Chociaż niektórzy specjaliści ostrzegali, że leczenie będzie bardzo kosztowne i nie wiadomo, czy ktoś podejmie się tak trudnego zabiegu u tak małego szczeniaka, Kenobi pokazał, że jest silny i potrafi walczyć. Cieszymy się, że nie zostawiliśmy go w jednej z klinik na eutanazję. Dziś wiemy, że była to dobra decyzja.

Kenobi został znaleziony na ulicy w reklamówce. Od pierwszych chwil w nowym domu był radosnym, psim dzieckiem – ciekawym świata, pełnym energii i wdzięcznym za każdą chwilę bliskości. Niestety po kilku dniach jego stan gwałtownie się pogorszył – przestał jeść, wymiotował, dyszał, a brzuch powiększył się w alarmującym tempie.

Po serii badań i konsultacji usłyszeliśmy diagnozy: obustronne wodonercze, poszerzone moczowody z licznymi złogami, podejrzenie wrodzonej wady układu moczowego oraz infekcja dróg moczowych. W moczu potwierdzono obecność bakterii Proteus oraz stwierdzono znaczne zarobaczenie organizmu, co mogło spowodować większość problemów, z którymi się mierzył.

Kenobi przeszedł liczne hospitalizacje, wielokrotne próby cewnikowania i płukania pęcherza. Od początku jest na antybiotyku celowanym przeciwko bakterii Proteus. Dziś, dzięki leczeniu, jego stan się poprawił – samodzielnie oddaje mocz i wraca do psich aktywności.

Przed nami kolejne tygodnie terapii oraz dalsza obserwacja. Po wyleczeniu planowana jest druga tomografia komputerowa, aby upewnić się, czy w tle nie kryje się wada anatomiczna wymagająca operacji.

Nazwany na cześć rycerza Jedi – miał być silny, odważny, niezłomny. I taki właśnie jest.

Pomóżmy Kenobiemu wygrać tę najważniejszą walkę. Niech Moc będzie z nim i z Tobą.

Dziękujemy za każdą wpłatę, udostępnienie i dobre słowo. Kenobi udowadnia, że nawet najmniejszy wojownik potrafi wygrać wielką walkę – jeśli tylko ma sojuszników.