jeden NA POMOC
jeden NA POMOC
Nasi użytkownicy założyli 1 232 010 zrzutek i zebrali 1 365 884 353 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Opis zrzutki
Witam wszystkich Państwa !
Czytając opis zrzutki prawdopodobnie zastanawiacie się co autor miał na myśli. Otóż sprawa jest bardzo prosta. Od dłuższego czasu mam problem z pojawiającymi się w internecie potrzebami pomocy. Mianowicie masa reklam, postów, zdjęć z chorą (czyt. potrzebującą) osobą, która przeważnie trzyma kartkę z prośbą o pomoc. Problem jest w tym, że nie umiem zweryfikować czy to jest oszustwo czy realna próba szukania wsparcia. Długo się zastanawiałem jak podejść do sprawy bo znam masę osób, które
tej pomocy potrzebują, a nigdy nie widziałem ich na takim zdjęciu. Nie chcę też w głowie wykluczać możliwości, że to jest prawda i te wszystkie osoby są potrzebujące. Przyznam się, że w większości chęć wsparcia takich osób była blokowana w moim przypadku obawą, że zostanę ofiarą oszustwa.
Chyba Ameryki nie odkryję mówiąc, że każdy kto zarabia pieniądze ciężko na nie pracuje (przynajmniej tak jest w moim przypadku) i jeśli nie pomaga, a chciałby to prawdopodobnie nie potrafi zweryfikować
czy oddaje swoje pieniądze w słusznej sprawie. Istnieje też możliwość (tak jak w moim przypadku),
że chciałby pomoc WIELU OSOBOM mimo, że finansowo nie jest w stanie tego zrobić. I to jest clou tej zrzutki. Wpadłem więc na pomysł, który mam nadzieję w pierwszym momencie kontaktu z potrzebującym pomoże zrozumieć czego oczekuje taka osoba, ale też pomoże rozwikłać problem pomocy, wsparcia większej ilości ludzi. Zanim do tego dojdę parę słów o mnie .
Jestem żołnierzem zawodowym (stąd zdjęcie opisujące zrzutkę) od blisko 15 lat. Od wczesnej młodości kierowałem się chęcią "pracy w mundurze", sporo osób poprawi mnie na służbę w mundurze, ale ja zrozumiałem to dopiero w wojsku. Wszystko dobrze się układało, osiągnąłem swój cel
i w 2006 roku ubrałem swój pierwszy mundur już jako żołnierz Wojska Polskiego. Problemem było jedynie to, że poświeciłem w swoim życiu możliwość stabilizacji, do dzisiaj nie wiem gdzie będę jutro. Wyjechałem z rodzinnego domu i już nigdy na stałe tam nie wróciłem, ale pogodziłem się z tym i życie toczyło się dalej. Dla jasności nie jestem jakimś "komandosem", jestem podoficerem, który jak wielu stara się realizować swoje cele. Pech w tym wszystkim jest taki, że miałem bardzo poważny wypadek. Mianowicie w czerwcu 2015 roku pojechałem motocyklem do klasztoru w Tyńcu k. Krakowa na modlitwę w sprawie bezpiecznego - dzisiaj bym to określił przetrwania - poruszania się na naszych drogach. Dodam, że nigdy nie byłem mocno przekonany żeby akurat modlitwa mi pomagała i nie robiłem tego regularnie, ale nie wiem dlaczego wtedy poczułem taką potrzebę. Możliwe, że w innym wypadku dzisiaj już bym tego tekstu nie pisał, ale do brzegu. Po wszystkim wsiadłem na motocykl i ruszyłem w stronę Krakowa, przejeżdżając około 2 km doszło do wymuszenia pierwszeństwa na skrzyżowaniu przez
76 letniego kierowcę samochodu osobowego. Przypuszczam, że dużo osób myśli teraz o mojej prędkości. Sprawa była w sądzie o wskazanie winnego, ponieważ na miejscu policja uznała winę kierującego samochodem, jednak dojechał tego Pana syn i doradził żeby tata do niczego
się nie przyznawał. W 2016 roku dwóch biegłych sądowych i w ostateczności sąd po roku od wypadku uznał, że moja prędkość mieściła się w granicach 51-55 km/h co mieściło się w granicach błędu wskazań licznika i było dopuszczalne na tej drodze oraz, że nie przyczyniło się do spowodowania wypadku. Wskazano winnego jako Pana z samochodu. Wypadek to kluczowe słowo w tej sprawie, ponieważ żeby takie zdarzenie określić mianem wypadku, poszkodowany musi przebywać w szpitalu powyżej 7 dni.
