id: rkgp9j

Pomóżmy Adrianowi wygrać walkę o życie

Pomóżmy Adrianowi wygrać walkę o życie

The organiser verified the description with proper documents.
Fundraiser was disabled by organiser
Inactive donations - the required operation of the Organiser of the fundraiser. If you are an Organiser - log in and take the required action.

Our users created 1 154 903 fundraisers and raised 1 199 165 683 zł

What will you fundraise for today?

Description

Drodzy znajomi i nieznajomi.

Zapewne już część z Was wie, że mój ukochany mąż przegrał walkę z chorobą. Adrian odszedł od nas wczoraj o 9:45 zostawiając pogrążoną w smutku i rozpaczy rodzinę. Dzielnie walczył do samego końca, by pozostać przy najbliższych. Ponad wszystko chciał żyć i o swoje życie walczył do ostatniego tchu.

Pragnę jednak Wam wszystkim serdecznie podziękować. Dziękuje Wam za każdą wpłaconą złotówkę. To co wydarzyło się przez ostatni tydzień udowodniło mi, że wiara w ludzi jest bezcenna.

Kochani niestety 1/3 z uzbieranej kwoty została juz wydana na rozpoczęcie leczenia Adriana ( były to pieniądze wpłacane w pierwszej kolejności ). Część środków zwrócona (głównie z licytacji przedmiotów na FB). Otrzymałam wiele wiadomości i wiem, że większość z Was pragnie by środki zostały w rodzinie. Z racji ciężkiej sytuacji finansowej w jakiej obecnie się znalazłam za Waszą zgodą zostaną one przeznaczone dla córeczek Adriana ( 2 letniej Kornelki i 7 miesięcznej Amelki ).

Osoby, które nie wyrażają zgody na przekazanie środków rodzinie Adriana proszę o kontakt pod adresem e-mail : [email protected]


————————————————————————————




"Nawet w najcięższych chwilach należy mieć nadzieję; nigdy nie pozwoli nam ona zginąć

i wyzwala wielkie siły..."


Chciałabym opowiedzieć Wam historię.

Historię o mężczyźnie, który dziś bardzo potrzebuje naszego wsparcia i pomocy, by dalej żyć.

Historię o kobiecie, która będzie walczyć o swoją rodzinę do ostatniego tchu i dopóki starczy jej sił.

Historię o dzieciach, które potrzebują obojga rodziców i każdego dnia czekają aż ich tatuś wróci do domu.

Historię o rodzinie, która jak nigdy potrzebuje Waszego wsparcia, by znów być razem, wspierać się i kochać.

Ta historia nie ma jeszcze swojego zakończenia. Wierzę, że wspólnymi siłami uda nam się dokonać tego, by trwała nadal.


Adrian ma 29 lat. Urodził się i mieszka w Gdańsku. Tu jest jego dom, rodzina i to właśnie tu rozgrywa się największa walka. Walka o życie. Jego pasją jest motoryzacja. Jest kochającym mężem i wspaniałym ojcem dla swoich córek. Do niedawna prowadził własną działalność, zajmującą się remontami i kompleksowym wykańczaniem wnętrz. Poświęcał się swojej pracy wkładając w nią cale swoje serce. 

Lubi ludzi. Ludzie lubią jego. Miły, szczery, sympatyczny i otwarty. Szybko zaskarbia sobie sympatię i wzbudza zaufanie. Swoim optymizmem z powodzeniem mógłby obdzielać innych. Zawsze chętny do pomocy i wrażliwy na krzywdę innych. Ci którzy go znają, doskonale wiedzą, że to z czym przyszło mu się zmierzyć w naszym mniemaniu jest zupełnie niezasłużone i bardzo niesprawiedliwe. 


W czerwcu br zdiagnozowano u niego nowotwór o bardzo wysokiej złośliwości. Na początku listopada wykryto także białaczkę. Do niedawna lekarze rozkładali ręce. Dziś pojawiła się możliwość sprowadzenia wysokiej skuteczności leków z USA. Są one dla nas jedyną nadzieją. Mają na celu zmniejszyć ilość komórek nowotworowych i przygotować go do przeszczepu. To dla nas jedyna szansa na przerwanie cierpienia i jedyne światełko w tunelu, by powrócić do zdrowia. Niestety ich koszt znacznie przewyższa moje możliwości finansowe. Życie i zdrowie mojego męża zostało wycenione na 150 tys. zł.

 

Jesteśmy małżeństwem blisko dwa lata. Naszą pierwszą rocznicę ślubu spędziliśmy w szpitalu. Jeśli nie uda się pomóc Adrianowi, kolejnej może już nie być. Nie ma słów, które wyraziłyby co czuje... Dlatego wolę skupić się na działaniu niż rozmyślaniu o tym, co się wydarzyło.

Jak wiele młodych małżeństw mieliśmy masę pomysłów i planów, które w krótkim czasie runęły jak domek z kart. Nagle przyszło nam przewartościować całe nasze życie i stawić czoła temu co zesłał na nas los. Szykujemy się więc do wielkiej bitwy, której nie wolno nam przegrać.

