id: 63pbx9

PomożMY Andrzejowi wygrać walkę z rakiem płuca !

PomożMY Andrzejowi wygrać walkę z rakiem płuca !

Wpłaty nieaktywne - wymagane działanie Organizatora zrzutki. Jeśli jesteś Organizatorem - zaloguj się i podejmij wymagane działania.

Nasi użytkownicy założyli 1 151 594 zrzutki i zebrali 1 196 608 876 zł

A ty na co dziś zbierasz?

Aktualności1

  • Kochani jesteście NIESAMOWICI !!! Dzięki Waszej szybkiej reakcji i Darom Serca w postaci wpłat dla Andrzeja, udało się opłacić nierefundowany lek na PIERWSZY MIESIĄC - dzięki temu rozpoczął 2 linię leczenia w szpitalu przy granicy polsko-niemieckiej. Nieważne, że musimy pokonać ponad 860 km w obie strony ; najważniejsze, że dostaje lek, który ratuje i przedłuża Mu życie. Mam nadzieję, że będą wciąż znajdywały się dobre dusze, które będa wspierać Jego walkę z rakiem , by mógł mieć ciągłość leczenia. Stąd moja wielka prośba - jeśli możecie rozsyłajcie i udostępniajcie dalej link do zbiórki w świat. Nawet nie wiecie, jak bardzo się cieszę i jestem Wam wdzięczna ! <3 W połowie kwietnia czeka nas kontrolna tomografia, która wstępnie oceni, czy udało nam się przełamać progresję. Dziękujemy, że jesteście z nami !
    0Komentarzy
     
    2500 znaków

    Nikt jeszcze nie dodał komentarza, możesz być pierwszy!

    Czytaj więcej
Ta zrzutka nie ma jeszcze aktualności.

Ta zrzutka nie ma jeszcze aktualności.

Opis zrzutki

Dzięki Wam możemy pomóc Andrzejowi wygrać walkę z rakiem płuca !

Mój mąż ma na imię Andrzej ( w tym roku obchodzi 42 urodziny ), mamy cudowną 11-letnią córcię Amelkę. Nasza tragiczna historia zaczęła się niewinnie podczas weekendu majowego w 2016 roku. Wybraliśmy się do brata męża w odwiedziny i wówczas podczas wchodzenia na 4 piętro nie wiadomo skąd nagle pojawiła się u Andrzeja zadyszka. Byliśmy tym faktem ogromnie zaskoczeni bo Andrzej nigdy nie palił ( ja także ), dbał o zdrowie, regularnie wykonywał badania kontrolne oraz uprawiał amatorsko sport.

Po powrocie do domu niezwłocznie zgłosił się do przychodni, gdzie stwierdzono zapalenie oskrzeli i przepisano antybiotyk. Niestety nic on nie pomógł, a stan zaczął się pogarszać - mąż dostał w nocy duszności. Kolejna wizyta u lekarza rodzinnego i tym razem natychmiastowe skierowanie na rentgen w przyszpitalnym SOR. Tam kilkunastogodzinne oczekiwanie na przyjęcie, bo... "pacjent wygląda bardzo zdrowo". Po wykonaniu zdjęcia RTG o drugiej w nocy lekarka bez wahania odesłała męża na oddział szpitalny w celu dalszych badań. Cała diagnostyka została wykonana w jednym dniu, a już w następnym lekarz przekazał nam szokującą informację o podejrzeniu bardzo agresywnego nowotworu płuca z przerzutami... W tym momencie cały świat nam się zawalił i ciężko opisać słowami to co wówczas czuliśmy - szok, łzy, przerażenie, bezradność i krążące w myślach pytanie: dlaczego akurat naszą rodzinę to spotkało ??? Przecież tyle jeszcze przed nami rzeczy do zrobienia, wspólne plany; wychowanie dziecka, któremu zostali tylko rodzice, bo nie ma już na świecie dziadków. Po pierwszym szoku postanowiliśmy podjąć walkę z tą podstępną chorobą i nie poddawać się, dopóki będzie choć cień nadziei na ratunek.

Mąż musiał przejść mnóstwo specjalistycznych badań, męczących zabiegów, konsultacji w kilku szpitalach ( Kraków, Zakopane, Gliwice ). Wreszcie po 2,5 miesiącach udało uzyskać się ostateczną diagnozę - niestety bardzo okrutną - rak gruczołowy płuca w 4 stopniu z przerzutami do opłucnej, węzłów śródpiersia oraz kręgosłupa. Dla mnie wtedy, jako zupełnego laika w temacie nowotworów, niewiele to znaczyło, ale po przejrzeniu informacji w internecie rozpacz była coraz większa. Przed Andrzejem było kilka, a w najlepszym przypadku kilkanaście miesięcy życia... ;-(