I tu dochodzimy do tego ile czasu spędziłem w szpitalu, ponieważ doznałem otwartego złamania rzepki
w lewej nodze i mnogiego złamania kości podudzia, co spowodowało na dzień dzisiejszy 3 operacje
i ponad 2.5 roku zwolnienia lekarskiego. Nie to jednak było dla mnie najgorsze. Uważam się za osobę
nie tracącą "głowy" w trudnych sytuacjach i w dniu wypadku też tak było. Leżąc na ulicy nie straciłem przytomności i szybko zorientowałem się jak wygląda sytuacja po czym kierowałem postępowaniem świadków zdarzenia mówiąc, że z motocykla wycieka paliwo i że trzeba odpiąć akumulator, kazałem rozstawić trójkąty ostrzegawcze ponieważ zbliża się zmierzch, nie pozwoliłem odjechać karetce pogotowia (do dzisiaj nie wiem dlaczego posłuchali pacjenta) ponieważ na miejsce nie dojechała jeszcze policja, która mogła stwierdzić moją trzeźwość. Nie pozwoliłem zapiąć pas zabezpieczający, gdy ratownik w karetce chciał napiąć go na moim złamanym kolanie do tego otwartym. Zadzwoniłem do jednostki,
żeby powiadomić przełożonego o tym co się stało i że mnie nie będzie w poniedziałek. Tak więc uważam,
że racjonalnie podszedłem do sprawy. Ale gdy wjechałem na SOR szpitala i lekarz pierwszego kontaktu powiedział, że prawdopodobnie amputują mi nogę zostawiając mnie z tą myślą na 1.5 godziny to wtedy pierwszy raz w swoim dorosłym życiu zacząłem panikować. Mówiłem wszystko co mi ślina na język przyniosła i do każdego kto przechodził obok mnie. Tak bardzo bałem się, że za chwilę nie będę miał nogi, a przecież ja jestem żołnierzem. I co ? Nagle koniec ? Ktoś zabrał mi jednym ruchem całe moje życie ? Jak spojrzycie na początek tego akapitu, zdanie zacząłem słowami "Jestem żołnierzem..."
bo tak właśnie jest, nigdy się nie poddałem i jakimś cudem mam nogę mimo, że "mam szukać sobie innej pracy". Te słowa skierował do mnie doktor w stopniu pułkownika, który mnie operował, a którego zapytałem co będzie z moją służbą. Powtarzam jeszcze raz, jestem żołnierzem bo trafiłem na łaskawego lekarza na oddziale ortopedii dla którego nie było najprościej amputować nogę tylko postarał się ją mimo wszystko złożyć. Przeszedłem bardzo ciężką drogę włącznie ze zmianą rodzaju wojsk, żeby zmienić stanowisko na lżejsze dla mojej nogi. Na dzień dzisiejszy w większości siedzę za tzw. biurkiem i mam jedynie namiastkę swojego wcześniejszego życia. Niestety prawdopodobnie nawet taka służba długo
już nie potrwa bo łatwo się domyśleć, że po 3 operacjach, 17 śrubach w nodze, 9 w samej kostce,
2 tytanowych płytach, wycięciu połowy rzepki zwyrodnienia są bardzo duże. Po niespełna 5 latach
od wypadku zaczynam odczuwać bardzo silne bóle stawów, kości bioder bo chodzę kulejąc i samych miejsc po ubytkach, gdyż np. połowy rzepki w lewym kolanie już nigdy nie będę miał. Lekarze twierdzą,
że niedługo skończy się to wstawieniem na stałe śrub usztywniających w nogę, a w moim wypadku oznacza to koniec bycia żołnierzem, niestety. Pozostanie mi tylko oczywiście do końca życia opóźnianie najgorszego czyli braku możliwości swobodnego poruszania się samemu.
Pewnie dużo osób zastanawia się ile dostałem odszkodowania, otóż do dzisiejszego dnia NIC.
Od wyroku sądu z 2016 roku do dzisiaj tj. 15.02.2020 r. toczy się sprawa o odszkodowanie
z towarzystwem ubezpieczeniowym które twierdzi, że NIC MI NIE JEST. I tak od prawie 4 lat udowadniam swoją krzywdę, a sprawca wypadku jak to ja mówię "od 2016 roku pije herbatę przed telewizorem
w ciepłych kapciach i już pewnie nie pamięta tego wydarzenia". Taka paranoja tych naszych przepisów. Jedyne pieniądze jakie uzyskałem to zwrot poniesionych kosztów w czasie leczenia, ponieważ oczywiście do czasu wyroku za wszystko np. leki czy wynajęcie wózka inwalidzkiego musiałem zapłacić sam.
