id: kj6cwn

Pomóżmy w walce z rakiem mojej mamie!

Pomóżmy w walce z rakiem mojej mamie!

Zrzutka została wyłączona przez organizatora
Wpłaty nieaktywne - wymagane działanie Organizatora zrzutki. Jeśli jesteś Organizatorem - zaloguj się i podejmij wymagane działania.

Nasi użytkownicy założyli 1 154 924 zrzutki i zebrali 1 199 202 795 zł

A ty na co dziś zbierasz?

Opis zrzutki

Pomóżmy mamie jeszcze trochę pożyć...

Oto moja mama - Irena. Mama ma 66 lat, w październiku skończy 67 i od 8 lat walczy z rzadkim, złośliwym nowotworem jajowodu. Długo zastanawiałem się nad tą zbiórką bo mama nigdy nie chciała nikogo prosić o pomoc finansową ale w obecnej sytuacji nie pozostaje nam nic innego jak liczyć na wsparcie ludzi dobrego serca.Krótko po zdiagnozowaniu nowotworu w wieku 60 lat, mój tata zostawił mamę i skazał ją na samotną walkę z nowotworem. Moja mama się załamała. Zawsze starała się abyśmy mieli coś na kształt normalnej rodziny (z racji tego że ojciec pracował w delegacjach, wszystkich nas wychowała ona sama). Załamała się co jeszcze bardziej pogorszyło jej stan. Oprócz tego że podupadła na zdrowiu to również wpadła w kłopoty finansowe - były mąż wytaczał jej sprawy sądowe i nie płacił alimentów. Ze swojej niskiej (początkowo renty) musiała utrzymywać mieszkanie i dwójkę dzieci. Wszyscy byliśmy wtedy jeszcze niepełnoletni i się uczyliśmy. Sytuacja finansowa poprawiła się w momencie gdy zaczęliśmy pracować z siostrą. Pomogliśmy jej spłacić częściowo długi ale stres związany z chorobą, rozwodem, samotnością i finansami dodatkowo pogorszył stan mamy. W 2009 roku po zdiagnozowaniu złośliwego i bardzo rzadkiego nowotworu jajowodu w zaawansowanym stadium mama przeszła operację usunięcia jajników, jajowodów, macicy - usunięcie wszelkich narządów rodnych. Zastosowano leczenie silną chemioterapią - cisplatyną. Po początkowych sukcesach walki z rakiem, po około roku nastąpił nawrót choroby która tym razem zaatakowała węzły chłonne i zaczął się rozsiewać po całym organizmie. Od tego momentu rozpoczęła się tragiczna walka z nowotworem. Mamę przestano już stricte leczyć a zaczęto stosować chemioterapię paliatywne - które nie mają na celu wyleczenia a jedynie przedłużenie życia. Przez te ostatnie lata mama miała 7 różnych chemioterapii. Sytuacja diametralnie się pogorszyła w 2016 roku kiedy zaobserwowano przerzuty do jamy otrzewnej. Zastosowano kolejną chemioterapię która okazała się totalnie nietrafiona - poraziła mamie nerwy kończyn dolnych przez co mama ma teraz problemy ze staniem na nogach czy chodzeniem. Przerwano chemię i przez kilka miesięcy lekarze pozostawili mamę samą sobie, bez leczenia. Generalnie lekarze nie chcieli podawać żadnej chemioterapii i nie chcieli jej leczyć bo jak sami twierdzili - wyczerpali możliwości leczenia i zaproponowali przeniesienie do hospicjum. Mama nie chciała się na to zgodzić. Na początku 2017 roku przy badaniu tomografem komputerowym wyszły kolejne przerzuty. Tym razem chodziło o płuca i o lewe nadnercze. Małymi guzkami usiane były oba płuca i lekarze ponownie proponowali hospicjum. Mama nie chcąc się poddać i ciągle żyjąc nadzieją że da radę powstrzymać chorobę, razem z nami wyprosiła podanie kolejnej chemioterapii na własne ryzyko. Tym razem była to chemia o nazwie TOPOTECAN. Mama znosiła chemię całkiem nieźle a guzki z jednego płuca zniknęły całkowicie. Przy każdej chemii mama wymiotowała, miała wręcz torsję ale każdy mówił że jest to spowodowane chemią. Doszło w końcu do tego, że mama od lipca nie mogła nic zjeść ani pić bo za każdym razem kończyło się to