Jeśli już tu jesteś, dotrwaj do końca tekstu..

W kwietniu zdiagnozowano u mojego brata, Andrzeja, złośliwy nowotwór jelit.

Po serii radio i chemioterapii podjęto próbę usunięcia rozległego guza. Pomimo założeń jednego z lekarzy, iż może nie dotrwać do końca radioterapii, która uszkodziła nerkę - operację wykonano. Doszło jednak do pęknięcia guza oraz wycięcia jelita bez szans na powrót do normalnego funkcjonowania, gdyż założono stomię na stałe. Na chwilę obecną brat jest obciążony zaawansowanym nowotworem z naciekami oraz nefrostomią, dwiema stomiami i cewnikiem.

Istnieje szansa na ulżenie w tej ciężkiej walce o życie, w postaci założenia stentu w moczowód, jednak jest to kosztowny zabieg i drogie konsultacje.

Andrzej całe życie sam niósł pomoc innym. Był wielkim wsparciem, kiedy opiekowaliśmy się naszym bratem, który niedawno przegrał walkę ze stwardnieniem rozsianym, a chorująca na Alzheimera mama ma tylko nas. Mój brat jest potrzebny tutaj, na ziemi!

Więc jeśli chcesz chociaż w najmniejszym stopniu przyczynić się do tego, aby ze mną został - odpuść sobie jedną kawę i wpłać symboliczną kwotę.

Obiecałam mu, że damy radę; że razem pokonamy raka; że zawsze będę przy nim. Wola walki była ogromna. Teraz, kiedy został okaleczony, pozostając z nowotworem, który nadal sieje spustoszenie w jego organizmie - nie pozostał jemu gram z optymizmu, który wlewałam w niego tonami. Proszę Was o pomoc w przywróceniu mojemu bratu chęci do walki z tą podstępną chorobą.