W lipcu choroba zaczęła coraz bardziej dawać znać o sobie, gdyż u Andrzeja wystąpiły bardzo silne bóle w kręgosłupie lędźwiowym przebijające do nogi ,wskutek czego ciężko było mu siedzieć o chodzeniu nawet nie wspominając. Nie pomagały już środki przeciwbólowe tak silne jak ketonal forte czy morfina. Neurochirurg stwierdził, że trafiliśmy do niego w ostatnim momencie, bo przerzuty raka spowodowały uszkodzenia kręgów kręgosłupa i w każdym momencie mogło dojść nawet do przerwania rdzenia kręgowego czyli całkowitego paraliżu od pasa w dół ! W połowie sierpnia 2016 r dokonano wertebroplastyki ( cementowanie kręgów ), co wzmocniło kręgosłup jednak nie zmniejszyło odczuwalnego bólu - oprócz leków typowo przeciwbólowych i przeciwzapalnych mąż musiał dostać leki opioidowe uśmierzające ból. W początkowym okresie po tym zabiegu nie był w stanie nawet siedzieć , musiał jeść w pozycji leżącej a po prawie 2 miesiącach dopiero był w stanie z amboną przejść kilka metrów. Walka z bólem nowotworowym i o przywrócenie pełnej sprawności trwa do dziś, a jeden z najlepszych neurochirurgów w kraju po konsultacji uznał, że nie ma możliwości operacji i pozostaje tylko terapia paliatywna bólu...

Lekarze jako leczenie zaproponowali nam chemioterapię paliatywną, która dawała nadzieję tylko na przedłużenie życia o kilka miesięcy. Nie byliśmy w stanie się z tym pogodzić, zaczęliśmy intensywnie szukać w internecie i na forach onkologicznych różnych rodzajów terapii zarówno w Polsce jak i za granicą. Znaleźliśmy badania kliniczne w Warszawie, do których we wrześniu 2016 r. udało się Andrzejowi zakwalifikować - wreszcie rozpoczął leczenie onkologiczne poprzez chemioterapię oraz nowoczesny lek immunoterapeutyczny ( nierefundowany w Polsce ) . Odpowiedź na leczenie napawała nas optymizmem i dawała nadzieję oraz energię do dalszej walki. Po dwóch pierwszych cyklach guzy zmniejszyły się o 20-30% co onkolog uznał za świetny rezultat. Na jesieni 2017 r. wynik był jeszcze lepszy, bo nowotwór ustąpił w 60-80%. Leczenie trwało do stycznia 2018 r., kiedy po kolejnej kontrolnej tomografii niestety okazało się, że rak nie ma zamiaru się poddać i nastąpiła bardzo szybko postępująca progresja. W ciągu trzech miesięcy niektóre zmiany urosły o 100% !!! :( Jest takie powiedzenie : " co nas nie zabije, to nas wzmocni " i my też się nie damy rakowi - nie zamierzamy ustąpić i zaczynamy kolejną bitwę !

Progresja choroby spowodowała, że usunięto męża z programu tamtego badania klinicznego. Andrzej obecnie jest prawie 1,5 miesiąca bez żadnego leku , dlatego musimy JAK NAJSZYBCIEJ zacząć drugą linię leczenia. Jeżeli zbiórka się powiedzie Andrzej będzie mógł być leczony nowoczesnym lekiem, który nie jest refundowany w Polsce, ale stosowany już z powodzeniem w Europie Zachodniej. Ten lek jest w stanie zablokować rozwój raka i daje szanse na cofanie się choroby. Nowotwór nie daje nam wyboru - rośnie teraz w nieprawdopodobnym tempie i jeżeli go szybko nie zatrzymamy to męża czeka niechybna śmierć :(

Niestety leczenie to jest bardzo drogie, na drugim końcu Polski więc czeka dodatkowo masa wydatków związanych z dojazdami, noclegami, wyżywieniem i bez pomocy darczyńców nie mamy szans, aby sami wygrać tę walkę...

Być może w przyszłości dzięki uzbieranym kwotom możliwe będzie leczenie za granicą, uzupełnienie konwencjonalnego leczenia także metodami alternatywnymi, suplementacja, rehabilitacja, zakup sprzętu medycznego czy zapewnienie profesjonalnej opieki w domu.

Jeżeli możecie pomóc Andrzejowi w jakikolwiek sposób, będziemy Wam niesamowicie wdzięczni... Nie liczy się kwota a sama chęć niesienia pomocy i pamiętajcie że dobro wraca. Dziękujemy serdecznie za każdą wpłaconą złotówkę !

Tylko dzięki Wam możemy pokonać raka !

Dokonajmy razem cudu i dzięki darom serca uratujmy mu życie !

English below:

My husband's name is Andrzej (this year he will celebrate his 42nd birthday). We have a wonderful 11-year-old daughter, Amelia. Our tragic story started quite innocently during one weekend in May, 2016.

