Chciałabym, żeby to był zły sen - ale to jest zła rzeczywistość. Panleukopenia wyciągnęła swoje lodowate dłonie po nasze kocięta. 

Dzisiejsza diagnoza zastała nas przy jakichś sobotnich zajęciach i w sekundę wszystko stało się nieważne. Dodatni test na panleukopenię zmienia życie kociąt i nasze w koszmar. Natychmiast został wprowadzony w kociarni najwyższy stopień reżimu sanitarnego, wszystkim dzieciaczkom podano leki, robimy wszystko, co możemy, żeby nie stracić żadnego z naszych kociszków. 

Trudno nawet pisać coś więcej. Po prostu najbliższe dni, a może i tygodnie to będzie stres, strach i oczekiwanie na to, co przyniosą kolejne godziny. 

Poza całym koszmarem, który wiąże się z panleukopenią, martwią nas także koszty leczenia. Na każdego kociaka wydamy pewnie około tysiąca, a leczymy 9 kociąt. Musimy, chcemy, po to działamy - ratujemy, nie patrząc na koszty, ale faktury będzie trzeba zapłacić bez względu na wynik leczenia. Pomóżcie nam zmobilizować wszystkie siły, aby ratować naszych podopiecznych i nie myśleć teraz o tym, ile to będzie kosztować. Będziemy wdzięczni za każdą złotówkę, bo to nie tylko pieniądze - każda wpłata to jak poklepanie nas po plecach ze słowami "powodzenia, bądźcie silni, ratujcie te kocięta".

Boimy się. Bardzo. Bądźcie z nami w tym trudnym czasie.