemów z sercem.

Kilka miesięcy temu Dyzio zaczął ciężko oddychać – życie na ulicy dało o sobie znać po raz kolejny. Dyzio ma astmę, w tej chwili konieczne są codzienne inhalacje, przyjmuje także leki na serce, bo echo serca zrobione ostatnio wykazało, że stan serca się pogorszył. Koszty diagnostyki, nocnej wizyty w całodobowej lecznicy (Dyzio miał atak w nocy), wizyt kontrolnych i leków przerosły już moje możliwości, pod opieką mam kilkanaście kotów, a dodatkowo dokarmiam wolnożyjące.

Zbiórka przeznaczona jest na zakup inhalatora, najtańszy kosztuje 99 zł., (aktualnie mamy pożyczony, który muszę oddać za kilka dni), sterydu do inhalacji – około 60 zł, wizyt kontrolnych z pomiarem ciśnienia … I jeszcze jest dług w lecznicy - za poprzednie badania krwi i echo serca – 130 zł.

Dyzio ma apetyt, przychodzi w nocy przytulić się do twarzy i pomruczeć – to jeszcze nie jest jego czas na umieranie …

Tylko potrzebuje pomocy, liczy się każda wpłata, nawet złotówka ….