id: a6rejw

" Ja też mam imię" Walczymy o nowe życie człowieka - alkoholika.On też ma imię.

" Ja też mam imię" Walczymy o nowe życie człowieka - alkoholika.On też ma imię.

Organizator przesłał dokumenty potwierdzające wiarygodność opisu zrzutki
Wpłaty nieaktywne - wymagane działanie Organizatora zrzutki. Jeśli jesteś Organizatorem - zaloguj się i podejmij wymagane działania.

Nasi użytkownicy założyli 1 155 402 zrzutki i zebrali 1 199 714 223 zł

A ty na co dziś zbierasz?

Aktualności1

  • Jestem bardzo wzruszona, że nie jest Wam obojętny los Sylwka!
    0Komentarzy
     
    2500 znaków

    Nikt jeszcze nie dodał komentarza, możesz być pierwszy!

    Czytaj więcej
Ta zrzutka nie ma jeszcze aktualności.

Ta zrzutka nie ma jeszcze aktualności.

Opis zrzutki

61 dni walki. 47 dni w śpiączce pod respiratorem. Liczenie każdego oddechu, gdy uczył się oddychać na nowo. Jeden świadomy uścisk - BEZCENNE! Zbiórka na nowe życie dla Sylwka! Po 3 miesięcznej walce o życie, Sylwek nie pije. Ale też nie jest w pełni sił, by walczyć o nowe życie. Zbieram na rehabilitacje domową, zanim dostanie się na rehabilitację w Ośrodku Państwowym ( czeka na termin). Potem chciałabym aby rozpoczął leczenie w ośrodku Nowa Nadzieja ( Chrześcijański Ośrodek dla osób Uzależnionych). Tam ma szanse na nowe życie. Musi dostać motywację i wiarę w to, że jego życie jest ważne i coś warte. Pomóż mi w tym!

Każdy ma swoją drogę i swoją własną historię.

A największą oznaką człowieczeństwa jest szanowanie każdej „opowieści” z osobna, z należytym szacunkiem, pomijając to, co się materialnie posiada.

Opowiem Wam o pewnym młodym człowieku. Niewiele starszym ode mnie.

Sylwek – tak, On także ma imię, jest alkoholikiem.

Takim z prawdziwego zdarzenia, który przez swój nałóg nie osiągnął w życiu nic.

Pomagałam Sylwkowi w tych słabszych i gorszych chwilach, interesowałam się Jego losem wtedy, kiedy pił i kiedy miał krótkie okresy trzeźwości.

Wzruszał mnie Jego los, bo pamiętałam Go jako małego chłopca, bardzo nieśmiałego i skromnego.

Zawsze byłam lepiej ubrana i bardziej wygadana niż On. Ale na osiedlu mieliśmy swoją paczkę, która nie wyróżniała dzieci na tych mniej, lub bardziej bogatych.

Sylwek pochodzi z biednej rodziny, u Jego Mamy w wieku 35 lat wykryto krwiaka w głowie, Tata miał wypadek na budowie, w związku z czym żyli jedynie z zasiłków. Luksusem w ich domu był pomidor, a wędlina gościła tylko na święta. Sylwek zawsze musiał iść do domu przed 22, zawsze musiał Rodziców pocałować na dobranoc i podziękować Bogu, za miniony dzień.

Tak był wychowywany. Pamiętam, że zawsze czysto lecz skromnie ubrany nie miał odwagi, by wyjść do kolegów na ławkę, zawsze czuł się gorszy. Często wyglądał przez okno.

Nie miał łyżwy na bucie, czy czapce. Był nijaki.

Ale ja widziałam w Nim inne rzeczy, które teraz nie pozwalają mi przejść obok Niego obojętnie.

Pamiętam jak czytał encyklopedię. Definicje, które Mu się podobały przepisywał do osobnego zeszytu.

Pamiętam jego uczynność i nieśmiałość. I to, że zaczął pić, gdy miał dwadzieścia parę lat.

Początkowo alkohol dodawał Mu odwagi, mógł też towarzyszyć Tacie, który poniekąd wprowadził Go w ten świat. Jeśli nie ma się tego, co się lubi, lubi się to, co się ma.

I tak było właśnie z Sylwkiem.

Uważał, że nie zasługuje i nie stać Go na inne życie, więc brał to, co miał.

Nie udawał, że jest kimś lepszym. Był kim był.

I tak zaczęła się Jego smutna opowieść..

Którą głośno opowiedzieć muszę..

Ciągnęło go do rzeczy których nie rozumiał, i których się bał. Do ludzi przed którymi zawsze czuł się nie w porządku, do tego, żeby uklęknąć i nagle zacząć się modlić, nawet nie prosić o cokolwiek, ale po prostu mówić, mówić w nadziei, że go ktoś słucha.

Przez te wszystkie lata Jego nałogu, jestem gdzieś obok.

