Ta mała bura kuleczka została uratowana od śmierci w schronisku. Panleukopenia nie daje szans takim małym kociakom, dlatego została zabrana przez wolontariuszkę, a później ja przyjęłam Kruszynkę do siebie jako prawie dwutygodniowe kocię, żeby miała szansę zdrowo rosnąć i mieć szansę dorosnąć.

Do schroniska została przywieziona przez Straż Miejską, była sama, głodna, wychłodzona i bardzo wystraszona. Z początkowej wagi 200g, osiągnęła ponad 500g i cały czas walczy o więcej na zdrowym, ale kosztownym pożywieniu.

Karmię ją w dzień i w nocy, mała wypija szalone ilości mleka i powoli uczy się jeść mokrą karmę. 

Na pierwszej wizycie okazało się, że jest osłabiona i zarobaczona, obecnie leczymy lamblie i biegunki, którymi zaraziła rezydentki. Musimy codziennie wyparzać kuwety i wsypywać świeży żwirek, więc on też szybko się kończy. Chwilę po przybyciu Kruszyny jedna z naszych kotek zaczęła mieć krew i śluz w kale, badanie wykazało obecność pierwotniaków. Po leczeniu czeka nas jeszcze jej odrobaczenie, kolejne badanie kału po kuracji, szczepienia. Potrzebne są też coraz większe ilości jedzenia dla maluchów.  

Niestety wymaga ona coraz większych nakładów finansowych, chciałabym jej nieba przychylić, ale powoli kończą mi się fundusze.

Tylko na wizyty związane z leczeniem pasożytów poszło już ponad 200 zł, na mleko Royal Canin kolejne 100. Po wyleczeniu umawiamy się na szczepienia, co wygeneruje kolejne koszta.

Bardzo proszę o pomoc dla tej małej, pięknej koteczki. Odwdzięczy się swoim urokiem osobistym.