obfitymi wymiotami o dziwnym zabarwieniu - czarnym i zielonym. Lekarze ciągle utrzymywali że jest to spowodowane chemioterapią a mama z dnia na dzień nikła w oczach. Kilka razy w lipcu i sierpniu mama kończyła na pogotowiu w stanie skrajnego wyczerpania i odwodnienia ale nikt nie przejął się tym, twierdząc że jest to normalne przy chemii. W końcu mama po 20 dniach niejedzenia nie była w stanie sama wstać z łóżka, mdlała i była wycieńczona. W niedziele, 20 sierpnia mama trafiła ponownie na SOR w Opolu gdzie wykonano tomografię komputerową która wykazała zablokowanie przewodu pokarmowego na odcinku dwunastnicy. Była to szokująca wiadomość bo mama ciągle była pod opieką lekarzy. Na SORze lekarze totalnie mamę zignorowali. Powiedzieli że operacja jest niemożliwa, powiedzieli że mamie zostało kilka DNI życia i załatwiali hospicjum. Ponownie dzięki naszej interwencji udało się mamę skonsultować z chirurgami. Wmawiali nam ze mama nie przeżyje operacji i że hospicjum to jedyne wyjście. Mama słowami "proszę mnie ratować" wybłagała kolejną szansę i operację. Chirurg onkolog oświadczył że robi to na własne ryzyko i uprzedził że może nie przeżyć. 22 sierpnia mama przeszła operację zespolenia żołądkowo jelitowego podczas której okazało się że mama ma nieoperacyjnego guza. To że przeżyła operację, lekarze okreslają mianem cudu. Lekarze twierdzą że ten zabieg wydłuży przeżycie mamy i poprawi jej komfort życia. Mama na ten moment znajduje się w szpitalu i czuję się w miarę dobrze. Mama bardzo chce żyć. Chce walczyć i chce wygrać pomimo tego że nikt nie daje jej szans. Sami lekarze przyznają że mama ma wyjątkowo silny organizm i żyje tylko dzięki swojej ogromnej determinacji. Lekarze po części odpuścili sobie mamę bo według lekarzy nie rokuje ona szans na wyleczenie. Mama i ja, wierzymy że tak nie jest. Każde życie ma znaczenie. Chcemy żeby przeżyła chociaż te kilka lat, żeby mogła zobaczyć swojego drugiego wnuka czy mój ślub. Nie dopuszcza do siebie myśli że musiałaby nas opuścić. Chcemy wiedzieć że spróbowaliśmy wszystkiego zanim się poddamy. Znamy mamę i wiemy że ona jeszcze da radę - ale potrzebuje pomocy ze strony lekarzy którzy spisali ją na straty. Ciężko patrzeć na kogoś kto ma tak wielką nadzieję i chęć życia. Walczy ze wszystkich sił i sama prosi lekarzy o ratunek. W tym momencie chcemy przetransportować mamę do Warszawy aby zajęli się nią lepsi specjaliści. Nie wyczerpaliśmy jeszcze wszystkich dostępnych metod leczenia ale większość z nich jest płatna i nie są to małe kwoty. Cała rodzina pomaga tyle, ile jest w stanie ale niestety nie mamy wystarczająco środków aby zapewnić leczenie na jakie zasługuje. W związku z tym zwracam się z ogromną prośbą o pomoc. Wiem że dla niektórych mama jest beznadziejnym przypadkiem i jest za stara żeby jej pomagać ale każde życie ma znaczenie i nie można wybierać kto ma żyć a kto nie. Dla kogoś jest ona nikim a dla mnie najbliższą osobą. Zwłaszcza że ona tak bardzo chce żyć. Nikt nie chce jej pomóc kiedy ona tego tak bardzo potrzebuje.Wszystkim darczyńcom serdecznie dziękuję i życzę aby nigdy nie musieli przechodzić przez coś podobnego.

Reasumując na co chcemy uzbierać : - przetransportowanie i zakwaterowanie mamy w Warszawie

- konsultacje z lepszymi specjalistami

- leczenie niekonwencjonalnymi metodami

- opiekę nad mamą

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Pierwsza na świecie Karta Wpłatnicza. Twój mini-terminal.
Pierwsza na świecie Karta Wpłatnicza. Twój mini-terminal.
Dowiedz się więcej

Wpłaty 546

preloader

Komentarze 61

 
2500 znaków