Odwiedzam go zazwyczaj wtedy, gdy nie pije.

Organizuje odzież, buty, robię małe zakupy, dostarczam leki.

Cieszę się, gdy mogę kupić Mu chipsy czy też colę.

Gdy nałóg bierze górę, i z Sylwkiem dzieje się naprawdę źle – dzwoni do mnie Jego Tata. Wtedy odwiedzam Go w szpitalu i wśród szyderczych spojrzeń walczę o to, by traktowano Go jak człowieka, takiego jak ja czy TY.

Nie wiem jak to jest nie mieć kompletnie nic.

Nie wiem jak to jest nie mieć celu, bo zawsze podświadomie miałam marzenia.

Nie wiem jak to jest czekać na kogoś, wiedząc, że i tak nie przyjdzie nikt.

Jak to jest mówić, gdy nikt nie słucha i mieć w sobie siłę, by nie płakać, a ja płacze często i piękne jest to, że mam z kim dzielić te łzy.

Czuję się tak mała i boję urosnąć, by nie czuć wyższości nad kimkolwiek, bo zwyczajnie nie jestem tego warta.

Mało dziś osób, które potrafią poczuć więcej. Osób, które nie oczekują niczego w zamian, które wierzą w drugiego człowieka, mimo iż tłum obrzuca go kamieniami. Dziś chcemy więcej mieć, ale czy na pewno więcej chcemy być? Trochę się gubię w tym co jest, a co być powinno. Stąd moje wyobcowanie i poczucie, że żyję w świecie, w którym gdybym miała wybór, nie chciałabym żyć.

Lekarze mówili o rokowaniach, które nie dawały mu żadnych szans, a ja ocierałam łzy, podnosiłam głowę wysoko, szłam do niego na salę i mówiłam "walcz"! Prosiłam go o to każdego dnia. Mówiłam,że to życie, które za Nim to tylko koszmar i gdy się obudzi będzie już dobrze. I walczył.

Sufit, cztery ściany, łóżko, stolik, kroplówka. Teraz to jego cztery ściany. Dom na amen. Pomagam mu w prostych rzeczach, obcinam paznokcie, podaje wodę, czasem masuję nogi,

Zazwyczaj patrzy przed siebie,ale ostatnio wyciągnął rękę i spojrzał na mnie tak wymownie, jak nigdy wcześniej. I przez chwilę czułam się tak, jakbym dotknęła nieba. Chciałam płakać, ale przecież przy Nim nie mogę. Przy Nim jestem najsilniejszą kobietą świata. I niech tak póki co zostanie.

Nie wiem, czy to mój cud od Boga,bo modliłam się do Niego wiele razy o to, by zabrał Sylwka do siebie, nie mogąc patrzeć na jego cierpienie, ale wiem,że wiara i uwaga drugiego człowieka w takich sytuacjach jest bardzo ważna, jeśli nie najważniejsza.

61 dni czekałam na informację " Niebawem wróci do domu".

Długa droga przed Nami.

Sylwek otrzymał skierowanie do placówki rehabilitacyjnej, czekał na termin.

Kiedy się dostał - okazało się, że musi zostać przewieziony na zabieg do szpitala, w którym wcześniej przebywał.

Po 3 dniach został wypisany. Ale przewieziony do domu, a nie na rehabilitację, z której został zabrany. Za każdym razem, gdy dzwonie - zbywają mnie, proszę dzwonić za tydzień, za miesiąc itd.

A on czeka.

Wiem w czym problem. W tym, że to jest alkoholik. Osoba problemowa z padaczką.

Ale on także ma imię. A co jeśli teraz naprawdę ma szanse na to by wyjść z nałogu?

To mój dalszy kuzyn, którego los nie jest mi obcy. Nie mogę sama wesprzeć go finansowo( póki co) pomagam w tym, że kupuję leki, zawożę zupy, ale finansowo z rehabilitacją sobie nie poradzę.

Nie mogę jednak pozostawić go bez walki o niego.

Alkoholizm to choroba i zazwyczaj dotyka ludzi słabych - nie usprawiedliwiam.

Walczę o traktowanie go jak człowieka.

Walczę o to jedno konkretne życie.

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Pierwsza na świecie Karta Wpłatnicza. Przyjmuj wpłaty gdziekolwiek jesteś.
Pierwsza na świecie Karta Wpłatnicza. Przyjmuj wpłaty gdziekolwiek jesteś.
Dowiedz się więcej

Wpłaty 43

JT
Jarek Te
AP
Anna Pawelska
100 zł
 
Dane ukryte
100 zł
AO
Anna Owczarek
100 zł
 
Dane ukryte
50 zł
KB
Konrad Bartecki
50 zł
MK
Magdalena Krol
50 zł
JT
Jarosław Tokarski
50 zł
KC
Katarzyna Cel
50 zł
Zobacz więcej

Komentarze 4

 
2500 znaków