We visited my husband's brother and while climbing up to the 4th floor, Andrzej suddenly got breathless. We were very surprised by that because Andrzej has never smoked (as well as me), he took care of himself, he regularly carried out check-ups and practiced some sports.

After coming back home, he immediately went to the health centre where he was diagnosed with bronchitis and given an antibiotic. Unfortunately, it did not help and Andrzej’s health began to deteriorate – at night he got breathless again. Then there was the next visit at the family doctor and this time Andrzej was referred for an X-ray in the local E.R. We had to wait there for several hours because ... "the patient looks very healthy". At two a.m., after the X-ray the doctor sent my husband to the hospital ward for further examination. The whole diagnosis was made during one day and on the next one the doctor gave us some shocking news – he suspected it was a very aggressive lung cancer with metastases ...

At that point, our whole world fell apart and it is even hard to describe what we felt - shock, tears, horror, helplessness and the question: why us? We have got so many things to do: common plans, bringing up a child who has only us, parents because grandparents died.

However, after the first shock, we decided to fight this insidious disease and not to give up as long as there is the slightest shred of hope.

My husband had to undergo a series of specific medical examinations, tiring treatments, consultations in several hospitals in Krakow, Zakopane, Gliwice. Finally, after two months and a half we managed to get a final diagnosis, unfortunately a cruel one, lung adenocarcinoma in the 4th stage with metastases to the pleura, mediastinal nodes and spine.

It did not mean much for me then as I was a complete amateur in the topic of cancer. But after browsing through the Internet our despair was getting bigger and bigger. Best-case scenario, Andrzej got a several months to live... ;-(In July, 2016 the disease started to take its toll because Andrzej began to suffer very severe pain in the lumbar spine and in his leg. As a result, my husband had difficulty sitting not to mention walking. He took some strong painkillers such as ketonal forte or morphine but they did not help any longer.

The neurosurgeon said that we had come to him at the last moment because the cancer metastases had caused some damages to the spine vertebrae and as a result the spinal cord could have been broken at any time and that would mean a complete paralysis from the waist down!

In mid-August, 2016 vertebroplasty (vertebral cementation) was performed, which strengthened the spine but unfortunately, it did not reduce the pain. Apart from painkillers and anti-inflammatory drugs my husband had to take some opioid drugs to soothe the pain. Just after the surgery he was not even able to sit, he had to eat in a lying position and after almost two months he was able to walk just a few meters with the help of a walker. The fight with the cancerous pain and for full recovery has been continued till today. What’s more, one of the best neurosurgeons in Poland stated that the next surgery cannot be performed and the only thing he can suggest is the palliative therapy.

The doctors offered us palliative chemotherapy as a treatment but it gave us hope for prolonging Andrzej’s life just for a few months. We were unable to come to terms with it and we began to browse through the Internet and oncology forums intensively to find various types of therapies both in Poland and abroad. We found some clinical trials in Warsaw which Andrzej was qualified for in September, 2016. Then he finally started the oncological treatment with chemotherapy and a modern immunotherapeutic drug that is not refunded in Poland. The response to the treatment filled us with optimism and gave us hope and energy for further struggle. After the first two cycles, the tumours decreased by 20-30%, which was considered a great success by the oncologist. In autumn, 2017 the result was even better because the tumours decreased by 60-80%. The treatment lasted until January, 2018 when it turned out (after the next tomography) that the cancer was not going to give up and the progression occurred and continued very quickly. Within three months some tumours have increased by 100% !!! :(

Unfortunately, because of the disease progression my husband has been removed from these clinical trials. Andrzej has been without any medication for almost a month and a half. That’s why we have to start another treatment ASAP and to do that we need some money.If we collect enough money, Andrzej will be treated with a modern medicine that is not refunded in Poland but it has already been used successfully in Western Europe. This drug can stop the progression of the disease and, what is even more important, it can cause its remission. The cancer does not give us a choice - it has been growing at a tremendous pace and if we do not stop it quickly, my husband will die :(

Unfortunately, this treatment is very expensive. What’s more, it is on the other side of Poland so we will have a lot of extra expenses connected with travelling, accommodation, meals. It means that without the help of donors, we have no prospect of victory ...If you can help Andrzej in any way, we will be extremely grateful to you ...

Only thanks to your help we can overcome the cancer! Let's make a miracle happen and let us save his life with the gifts of your hearts!

There is such a saying in Polish: "What does not kill you, makes you stronger" so we are not going to give up and we are going to start a new battle!

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Pierwsza na świecie karta do przyjmowania wpłat. Karta Wpłatnicza.
Pierwsza na świecie karta do przyjmowania wpłat. Karta Wpłatnicza.
Dowiedz się więcej

Wpłaty 138

preloader

Komentarze 9

 
2500 znaków