Poznajcie Anię, naszą iskiereczkę, nasz przylądek dobrej nadziei na tym łez padole. Anię oskubano ostatnio ze wszystkich pieniędzy, z których od kilku lat skrupulatnie budowała sobie miękką fortecę oszczędności. Jakieś łachudry zadzwoniły do niej i przez godzinę podszywając się za pracowników banku, któremu zawierzyła swój majątek, kawałek po kawałeczku wydrapywały jej zaufanie, po to tylko, by zagarnąć to, solidne już całkiem, zabezpieczenie na przyszłość. I wszystkie te lata przezorności - na nic. W jednej sekundzie Ani zostały na koncie same już tylko zera. Nie mogła Ania chwycić za telefon i wypłakać się Rodzicom, bo Rodziców już dawno na tym świecie niestety nie ma. Co oznacza, że nie będzie mogła do Nich też zadzwonić i poprosić o wsparcie finansowe. Ni teraz, ni w podobnych sytuacjach w przyszłości, gdy, nie daj Bóg, podwinie Jej się noga.

Organizuję tę zrzutkę po to, by naprawić skutki tej, choroba, nikczemności, która mojej przyjaciółce się przytrafiła. Policja stwierdziła, że na wytropienie przestępców szanse są raczej liche, więc nie ma co się spodziewać rychłego powrotu pieniędzy na konto. A warto, by to zabezpieczenie na czarną godzinę moja przyjaciółka jednak miała, bo na nie zapracowała i zasłużyła. Anuszka regularnie zbawia po swojemu świat, tj. prowadzi zajęcia z jogi, zapewniając nam odrobinę spokoju i ukojenia. Jest mądrą, inspirującą i lojalną osobą. Tacy ludzie to skarb, a o skarby trzeba dbać. I po to też ta zrzutka: żeby o naszą kochaną Anię zadbać.