id: sdn9wu

Hej, mam na imię Paulina. Pomóż mi wygrać z neuroboreliozą.

Hej, mam na imię Paulina. Pomóż mi wygrać z neuroboreliozą.

Wpłaty nieaktywne - wymagane działanie Organizatora zrzutki. Jeśli jesteś Organizatorem - zaloguj się i podejmij wymagane działania.

Nasi użytkownicy założyli 1 149 481 zrzutek i zebrali 1 195 900 051 zł

A ty na co dziś zbierasz?

Aktualności1

  • kochani niestety kontynuacja zbierania :(
    0Komentarzy
     
    2500 znaków

    Nikt jeszcze nie dodał komentarza, możesz być pierwszy!

    Czytaj więcej
Ta zrzutka nie ma jeszcze aktualności.

Ta zrzutka nie ma jeszcze aktualności.

Opis zrzutki

Hej Kochani. Mam na imię Paulina. Potrzebuję Waszej pomocy, aby wygrać z neuroboreliozą.

Wszystko zaczęło się w lutym 2015 roku. Gdy obudziłam się pewnego ranka, moje ciało było całe spięte. Z dnia na dzień straciłam czucie w dłoniach, których jako fryzjer potrzebuję codziennie do pracy. Nie wiedziałam dlaczego – do tej pory byłam w pełni zdrowia. Miałam plany na przyszłość, by otworzyć własny salon i założyć kochającą się rodzinę. Nagle ta piękna wizja pękła jak mydlana bańka. Trafiłam do szpitala, gdzie po kilkunastu dniach dostałam diagnozę: stwardnienie rozsiane. Byłam załamana. Pomyślałam: wyrok. Wyląduję na wózku, nie założę ani rodziny, ani salonu.

W lipcu tego samego roku dostałam lek: interferon. Myślałam, że odzyskam dzięki niemu choć część straconego zdrowia, ale się myliłam. Gdy zrobiłam sobie pierwszy zastrzyk w domu i poszłam spać, nad ranem obudziłam się z ciężkim bólem głowy. Czułam, jakby wybuchła w niej bomba atomowa. Do tego doszedł ból mięśni i stawów, zimne poty, brak apetytu oraz stan podgorączkowy. Brałam leki przeciwbólowe: jedną tabletkę, potem drugą, trzecią. Nic nie pomogły. Cały dzień jak wyjęty z kalendarza. Lekarz powiedział mi, że na początku tak będzie, a po trzech zastrzykach powinno przejść. Nie przeszło. Miałam wrażenie, że coś jest nie tak. Skutki uboczne zastrzyków często przestawałam czuć dopiero w połowie tygodniowego odstępu między nimi. Czułam, że od środka umieram, lecz w duszy mówiłam sobie: ja chcę żyć! Chcę zrealizować moje marzenia!

Wtedy na moim ciele już od dłuższego czasu pojawiały się zaczerwienione plamy, a dodatkowo każdy badający mnie neurolog dziwił się, że nie straciłam siły w mięśniach. Zaczęłam się zastanawiać, czy dostałam słuszną diagnozę. Zaczęłam szukać informacji na własną rękę. W Internecie trafiłam na historie ludzi chorych na boreliozę. Ich objawy były bardzo zbliżone do moich. Wtedy mnie olśniło. Przypomniałam sobie, że parę miesięcy wcześniej ugryzła mnie nimfa kleszcza. Pomyślałam, że może ta choroba dotknęła również mnie. Zrobiłam badania w tym kierunku, ale wyszły ujemne. Dopiero po czasie dowiedziałam się, że interferon może zaburzać ich wyniki. W tym momencie brałam go już przez 10 miesięcy i zdążył wyrządzić w moim ciele szkody. Mój organizm był tak słaby, że chodziłam jak zombie. Wcześniej aktywna i zawsze z uśmiechem na twarzy, stałam się przygnębiona i przestałam cieszyć się z życia.