Wracając do meritum, wpadłem na pomysł jak pomóc NIEJEDNEJ OSOBIE, brakowało mi tylko miejsca gdzie to zrealizuję. Postanowiłem dowiedzieć się "co to tak dokładnie jest ta zrzutka.pl ?"
i ewentualnie tutaj sprawdzić czy to się uda. Plan był taki, jedyną osobą jakiej w 100 procentach mogłem zaufać w kwestii prawdomówności to ja sam. Uznałem, że opiszę swoją historię i zaproponuję wszystkim Państwu propozycję wsparcia JEDNYM ZŁOTYM NA POMOC. Wiem, tutaj można wpłacać taką kwotę
w każdej zrzutce, ale nie o to chodziło. Chciałem, żeby TEMAT zrzutki był głównie przyciągającą kwestią
i dawał do zrozumienia, że tu nikt nie oczekuje wpłat w tysiącach złotych tylko symboliczną złotówkę. Mnożąc ją przez liczbę zarejestrowanych osób na tym portalu łatwo policzyć jakie wsparcie dla kogoś może stworzyć każdy z nas jeśli dołożymy JEDEN złoty. Kwota jaka została ustawiona na cel tej zrzutki
to właśnie ilość zarejestrowanych osób w portalu zrzutka.pl na dzień w którym zakładałem konto. Stwierdziłem, że jeśli ja trafiłbym na tego typu akcję, cały czas mówię o tym, że ktoś oczekuje jednej złotówki i to mu wystarczy żeby było mu lepiej. Mówi mi o tym na samym początku w TYTULE ZBIÓRKI (w tym przypadku 3 PROSTE SŁOWA) to byłoby to dla mnie przekonujące. Wszedłbym w taką zrzutkę,
a przynajmniej dowiedział się na początku o co temu komuś chodzi. Postanowiłem to sprawdzić i jeśli
to się powiedzie obiecuję, że NASTĘPNYM RAZEM opiszę historię innej osoby którą poznam osobiście,
ale sama koncepcja i logo zbiórki się nie zmieni. Mam nadzieję, że te 3 proste słowa trafią do wszystkich Państwa na tyle mocno, że przekonają przynajmniej połowę ludzi tak jak i mnie przekonują. Liczę na to, że ten sposób uświadamiania wspierających pozostanie na tym portalu na stałe i że wszyscy patrząc
na logo będą znali ten projekt.
Chciałbym, żeby wszyscy wpłacający pieniądze, czy to będzie sugerowany jeden złoty, czy kwota jaką każdy uzna za słuszną miał świadomość, że zbieram na utrzymanie zdrowia, które już jest mocno podupadłe oraz na moją przyszłość, która za moment wierząc słowom lekarzy skończy
się niepełnosprawnością. Pieniądze pozwolą mi zawalczyć kolejny raz o mój los, który ktoś mi zniszczył swoją nieuwagą. Na to przeznaczę całe zgromadzone środki, zatem niech się dzieje, kto uzna, że może niech wesprze JEDNYM NA POMOC !!!!!!!!!!!!!!!!!!
Zapytacie pewnie na koniec z czego wynika potwierdzenie realności sprawy. Otóż nie wiem,
czy wszyscy czytający zakładali kiedyś zrzutkę tutaj, ale żeby to zrobić musiałem przesłać swoją dokumentację medyczną, która podlega weryfikacji. Zrzutkę zakładam pierwszy raz, więc nie wiem też,
czy moja dokumentacja będzie dostępna do wglądu. Przypuszczam, że w jakiś sposób będzie, przynajmniej dla wspierających. Musiałem przesłać skany dowodu osobistego oraz wykonać przelew weryfikacyjny, który potwierdzi moje dane z dowodu osobistego. Wszystkie procedury weryfikacyjne,
a w szczególności weryfikacja (mam nadzieję rzetelna) dokumentacji medycznej przekonała mnie,
że osoba (osoby) dokonujące sprawdzenia potwierdzają wiarygodność potrzebujących.
Dziękuję wszystkim wytrwałym za przeczytanie i liczę na pozytywny odzew ;-) zostawiłem włączone komentarze więc nastawiam się również na konstruktywną krytykę. W razie chęci kontaktu proszę
w komentarzu zostawić do siebie adres email, a ja się odezwę. Pozdrawiam i życzę wszystkiego najlepszego.
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!