Jak dowiadujesz się, że pies ma chłoniaka? Możesz dowiedzieć się na przykład tak:

W czerwcu zeszłego roku siedziałam na podłodze i głaskałam Davosa. W telewizji leciał mecz tenisa, wiecie że nadal to pamiętam? Wtedy po raz pierwszy wyczułam powiększone węzły chłonne. Dwa twarde korale, jak dwa dojrzałe winogrona pod pyskiem.

Tak się zaczęło.

Potem była wizyta u osiedlowego weterynarza (to na pewno jakaś infekcja, prawda?), potem szukanie onkologa (znacie kogoś dobrego? potrzebujemy pomocy) dalej biopsje, markery nowotworowe, czekanie, zaklinanie rzeczywistości (przecież laboratoria się czasem mylą!)

A potem dostaliśmy diagnozę. Chłoniak B-komórkowy o wysokim stopniu złośliwości - to wtedy dowiedziałam się, że bez leczenia mamy maksymalnie dwa miesiące.

Na początku nie sumowaliśmy kosztów, po prostu zacisnęliśmy pasa i wyjęliśmy oszczędności. Martwiłam się wtedy, jak Davos zniesie chemioterapię i czy będzie mógł żyć dobrze. Od tamtego czasu minał rok. Mamy za sobą pełny cykl chemii (26 tygodni) półroczną remisję, przyszedł też nawrót. Za nami długa droga.

Wszystkie dotychczasowe koszty, pokryliśmy sami. Do dziś, to już kilkanaście tysięcy złotych. Z chłoniakiem nikt nie dostaje w pakiecie podwyżki. Z chłoniakiem dostaje się tylko rachunki. Większość z nich ma trzy cyfry. Czy możemy zrezygnować?

Bez leków sytuacja Davosa zmieni się diamteralnie, w ciągu tygodni. Nie umiem w chwytliwe nagłówki i trudno mi prosić o pomoc, ale mój pies wciąż chce żyć. Kiedyś obiecałam mu, że tak długo jak on będzie chciał, ja zrobię wszystko by mógł.

Pomóżcie mi dotrzymać obietnicy.

Leczenie Davosa to ok. 1600 zł miesięcznie (czasem nieco mniej, czasem więcej) Cel zbiórki: 5000 zł pozwoli nam zabezpieczyć go do końca roku.