Z ulicy do Polski - ratujemy chorego szczeniaka z Gruzji
Z ulicy do Polski - ratujemy chorego szczeniaka z Gruzji
Updates3
-
Niestety. Nie udało się.
Długo zbierałam się żeby to napisać.
Jeszcze w czwartek dzieliłam się z Wami dobrymi wiadomościami na temat stanu zdrowia Laili, a dziś, z ogromnym bólem muszę przekazać, że nasza dzielna psinka odeszła w sobotnie popołudnie. Laila zmarła w trakcie odrobaczania, po dwóch dniach walki z pasożytami. Niestety, w jej drobnym ciele było już zbyt wiele pasożytów, by weterynarz mógł jej pomóc.
W obliczu całej tej sytuacji, miejmy świadomość tego, że ostatnie tygodnie nie poszły na marne. Laila w ostatnich dniach życia doświadczyła ogromnej miłości, czuła się kochana i zaopiekowana. Sophio, która zapewniła jej dom tymczasowy, była przy niej do ostatniej minuty. I choć serce mi pęka, bo ta historia zasługuje na inne zakończenie, to wiem, że dla tych chwil było warto walczyć.
Gdyby sytuacja psów w Gruzji wyglądała inaczej, to być może Laila otrzymałaby pomoc wcześniej i udałoby się ją uratować. Już się tego nie dowiemy. Możemy pomóc za to innym psom, dla których na pomoc nie jest jeszcze za późno. W całym kraju brakuje lekarstw, jedzenia oraz jakiejkolwiek opieki dla czworonogów. Psy rodzą się i umierają na ulicy. Pieniądze zebrane na ratowanie Laili bardzo chcielibyśmy przekazać fundacji w Gruzji, w której wolontariusze na co dzień walczą o życie psów.
Myślę, że Laila byłaby szczęśliwa wiedząc, że przyłożyła łapkę do pomocy psim kuzynom i kuzynkom.
Jeśli ktoś z Was, kto wpłacił na zrzutkę nie popiera tej inicjatywy lub woli przeznaczyć swoją część na inny cel, niech odezwie się do mnie w wiadomości prywatnej na fb, lub telefonicznie 730-704-066 do piątku. Zrobimy zwrot.
Uszanuję każdą Waszą decyzję.
Dziękuję jeszcze raz każdemu z Was, kto wspierał nas i kibicował Laili.
No comments yet, be first to comment!
There are no updates yet.
Description
Cześć! Nazywam się Magda.
Początkiem października razem z przyjaciółmi miałam okazję spędzić trochę czasu w Gruzji.
O problemie bezdomnych psów w tym kraju wie każdy, kto był w nim chociaż przez chwilę. Widok smutnych, chorych i wygłodzonych czworonogów towarzyszył nam we wszystkich miejscach, które odwiedziliśmy.
Los tamtejszych psiaków jest tam niestety mieszkańcom obojętny – nie oceniam, Gruzja to bardzo biedny kraj, gdzie ludzie często nie mają pieniędzy na utrzymanie siebie i swoich rodzin, a co dopiero na zapewnienie bytu bezdomnym psom.
Będąc w ostatnim miejscu naszej podróży – w Kutaisi, napotkaliśmy dwa bezbronne szczeniaczki, które zostały porzucone w okolicach Katedry Bagrati. Pieski były tak małe, że dosłownie przelewały nam się się przez palce. Pomimo losu, który je spotkał, cieszyłam się – o ile w tej sytuacji w ogóle mogę używać takich określeń, - że przynajmniej są w tym razem.
Dokarmialiśmy je kilka razy dziennie, dostawały też duże pokłady miłości. Do tej pory czuję na rękach bicie ich małych serduszek.
Po przylocie do Polski, każdego dnia zastanawiałam się, czy mają co jeść i czy nie dzieje im się krzywda. Za pośrednictwem mediów społecznościowych kontaktowałam się z ludźmi będącymi na miejscu – również z turystami i Polakami żyjącymi na co dzień w Gruzji. Znaleźli się dobrzy ludzie, którzy przez czas trwania ich urlopu zapewnili pieskom pomoc.
Parę dni temu dostałam informacje, że szczeniaczki zostały rozdzielone – jednego z nich ktoś zabrał, pozostawiając drugiego samego, bez opieki, zdanego tylko na siebie.
Co najgorsze pies jest chory – ma problemy z łapą oraz z brzuszkiem (prawdopodobnie robaki w brzuchu).
Potrzebuje pilnej opieki weterynarza. Nadchodząca zima nie pomoże też w jego przetrwaniu na ulicy.
Wiele osób mówiło, że w ten sposób wyglądające tam pieskie życie jest normalne... żeby odpuścić. Nie mogę jednak przyjąć takiego scenariusza do wiadomości. Razem z Kubą i Pauliną, którzy przez kilka ostatnich dni zapewnili nieocenioną pomoc pieskowi, podjęliśmy decyzję, że za wszelką cenę sprowadzimy szczeniaczka do Polski.
Niestety – cały proces przygotowania czworonoga do transportu trwa kilka miesięcy. Wymaga on zaangażowania wielu osób na miejscu w Gruzji, w dodatku jest bardzo kosztowny (szereg licznych badań, przejazdów, wizyt u weterynarza, szczepienia, zapewnienia opieki dla pieska i dachu nad głową na cały okres przygotowawczy, wyleczenie chorej łapy, to koszt kilku tysięcy złotych, nie wspominając już o samym przelocie do Polski).
Kwota, jaką chcemy uzbierać na tej zbiórce to tylko część wszystkich kosztów, ale dla nas i dla tego malca to olbrzymia pomoc.
Ogromnie liczę na to, że z Waszym wsparciem wszystko sprawnie pójdzie, a początkiem roku będę mogła wsiąść na pokład samolotu do Tbilisi i odbyć najpiękniejszą podróż w swoim życiu - po najlepszego przyjaciela.
/Magda
There is no description yet.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Powodzenia !!!!