id: ss375f

Na leczenie Ani i walkę o powrót do zdrowia

Na leczenie Ani i walkę o powrót do zdrowia

Organizator przesłał dokumenty potwierdzające wiarygodność opisu zrzutki
Wpłaty nieaktywne - wymagane działanie Organizatora zrzutki. Jeśli jesteś Organizatorem - zaloguj się i podejmij wymagane działania.

Nasi użytkownicy założyli 1 150 077 zrzutek i zebrali 1 196 001 415 zł

A ty na co dziś zbierasz?

Opis zrzutki

Ania odeszła w piątek, 3 maja...

Oto historia Ani:

Jestem mamą. Mam raka. Pomóż mi w walce o życie….

Anna Poparda z Bulowic (33 lata) ma trójkę wspaniałych dzieci: Tomka (8 lat), Hanię (6 lat), Zosię (4 lata) i kochającego męża Krzyśka. Do niedawna ich życie kręciło się wokół codziennych spraw, a największą troską były zwykłe rachunki do zapłacenia i wypadający mleczny ząb. Wszystko zmieniło się wraz z nadejściem diagnozy: rak jajnika…

To był maj. Anna, za namową siostry zdecydowała się na wizytę kontrolną w gabinecie ginekologicznym. To miało być zwykłe, rutynowe badanie.

- Po urodzeniu Zosi jakoś nie było czasu i dopiero siostra namówiła mnie żebym jednak się zbadała - mówi Anna Poparda. – Stwierdziłam, że to dobry pomysł, bo faktycznie trochę zaniedbałam te „kobiece sprawy”. Ale w końcu dotarłam do gabinetu. Lekarz zrobił mi USG i okazało się, że mam guza na jajniku – opowiada.

Dalej sprawa potoczyła się błyskawicznie, a wyniki badań nie pozostawiały złudzeń i wskazały na obecność markerów nowotworowych.

- Wtedy nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak poważna to sprawa, bo lekarze twierdzili, że poziom tych komórek nowotworowych jest jedynie podwyższony, że nie jest tak źle – wyznaje Anna. – Dopiero kolejne badania i konsultacje rozwiały wszelkie wątpliwości i zapadła decyzja o wycięciu jajnika. To miało wystarczyć, ale po dwóch tygodniach dostaliśmy kolejny cios – zmiany jednak okazały się złośliwe i konieczna jest kolejna operacja „czyszczenia wszystkiego” – dodaje.

Po operacji Anna została poddana chemioterapii. We wrześniu, po czwartej chemii, nadszedł kolejny cios…

- Przerzuty. To był najgorszy dzień w moim życiu. Nigdy wcześniej się tak nie bałam. Czułam, że świat mi się wali, ziemia ucieka spod stóp, a całe życie przelatuje przed oczami. W pierwszej chwili nie wiedziałam co się dzieje, nie chciałam tego słyszeć, analizować, chciałam, aby to się nie stało, ale musiałam w końcu się z tym zmierzyć. Mam przecież dla kogo żyć… muszę żyć… Wiedziałam wtedy jedno – nie mogę odpuścić i się poddać, więc szybko zaczęliśmy szukać ratunku. Tym sposobem trafiłam do specjalisty w Warszawie, który leczył, m.in. w Japonii. Wiedzieliśmy, że to nasza nadzieja, jednak okazało się, że terapia nie jest refundowana i potrzebne są gigantyczne pieniądze – mówi Anna.

Innowacyjna metoda polega na zabiegach prądem, który rozbija guzy i na wlewach dożylnych, które mają za zadanie zabijać komórki rakowe. Do tego Anna musi przyjmować całą gamę suplementów, by wzmacniać swój układ odpornościowy i mieć siłę na walkę z chorobą. Miesięczny koszt leczenia sięga 10 tys. zł. Poza tym wciąż poddawana jest chemioterapii.

- Jednorazowo wizyta w Warszawie pochłania około 4 tys. zł, a muszę stawiać się co 10-14 dni – wyznaje Anna. – Terapia ma potrwać dwa lata. Bez wsparcia ludzi dobrej woli nie damy rady, a to moja jedyna nadzieja. Proszę w pomoc… Muszę zrobić wszystko, by moje dzieci miały mamę. Nie mogę ich zostawić… One są takie maleńkie… potrzebują mnie – dodaje nie kryjąc łez.

Mała Zosia nie spuszcza mamy z oczu, towarzyszy jej na każdym kroku i jak tylko trafia się okazja wskakuje na kolana mocno się wtulając. Anna stara się nie pokazywać dzieciom jak bardzo jest jej ciężko, ale niekiedy trudno odsunąć złe myśli.

- Jestem przede wszystkim mamą. Mamą trójki najwspanialszych dzieci pod słońcem. Zosia, Hania i Tomuś wiedzą, że jestem chora, ale nie zdają sobie sprawy z tego, jak straszna to choroba i nie wyobrażam sobie nawet, by im to uświadamiać. Jak tak na nich patrzę to dociera do mnie, że mogę je stracić, że może nadejść taka chwila, w której zniknę, a one zostaną tu beze mnie, że już nie uczeszę Hani warkoczyków, nie pójdę z Tomusiem na spacer i nie zachwycę się obrazkiem Zosi… To przerażające. Najczarniejszy z czarnych scenariuszy. Jestem tym dzieciom potrzebna i one potrzebne są mi. Dlatego nie mam wyjścia i chociażbym miała poruszyć niebo i ziemię to się nie poddam. Proszę pomóżcie mi w tej nierównej walce – apeluje.

English below:

Masz dzieci? Zatrzymaj się na chwilę, popatrz na nie i wyobraź sobie, że za tydzień, miesiąc czy pół roku możesz ich już więcej nie zobaczyć… Wyobraź sobie, że znikasz, a one zostają tu same. Wyobraź sobie, że nie opowiesz im już bajki na dobranoc, nie przytulisz gdy nabiją sobie guza podczas zabawy, nie powiesz co jest dobre, a co złe, nie dostaniesz laurki z koślawym kotem z trzema nogami i nie zachwycisz się ani minutą spędzoną razem… Wyobraź sobie, że to ile czasu z nimi spędzisz zależne jest od pieniędzy. Czujesz jak przyspiesza ci puls, a na sercu robi się ciężko, prawda? Ania takie myśli ma każdego dnia. I nie jest to wyobrażenie tylko jej rzeczywistość. Ale wspólnie możemy to zmienić. Wesprzyj proszę tę zbiórkę i podaruj Ani szansę na życie, szansę na bycie mamą dla Hani, Tomka i Zosi. Dla Ciebie to tylko kilka złotych, a dla niej jedyna nadzieja na powrót do zdrowia.

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Pierwsza na świecie Karta Wpłatnicza. Twój mini-terminal.
Pierwsza na świecie Karta Wpłatnicza. Twój mini-terminal.
Dowiedz się więcej

Wpłaty 261

preloader

Komentarze 20

 
2500 znaków