 

s7de28379b13e926.jpeg

 

W domu na Adriana czekają jego dwie córeczki. Kornelka ( 2 lata ) i Amelka ( 7 m-cy ), które są dla niego wszystkim. Dziewczynki bardzo kochają swojego tatusia i strasznie za nim tęsknią. Adrian poświęcał im każdą wolną chwilę, przez co obie są z nim ogromnie zżyte. Musimy walczyć przede wszystkim dla nich. Będzie bowiem im jeszcze potrzebny w wielu ważnych momentach życia. A ja jako ich matka uczynię wszystko co mojej mocy, by nie pozostał tylko wspomnieniem i, by nie musiały pamiętać go tylko ze zdjęć.

 

u25a6605c8e2fae4.jpeg

 


Historia choroby. 

 

Adrian całe swoje życie rzadko chorował. 

Jeszcze pod koniec roku 2018 wyniki badań krwi były wręcz książkowe. 

 

Od marca 2019 roku Adrianowi zaczął dokuczać ból szczęki. Początkowo wiązaliśmy go z odbytą w tym czasie wizytą u stomatologa. 

 

W maju 2019 roku doszły bóle brzucha. Z każdym dniem zaczęły nasilać się coraz bardziej. Do tego doszedł spory spadek wagi. 

 

Czerwiec 2019 - Adrian trafia do szpitala, gdzie ostatecznie po wielu badaniach 2 tygodnie później diagnozują u niego guz wielkości pięści na kątnicy. Biopsja guza diagnozuje to jako chłoniak Burkitta. 

 

Dwa tygodnie później Adrian trafia do UCK na oddział intensywnej opieki hematologicznej. Wiemy, że walka będzie ciężka ale zdaniem personelu medycznego mamy duże szanse na wygraną. Lekarze informują nas, że im bardziej złośliwy chłoniak tym łatwiej się go leczy. Guz bez problemu powinien poddać się najmocniejszej chemii, która jest obecnie dostępna w Polsce. Plan działania jest ustalony. Zaplanowane zostają łącznie 4 serie chemioterapii na zamkniętym oddziale. Następnie badanie PET, wykrywające komórki nowotworowe w organizmie i dwa pojedyncze wlewy zapobiegające nawrotowi choroby. 

 

Lipiec 2019- po dwóch cyklach chemii Adrian wychodzi do domu, by się zdegenerować i nabrać sił przed kolejną serią. Usg wykazuje, brak guza. Radości nie ma końca. Są ogromne szanse, ze nasz koszmar niedługo się skończy. 

 

Sierpień 2019 - Adrian ponownie trafia do UCK, by przyjąć kolejne dwie serie zaplanowanej chemioterapii. Po 3 serii niestety sytuacja zaczyna się komplikować. Organizm zostaje zakażony gronkowcem i sepsą. Na sam koniec po 4 chemii Adrian dostaje zapalenia płuc. Powrót do domu zostaje przesunięty. 

 

Październik 2019- w końcu nadszedł dzień opuszczenia szpitala. Wreszcie po 5 miesiącach rozłąki będziemy wszyscy razem. W komplecie. To miał być koniec tęsknoty dla nas i koniec cierpienia dla Adriana. Rokowania były bardzo dobre. Była szansa na zupełne wyleczenie i normalne życie. Myśleliśmy, że horror się skończył. Nic nie zapowiadało tego, że najgorsze dopiero ma nadejść.

 

Listopad 2019 - nasza radość nie trwała długo. Po kilku tygodniach powróciły nocne poty, pojawiła się podwyższona temperatura a do tego doszło chroniczne zmęczenie. Adrian z wynikami krwi w ręku wrócił na oddział, gdzie stwierdzono, że tak szybki nawrot choroby jest niemożliwy. Jednak dla pewności zlecono tk jamy brzusznej. Następnego dnia mąż w trybie pilnym trafia na oddział. Niestety wyniki są dramatyczne. Doszło do mutacji komórek nowotworowych. Zajęta jest wątroba i śledziona. Zajęty jest też szpik. Od teraz musimy się zmierzyć również z białaczką. Słyszę najgorszą diagnozę z możliwych. Choroba rozprzestrzenia się w szybkim tempie. Jeśli nie znajdziemy leku, który zadziała mamy kilka miesięcy na pożegnanie. Rozpoczyna się kolejna walka. Tym razem walka o życie. A czas zdecydowanie nie jest naszym sprzymierzeńcem.


Wołanie o pomoc.


Nigdy bym nie przypuszczała, że kiedykolwiek będę zmuszona w ten sposób zwracać się o pomoc. Zawsze z każdym problemem starałam się radzić sobie sama. Nawet w najgorszych snach nie spodziewałabym się, że życie przygotuje dla nas taki scenariusz.... Niestety dziś to właśnie nam przyszło się zmierzyć z przeciwnościami losu. Samej będzie mi ciężko ale wierzę w ludzi, wierzę w siłę social mediów i potęgę internetu. Wierzę, że dobro jakim mój mąż nas obdarza powróci również do niego w chwili, w której najbardziej tego potrzebuje. Z całego serca wierzę, że wspólnymi siłami uda nam się zebrać wymaganą kwotę i będzie nam dane spędzić ze sobą jeszcze długie lata. Adrian wciąż nie traci nadziei, że dzięki Waszej pomocy dane mu będzie pokonać chorobę a okazane dobro przekazać dalej.

f6ca8928fd096d6a.jpeg





There is no description yet.

There is no description yet.

The world's first Payment Card. Accept payments wherever you are.
The world's first Payment Card. Accept payments wherever you are.
Find out more

Donations 1954

preloader

Comments 34

 
2500 char