Kiedy późnym wieczorem dzwoni telefon z gabinetu weterynaryjnego to z reguły nie wróży on nic dobrego i możemy zakładać, że koniec dnia nie będzie zbyt udany, a my możemy spodziewać się najgorszego. Nie było oczywiście odmiany i tak stało się tym razem. Młody kocurek przywieziony przez karmicielkę z początku wydawał się, jak wiele mu podobnych, po prostu chory: najzwyczajniej w świecie przestał jeść, a jego stan zdrowia z dnia na dzień się pogarszał. Szybka diagnostyka, USG, obecność płynu w jamie brzusznej... dziękuję, do widzenia, wiemy co zwykle to oznacza. Szybka diagnoza: nie inaczej, zapalenie otrzewnej. Dla karmicielki jak i wielu jej podobnych jedynym rozwiązaniem była oczywiście eutanazja 💔– bez próby leczenia, bez chęci walki, szybko i sprawnie, bo tak najłatwiej. Niestety ten sam scenariusz znamy aż za dobrze😥. Na szczęście tym razem los chciał inaczej. Wraz z Dorotką Czerniawską podjęłyśmy szybką i jedyną w tej sytuacji decyzję: leczymy. I tak właśnie Cezary trafił pod nasze skrzydła. Początek współpracy był dość trudny, gdyż chłopak nieszczególnie reagował na leki, a jego stan zaczął się poprawiać dopiero po sporym zwiększeniu dawki. Dziś na szczęście jest stabilnie i oby tak zostało do końca leczenia🥹. 

Trzymajcie więc mocno kciuki za Cezarego, a my nie przestajemy walczyć i dalej robimy swoje - choć tutaj nie ukrywam - potrzebujemy do tego Waszej pomocy. Z tych bardziej przyziemnych rzeczy została już wystawiona faktura za dotychczasowe leczenie, a do niej dochodzą niemałe koszty leków. Także widzicie, nie jest łatwo😞, ale zawsze jesteśmy głosem tych, którzy go nie mają, tych, którzy dla świata znaczą niewiele, a dla nas znaczą wszystko. 

Jeśli możecie wesprzyjcie leczenie Cezarego. W tym przypadku każda złotówka ma znaczenie. Dziękujemy❤️