Cześć nazywam się Bartuś Wiśniewski.

W lutym tego roku wszystkim nam zawalił się świat.

Pojechałem z rodzicami na rutynowe badanie, ponieważ miałem niewielkie problemy z utrzymaniem równowagi.

Pani doktor po rozmowie skierowała mnie na tomograf głowy. Wyniki wskazywały na guza, który prawdopodobnie jest do wycięcia. Razem z mamą jechaliśmy karetką na sygnale w najlepsze ręce do Centrum Zdrowia Dziecka. Tata za nami jechał tak szybko, że był prawie przed nami.

Po rezonansie okazało się że gorzej być nie może, w mojej głowie jest rozlany glejak pnia mózgu - DIPG.

Tata objeździł wszystkich najlepszych lekarzy w Polsce, moja rodzina wypytywała lekarzy na świecie lecz na próżno. Na moją chorobę nie ma lekarstwa.

Mojej lewej stronie ciała,coś się stało,że nie mogę chodzić i machać rączka,ale mama i tata mowią,że jak będę dużo ćwiczył to niedługo będę znów grał w piłkę .

Przede mną jeszcze radioterapia i długa rehabilitcja.

Proszę o pomoc nie tylko materialną ale również i o modlitwę, która w tym czasie jest tak bardzo potrzebna.