Soja i Imbir spojrzały śmierci w oczy i nie jest to wyolbrzymienie. Te dwa kocięta trafiły pod naszą opiekę pozornie zdrowe. Zostały umieszczone w cudownym domu tymczasowym, ale po kilku dniach zaczęły się problemy. W badaniu stwierdzono kokcydie, a następnie lamblie, podjęte leczenie co prawda było skuteczne na pasożyty, ale trwająca w małych organizmach walka bardzo osłabiła jelita i doszło do poważnego stanu zapalnego. Z kociąt z dnia na dzień ulatywało życie, biegunki, wymioty, traciły na masie, nie chciały jeść. Weterynarze dwoili się i troili, finalnie udało się je ustabilizować. Imbirowi wrócił apetyt i możemy stwierdzić, że wygrał tę walkę. Soja jest na dobrej drodze, czekamy aż wróci jej apetyt, ale objawy ustępują.

Historia zakończyła się szczęśliwie, kocięta wygrały swoją przyszłość, ale jak zwykle, kiedy kurz opadł… zostaliśmy z rachunkami. Z potężnymi rachunkami. Czy warto było wydawać takie pieniądze na ratowanie dwóch kotów? Czy może należało je uśpić, nie podać kolejnej dawki leków, nie kupić drogiej odżywki? Nie wiemy, jakie rozwiązanie było racjonalne, ale patrząc im w oczy, i widząc żywe stworzenia MUSIELIŚMY działać. 

Poniżej załączamy część rachunków, z całością dokumentacji i wydatków można zapoznać się tutaj: https://drive.google.com/drive/folders/1oeiLEFEfb3hNeWadlBXYkOlCcDz76erH?usp=sharing

Oprócz tego pieniądze szły na leki, odżywki, specjalistyczne karmy. Nie liczymy benzyny na dojazdy do weterynarza czy naszego czasu – te koszta pokrywamy sami. Możecie też zobaczyć na zdjęciach jak choroba wyniszczyła kocięta, jak chude są. Najważniejsze jednak, że będą żyć i z każdym dniem nabierać sił.  

Prosimy o wsparcie, nawet drobne kwoty mają znaczenie, musimy opłacić leczenie tych kotów żeby ruszyć na pomoc kolejnym. 

Jednocześnie przypominamy, że 100% wpłat na Kocią Nadzieję jest przeznaczanych na zwierzęta, nie pobieramy żadnych wynagrodzeń, dużą część kosztów pokrywamy z własnych kieszeni. Naszym priorytetem jest STERYLIZACJA i zapobieganie bezdomności.