Aby badać się dalej w kierunku boreliozy, postanowiłam przerwać leczenie. Po miesiącu czułam się o niebo lepiej, ale nie wszystkie objawy ustąpiły. Dalej bolały mnie mięśnie, stawy, głowa, a nawet zęby. Doszło uczucie chłodu -- było mi ciągle bardzo zimno. Gdy minęło wystarczająco dużo czasu, by interferon nie zaburzał wyników, poddałam się specjalistycznym badaniom, które niestety nie są refundowane. W zeszłym roku nastąpił przełom. Jedno z badań potwierdziło u mnie neuroboreliozę. Pod koniec roku znalazłam lekarza i rozpoczęłam leczenie oraz przeszłam na ścisłą i wymagającą wielu wyrzeczeń dietę. Brane wcześniej leki przeciwbólowe, łagodzące objawy po interferonie, spowodowały, że część leków na boreliozę muszę przyjmować dożylnie, a to podniosło koszty leczenia. Nie jestem już w stanie im sprostać, nawet pożyczając pieniądze od znajomych. Przez ciągłe problemy ze zdrowiem straciłam pracę. W końcu mało który pracodawca chciałby pracownika, który ma okresy, że nie jest w stanie podnieść się z łóżka, a co dopiero być zdolnym do wykonywania zawodu.

W tej chwili (styczeń 2018) koszty mojego leczenia sięgają prawie 4000 zł, ale rosną z tygodnia na tydzień wraz z zwiększaniem ich dawek. Wyleczenie boreliozy często zajmuje ponad pół roku, a może trwać nawet powyżej 2 lat. Zrzutka zakłada optymistyczny wariant - mam nadzieję, że na wakacje będę już w pełni zdrowia :) Więcej szczegółów o kosztach leczenia możecie znaleźć na końcu opisu zrzutki.

Moja ostatnia nadzieja na zdrowie jest w Waszych rękach. Proszę Was wszystkich o pomoc. Chcę być szczęśliwa jak kiedyś. Będę bardzo wdzięczna za jakiekolwiek wsparcie.

Jeśli nie jesteście pewni, czy warto mi pomóc, to zachęcam do kontaktu ze mną. U góry strony jest link do zadawania pytań, możecie dzięki niemu też znaleźć mnie na Facebooku.

Jeszcze odnośnie kosztów leczenia - w ich skład wchodzą:

- antybiotyki podawane dożylnie, - koszty infuzji, - antybiotyki doustne, - wizyty u lekarzy, - badania kontrolne, - suplementy wspomagające leczenie.

W styczniu 2018 same antybiotyki dożylne (ceftriakson, doksycyklina) i ich podanie to koszt ponad 600 złotych tygodniowo, czyli nieco powyżej 120 złotych na każdy dzień infuzji. Koszty te będą rosnąć co kilka tygodni wraz z dawkami leków.

Badania kontrolne w zależności od decyzji lekarza to od 220 do 1000 złotych (LTT + KKI, czyli zestaw dokładnych badań na neuroboreliozę).

Jeśli Wasz głód wiedzy nadal nie jest zaspokojony, to musicie już wysłać mi wiadomość :)

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Pierwsza na świecie Karta Wpłatnicza. Przyjmuj wpłaty gdziekolwiek jesteś.
Pierwsza na świecie Karta Wpłatnicza. Przyjmuj wpłaty gdziekolwiek jesteś.
Dowiedz się więcej

Wpłaty 47

 
Dane ukryte
400 zł
 
Dane ukryte
250 zł
DS
Dariusz Sarota
200 zł
Mariusz Łapiński
100 zł
 
Dane ukryte
100 zł
 
Dane ukryte
100 zł
RA
Rafał
100 zł
KR
Konrad
100 zł
 
Dane ukryte
100 zł
 
Dane ukryte
100 zł
Zobacz więcej

Komentarze 2

 
2500 znaków